Właściwie to trzy ostatnie minuty ratują cały epizod. Na początku mamy bowiem standardowe zapychacze. Rozchodzi się o wojnę pomiędzy Robin i matką Barneya, a orężem oraz zapalnikiem jest... jajecznica. Tak, nie przywidziało Wam się. Jajecznica. Taka z jajek. Trzy czwarte odcinka zostało poświęcone tej potrawie.
Mieliśmy już dziwne akcje, ale jajecznica to kolejny poziom absurdalności finałowego sezonu, gdzie liczy się każdy odcinek. Rozumiem, że jest ona tak naprawdę pretekstem do pokazania trudnych relacji pomiędzy Robin a jej przyszłą teściową, ale po co poświęcać temu cały odcinek? Decyzje scenarzystów wydają się czasami mocno kontrowersyjne i chaotyczne, jak gdyby nie mieli zupełnie pomysłu, czym zapełnić poszczególne epizody.
Jajecznica podobno zbawia świat, a ta wykonana przez matkę Barneya jest niesamowita i jednocześnie godzi dwie zwaśnione kobiety. Rychło w czas! Ślub już za 30 godzin!
Drugim wątkiem ponownie jest podróż Marshalla. Nie wiem, czy aktor zdecydował się nie udzielać za bardzo podczas ostatniego rozdziału, ale jego wyprawa trwa już kilka odcinków i mimo że to naturalne, bo przecież każdy odcinek to zaledwie około godziny z życia bohaterów, to jednak ileż można?! Lily cały czas pije, sączy swoje drinki i denerwuje się na wszystko, co ma związek z prawem i sądem.
[video-browser playlist="634092" suggest=""]
Wreszcie przechodzimy do meritum, czyli sławetnej latarni i kilku czerstwych gagów recepcjonisty wymierzonych w Teda. Za namową Lily Ted idzie na latarnię z bohaterką poprzednich epizodów, jego potencjalną nową, niezrównoważoną psychicznie dziewczyną. Na miejscu oczywiście dramat, ale to nieważne, bo nagle twórców olśniło i postanowili pokazać... matkę! A właściwie zaręczyny Teda, które odbyły się w latarni.
Pomysł wspaniały, a jednocześnie mocno ryzykowny. Nie pokazywać najważniejszej postaci przez tyle odcinków, żeby nagle uderzyć z tak ważną nowiną? Nie znając nawet jej charakteru? Wychodzi to mało realistycznie. Nie znając kompletnie osoby, musimy uwierzyć, że Ted postanowił się jej oświadczyć. Podoba mi się koncepcja, ale wolałbym, żeby jednak ten moment nastąpił w końcowej fazie sezonu, a nie początkowej.
Może jestem nieco ironiczny i zbyt ostry dla Jak poznałem waszą matkę, ale bardzo rozczarowuje mnie ten sezon. Wydaje się mocno chaotyczny i nieprzemyślany. Mimo że następujące po sobie odcinki są ze sobą powiązane, to jednak średnio udane. Ocenę podwyższyłem tylko ze względu na wysłuchanie próśb i pokazanie matki. Może teraz już będzie z górki?