Czy mieliście kiedyś wrażenie, że dobrze znana Wam osoba zachowuje się inaczej niż zawsze? Do pewnego stopnia zdaje się „nie być sobą”? I, jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało, czy jest coś, co pozwoliłoby wtedy potwierdzić autentyczność Waszego rozmówcy? Coś, co przekonałoby Was, że stojąca obok postać to faktycznie dobrze Wam znany człowiek? Tytuł Inwazja porywaczy ciał zapewne skojarzy się odbiorcom przede wszystkim z amerykańskim filmem Dona Siegela z 1956 roku albo z wyreżyserowanym przez Philipa Kaufmana remakiem z 1978 roku. Horror Siegela powstał jednak na podstawie wcześniejszej o dwa lata powieści Jacka Finneya, której punktem wyjścia i centralnym tematem są otwierające tę recenzję pytania. Akcja Inwazji porywaczy ciał toczy się w niewielkim kalifornijskim miasteczku Mill Valley. Wydarzenia poznajemy z punktu widzenia Milesa Bennella, rozwiedzionego lekarza. Pewnego dnia mężczyzna spotyka się przypadkiem ze swoją dawną sympatią, Becky Driscoll, która informuje go o dziwnej sytuacji. Okazuje się, że ich wspólna znajoma, Wilma Lentz, z rozpaczą twierdzi, że jej ojciec stał się kimś innym – a dokładniej, że osoba, która z nią mieszka, z pewnością nie jest jej ojcem. Rzekomy intruz wygląda dokładnie tak samo jak pan Lentz, ma też te same wspomnienia. Wilma upiera się jednak, że jest całkowicie pozbawiony emocji.
Źródło: Vesper
Miles wysyła Wilmę do zaprzyjaźnionego psychiatry, doktora Kauffmana, traktując jej dziwne przekonanie jako konsekwencję specyficznej choroby umysłowej. Sprawa zaczyna jednak wyglądać poważniej, gdy w społeczności Mill Valley pojawiają się kolejne przypadki ludzi narzekających na nieuchwytne zmiany w zachowaniach bliskich. Manny Kauffman uspokaja Milesa – opowiada o możliwościach zbiorowej psychozy i autosugestii, a także podaje przykłady podobnych sytuacji znanych z literatury. W końcu jednak Bennell odwiedza dom przyjaciela, Jacka Beliceca, i widzi tam już bardziej fizyczne oznaki ingerencji tajemniczych istot w życie kalifornijskiej prowincji.
Wyjściowy dylemat jest bardzo interesujący, a potencjalne konsekwencje niedostrzegalnych podmian autentycznie przerażające. Od pewnego momentu powieściowe wydarzenia toczą się bardzo dynamicznie. Głębokie zaangażowanie w losy uciekających przed zagrożeniem bohaterów, Milesa, Becky, Jacka i jego żony, utrudnia jednak to, że książka Finneya nieco kuleje literacko. Niektóre zachowania postaci wydają się, łagodnie mówiąc, niezrozumiałe (choć konieczne z punktu widzenia zaplanowanego rozwoju akcji), a wyjaśnienia przyczyn i natury niezwykłych wydarzeń uzyskujemy w formie wygłaszanych przez bocznych bohaterów wykładów. Usterki te rekompensuje do pewnego stopnia dopiero efektowny finał powieści. Wznowienie – wydane w ramach startującej w tym roku serii Wymiary wydawnictwa Vesper – jest eleganckie i ładnie zilustrowane, a kończy je ciekawe, choć zawierające zdecydowanie za dużo literówek, posłowie Rafała Nawrockiego. Szkoda, że nie zadbano o nowe tłumaczenie, ponieważ obecny przekład, funkcjonujący na polskim rynku od 1978 roku, pozostawia sporo do życzenia.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj