Założenia fabularne filmu Nine Lives są banalne i poruszają się w obrębie klasycznych, stereotypowych wątków. Głównym bohaterem jest grany przez Kevina Spaceya właściciel korporacji opętany myślą o zbudowaniu najwyższego wieżowca. W pogoni za tym celem zapomina o rodzinie i urodzinach córki. Rzutem na taśmę kupuje jej wymarzony prezent: kota. Dochodzi jednak do wypadku i bohater budzi się w ciele czworonoga. Dalej widz obserwuje już typową historię o odkupieniu i odnalezieniu prawdziwych wartości w życiu. W ciele kota Tom Brand musi przewartościować swój światopogląd, ale też uporać się z problemami rodzinnymi, spiskiem rodzącym się w zarządzie firmy oraz odnaleźć sposób na odzyskanie własnego ciała, zanim to nie zostanie odłączone od aparatury podtrzymującej życie. Teoretycznie Jak zostać kotem ma być kinem familijnym, ale pod tym hasłem kryje się raczej produkcja dla dzieci - i to tych raczej młodszych, dla których szczytem fascynacji może być Hannah Montana czy inne niezwykle sztuczne produkcje, emitowane na przykład na Disney Channel. Faktycznie, patrząc po widowni w wieku wczesnopodstawówkowym, można odnieść wrażenie, że to obraz potrafiący rozbawić. Niestety, dotyczy to tylko tej grupy widzów. No url Filmy dla dzieci rządzą się oczywiście swoimi prawami: jak choćby uproszczoną fabułą i prostymi gagami, ale współczesne produkcje potrafią przy tym nie być głupie i zawierać drugi poziom, czytelny dla nieco starszego widza. W tym przypadku go zabrakło: Jak zostać kotem nie posiada ani interesującej historii, ani choćby prób pokazania bardziej inteligentnego humoru niż seryjnych upadków tytułowego, nieporadnego zwierzaka. Zresztą CGI w tym wypadku straszliwie zawodzi – animacje Pana Puszka mają poniekąd odwzorowywać jego ludzką naturę, ale w większości przypadków przedstawiają się nierealistycznie. Teoretycznie atutem powinna być obsada aktorska: wszak obok Spaceya występują w tym filmie m.in. Christopher Walken czy Jennifer Garner. Dostosowują się oni jednak do konwencji, serwując przerysowaną mimikę i gestykulację (o Malinie Weissman, grającej córkę Branda, nawet nie warto wspominać, bo wyraźnie wzoruje się na sztucznych grymasach znanych z ww. produkcji). Tak więc przesada i nienaturalność wyziera z każdego elementu Jak zostać kotem. Film w polskich kinach pokazywany będzie z dubbingiem, w którym głos pod Spaceya i Pana Puszka podkłada Tomasz Kot. Zbieżność nazwiska i roli nawet bawi, ale rezultat pracy polskich aktorów już nieszczególnie… Przyznaję jednak, że fabularny film z dubbingiem ostatni raz oglądałem wieki temu i nie mam porównania. Niemniej w większości przypadków głosy i wygłaszane kwestie niezbyt pasowały. Jeśli Jak zostać kotem miał być propozycją dla całej rodziny, to cel ten nie został spełniony. Dzieciom zapewne się spodoba, reszta będzie na seansie zgrzytać zębami, patrząc na wylewającą się z ekranu plastikową sztuczność. I tylko trochę szkoda Spaceya, który nawet w ludzkiej postaci zdaje się pytać: „Co ja tutaj robię”?
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj