Tradycją iZombie jest to, że każdy odcinek to trochę inna Liv, dzięki nowemu mózgowi, który pożarła. Znakomicie to wypada w drugim odcinku, gdzie razem z Majorem tworzą przekomiczny duet poważnego ojca i nastolatki. Być może ich zachowania w tym względzie są trochę przesadzone, bo jednak aż tak drastycznie to nigdy nie wyglądało, ale nie ma to też większego znaczenia. Element humorystyczny wypada kapitalnie. Tego samego nie mogę powiedzieć o trzecim odcinku, gdzie Liv zjadła mózg oświeconego guru jogi. Nie jest to problem Rose McIver, ale po prostu ta postać jest nijaka i nudna. Pomysł na guru jogi jest nietrafiony, bo nie ma w sobie tego akcentu humorystycznego, który zawsze świetnie trafia w tym serialu. Wychodzi to dziwnie i nieprzekonująco. Obydwie sprawy kryminalne mogą się podobać. Są dopracowane, przemyślane i wszelkie zwroty akcji są dobrze akcentowane. Praktycznie nie ma przewidywalności, a całość jest prowadzona atrakcyjne i interesująco. To jest też plus twórców iZombie, że nawet z tak sztampowych pomysłów (romans pasierbicy z ojczymem, szantaż) mogą wyciągnąć coś więcej, coś nietypowego. Wszystkie znaki wskazywały na ojczyma lub córkę, bo tak prowadzona była historia, więc ujawnienie, że to żona zabiła jest pozytywnym zakończeniem sprawy. To samo w kwestii guru, gdzie mordercę mieliśmy od pierwszej sceny, a o tym nie wiedzieliśmy. Szkoda, że więcej seriali kryminalnych tak do tego nie podchodzi. W drugim odcinku twórcy podejmują ważną decyzję, by dać więcej czasu ekranowego Clive'owi. Nie da się ukryć, że ten sympatyczny glina nadal jest tak trochę stereotypem. W odróżnieniu od innych postaci nie dostawał praktycznie w ogóle czasu na rozwój. Nie mogliśmy też go lepiej poznać. To zmienia się w tym odcinku, gdy dowiadujemy się o jego relacji z Wallym i jego matką. Ważne, dobrze przemyślane i pokazujące Clive'a w zupełnie innym świetle. Liczę, że rozwój tego wątku jeszcze będzie mieć dobry wpływ na tę postać. Ravi jest trochę denerwujący w tych odcinkach, aczkolwiek jest to całkowicie usprawiedliwione. Wiemy, że przemawia przez niego zazdrość, emocje, które przysłaniają zdrowy rozsądek. Z jednej strony nawet nieźle to wygląda, gdy ostatecznie zbliża się do Peyton, bo jednak ich relacja jest całkiem sympatyczna. Z drugiej strony kwestia zmuszenia Blaine'a do wzięcia nowego leku wywołuje niesmak. Peyton nawiązała z nim relację i ot tak wraca do Ravi'ego, a przynajmniej wszystko na to wskazuje. Jeśli Blaine wróci do dawnego siebie, będzie to duży błąd twórców serialu. Jego relacja  Peyton jest tym, co dobrze rozwija tę postać w ciekawym kierunku.A tak wszystko wskazuje na to, że wracamy do punktu wyjścia. Oby nie, szczególnie że jego ojciec przejmuje dość skutecznie miano tego złego. Dobrze się rozwija wątek Majora, który trochę odrywa się od Liv i zaczyna prowadzić własną historię. Jasne, jest to powiązane, ale jego szkolenie oraz zmartwienia stanem zdrowia stoją trochę obok tego wszystkiego. Raczej pójdzie to drogą Blaine'a, co może odbyć się z korzyścią dla tej postaci, która nie dostaje zbyt wiele czasu na rozwój w interesującym kierunku. iZombie bawi, emocjonuje i wciąga. Trudno mi narzekać na ten serial. Pewnie, nie wszystko działa na ekranie, jak trzeba, ale rozrywka nadal jest dobra.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj