Ola (Zofia Stafiej) to zbuntowana nastolatka, która marzy o własnym samochodzie i większej życiowej samodzielności. Chce wyrwać się z rodzimego miasteczka, bo czuje, że nic dobrego już tam na nią nie czeka. Niespodziewane i tragiczne wiadomości z Irlandii, gdzie od lat pracuje jej ojciec, sprawiają, że jest zmuszona przez matkę (Kinga Preis) wyruszyć w daleką podróż. Los rzuca jej nie lada wyzwanie – w imieniu rodziny ma sprowadzić ciało zmarłego do Polski. I nikt się nie garnie do tego, by jej pomóc, nie tylko w odnalezieniu zwłok ojca, ale także przejściu całej skomplikowanej biurokratycznej drogi przewiezienia go do domu. Emigracja przewija się przez ostatnie filmy Piotra Domalewskiego. Była obecna zarówno w nagrodzonej w Gdyni Cichej nocy, jak i krótkometrażowym 60 kilo niczego. Widać, że ten temat reżyserowi siedzi pod skórą i nie daje spokoju. Na szczęście w każdym scenariuszu podchodzi do niego inaczej. Stara się zrozumieć, co kieruje ludźmi, którzy zostawiają swoje rodziny w kraju i jadą za granicę w poszukiwaniu szczęścia. W tym przypadku mamy ojca, który już jakiś czas temu wyjechał do pracy i sumiennie co miesiąc przesyła zarobione pieniądze żonie i dwójce swoich dzieci. Córce Oli obiecał nawet samochód, jeśli ta zdobędzie prawo jazdy, co jej zbytnio nie wychodzi. Nie jest to wyrodny ojciec zapominający o rodzinie. Widać jednak, że z biegiem czasu ich więzi uległy rozluźnieniu. Dla dzieci stał się jedynie głosem w słuchawce. Córka powoli zaczyna postrzegać go jako obcego faceta noszącego miano jej ojca. Traci do niego nie tylko szacunek, ale i uczucia. Żona jest uzależniona od pieniędzy, które przesyła, bo z racji tego, że ich syn jest niepełnosprawny, to cały wolny czas poświęca jemu, przez co sama nie może znać pracy. Głową rodzinny staje się Ola. Dziewczyna jest zaradna, pracuje na myjni, więc zarabia jakieś pieniądze, zna też angielski. Domalewski pokazuje rodzinę, w której to dziecko musi opiekować się rodzicem. Niestety matka wychodzi z założenia, że ma większą mądrość życiową, i ignoruje to, co córka ma do powiedzenia. Kurczowo jednak trzyma się jej, odbierając każdą możliwość usamodzielnienia, która mogłaby w przyszłości skutkować wyprowadzką z domu i pozostawieniem jej samej. Widz może się tylko domyślać, że jest to spowodowane strachem, a nie złą wolą. Piotr Domalewski sporo zaryzykował, obsadzając w głównej roli mało znaną Zofię Stafiej, ale opłaciło się. Aktorka znakomicie odnajduje się w roli buntowniczej Oli, która nie daje się stłamsić światu i nie cofnie się przed niczym, by osiągnąć swój cel. Dla niej nie ma rzeczy niemożliwych. Jeśli wszystkie drzwi są pozamykane, to wejdzie oknem. Widz jej kibicuje, widząc tę niezłomność ducha. Stafiej znakomicie daje sobie radę również w scenach, w których musi grać po angielsku. Jest bardzo przekonywująca i naturalna podczas tych rozmów. Jestem pewien, że dostarczy widzom jeszcze niejedną znakomitą kreację. Świetnie wypada także Kinga Preis jako matka, której przywiązanie do katolickich wartości zakłada klapki na oczy i uniemożliwia trzeźwe oszacowanie sytuacji. Jest gotowa wydać wszystkie zaoszczędzone pieniądze i tym samym zaprzepaścić najbliższą przyszłość swoich dzieci, byle tylko ciało męża spoczęło na katolickim cmentarzu w kraju. Arkadiusz Jakubik już nas przyzwyczaił do tego, że nawet z najmniejszej roli potrafi wyciągnąć 110% i tak dzieje się i tym razem. Nie wiem, jak ten aktor to robi, ale w każdej roli jest bardzo ludzki. Widz szybko się do niego przekonuje. Pośrednik pracy, w którego się wciela, pomimo tego, że nie dostaje dużo czasu na dużym ekranie, przykuwa uwagę w każdej minucie.
foto. materiały prasowe
Jak najdalej stąd wali prawdą między oczy, pokazując, jak bardzo rodzinny oddalają się od siebie, gdy żyją na odległość. Jak niezbędna jest ta bliskość i kontakt z najbliższymi. Ola podczas swojej podróży do Irlandii poznaje na nowo swojego ojca. Wcześniej podświadomie myślała o nim jak o kłamcy i tchórzu, który nie radził sobie w domu, więc uciekł za granicę, tłumacząc się chęcią zarobienia większych pieniędzy dla rodziny. Po seansie z widzem na długo zostanie krótki monolog wygłoszony przez postać graną przez Arkadiusza Jakubika, która w znakomity sposób opisuje sposób postrzegania rodaków na emigracji przez tysiące polskich rodzin. Są to bardzo gorzkie słowa, ale ktoś musiał je w końcu powiedzieć na głos. Moim zdaniem Jak najdalej stąd jest najlepszym filmem Domalewskiego. Pokazuje, że ten reżyser cały czas się rozwija. Szuka nowych historii oraz nowych twarzy, które te histerię pomogą mu opowiedzieć. Oby następny serialowy projekt, który realizuje dla Netflixa, był tak samo udany.  
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj