"iZombie" ma wciąż tę samą bardzo ważną zaletę, która sprawia, że ten serial na razie nawet na moment nie zbliżył się do jakiejkolwiek monotonii. Chodzi oczywiście o to, o czym wspomina każda nasza recenzja - gdy Liv je mózg, staje się trochę inną bohaterką. Nowe cechy zawsze trochę inaczej napędzają fabułę, oferując ciekawe, często zabawne motywy, wprowadzające często sporo potrzebnego luzu. Tym razem pada na mózg weterana wojennego, który daje Liv przydatne umiejętności - szkoda, że mimo wszystko nie w pełni je wykorzystuje. Sprawa odcinka z zabójstwem podczas paintballa oferuje to, za co "iZombie" należą się brawa. Każdy taka historia jest przemyślana, dopracowana i prowadzona tak, aby w żadnym razie nie można było mówić o przewidywalności. Kiedy coś przez chwilę wydaje się schematyczne, scenarzyści biorą to i bawią się kliszą, tworząc coś nietypowego i wbrew pozorom świeżego. Dlatego nawet te zwyczajne wątki ogląda się wyśmienicie. Gdy w poprzednim odcinku Raviego ugryzł szczur-zombie, lękałem się, że twórcy skierują jego opowieść w mało atrakcyjną stronę. Na szczęście na strachu się skończyło, bo z wielkiej chmury zero deszczu. Jego badania nad lekarstwem trwają, ale na razie bez przełomów i przemiany bohatera w zombie. Ravi sprawdza się naprawdę dobrze jako geek, który wzbudza sympatię i powoli zaczyna mieć ciekawszą rolę do odegrania. Jego próba odwrócenia uwagi Majora zachętą gry w "Diablo 3" to niewiele, ale cieszy. Nadal z drugoplanowych postaci nudny i stereotypowy jest pan detektyw. Ta postać desperacko potrzebuje jakiegoś rozwoju i osobowości. [video-browser playlist="698790" suggest=""] Major popada w coraz większą obsesję na punkcie tajemniczych wydarzeń związanych ze zniknięciem jego podopiecznego. W jego wątku mamy dwa fajne momenty. Pierwszy to scena na siłowni z rozmową o mózgach, która mogła rozbawić. Drugi to starcie z siepaczem Blaine'a w domu Majora. W sumie przez chwilę myślałem, że Major straci życie, ale choć się tak nie stało i tak zostaje to nieźle pokazane, a do tego ma znaczenie. Major zbliża się do rozwiązania konspiracji, ale coś się musi stać, by nie postradał zmysłów, bo widać dość wyraźne, że bohater jest na wyczerpaniu. Najważniejsze w tym jest to, że wątek Majora ciekawie podąża określonym torem, nie próbując atakować widzów niepotrzebnymi wątkami romantycznymi. I na koniec najważniejszy wątek główny, czyli powiązanie Blaine'a z chłopakiem Liv. Wszystko tutaj rozegrano zgodnie z oczekiwaniami, aż do pewnego momentu z soczystym twistem. Ta końcówka odcinka udowadnia ogromny potencjał tego serialu, który jest w stanie zaskakiwać na każdym kroku. Choć wątek romantyczny w serialach amerykańskiej stacji The CW jest standardem, tak zabicie tutaj obiektu uczuć głównej bohaterki jest niespodzianką wzbudzającą emocje. Już raz widzieliśmy śmierć zombie z rąk Liv, więc można założyć, że strzał w głowę w istocie zabija jej lubego, co dodatkowo musi nakręcić tempo akcji, bo raczej bohaterka ot tak tego nie zostawi. Czyżby poruszana w tym odcinku granica pomiędzy byciem człowiekiem, a zombie jak Blaine, miałaby być w przyszłości zatarta przez Liv? Czytaj także: „Supergirl” z masą efektów specjalnych "iZombie" to bezapelacyjnie lekki, rozrywkowy i przede wszystkim dobry serial, który z każdym odcinkiem pokazuje, jak wykorzystywać ten potencjał i zapowiada, że jeszcze wiele przed nami.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj