Reżyserka Sharrock, która wcześniej zrealizowała tylko Zanim się pojawiłeś, na swój drugi projekt wybrała ekranizację opowiadania autorstwa Katherine Applegate zatytułowaną Jedyny i niepowtarzalny Ivan. Jest to inspirowana prawdziwą historią opowieść o Gorylu Ivanie (Sam Rockwell), który jako dziecko został wywieziony z dżungli i zamieszkuje między ludźmi. Mack (Bryan Cranston) wraz z żoną wychowują go jak swoje dziecko. Przynajmniej tak długo jak goryl jest niewielkich rozmiarów, gdy jednak zaczyna mocno rosnąć, jego przybrany ojciec obmyśla „genialna” plan - otworzy cyrk w pobliskim centrum handlowym. Pomysł okazuje się wielkim sukcesem. Widzowie tłumnie przyjeżdżają całymi rodzinami, by podziwiać wielkiego „groźnego goryla”. Niestety, show po kilku latach powszednieje, co oznacza, że coraz mniej ludzi przyjeżdża, by oglądać zwierzęta. Zyski maleją, co zmusza Macka do kombinowania, jak tu odmienić los cyrku. Jeśli mu się to nie uda, będzie musiał sprzedać zwierzęta, które traktuje jak swoją rodzinę.   Aktor i scenarzysta Mike White, który był odpowiedzialny za stworzenie scenariusza średnio wywiązał się ze swojego zadania. Nie potrafił się on bowiem zdecydować, w którą stronę chce zmierzać z całą opowieścią. Przez co cały drugi akt wydaje się być jakąś osobną historią gwiazdy, która nie może sobie poradzić z tym, że zostaje zastąpiona przez kogoś młodszego. Gdy przymkniemy oko na to niedopatrzenie, to dostajemy bardzo pozytywną historię zwierząt, które pragną żyć na wolności. Zostały jej pozbawieni w bardzo młodym wieku i do niej tęsknią, chociaż potrafią dostosować się do panujących warunków. Z występów w cyrku czerpią nawet przyjemność, ale to dlatego, że nie znają innego życia. Nie jest to mroczna opowieść typu Dumbo od Tima Burtona. Tu nie ma czarnych charakterów. Nikt naszym bohaterom źle nie życzy, nikt im nie zagraża. Oczywiście jest Mack, któremu czasami puszczają nerwy, jak choćby w scenie, w której zmusza małe słoniątko do nauki sztuczek. Jednak to można bardziej porównać do frustracji rodzica, który pomimo wielogodzinnych nauk, nie jest w stanie uzyskać prostej rzeczy od swojego dziecka. Jego złość objawia się jedynie podniesionym głosem. Nigdy nie użył przemocy fizycznej względem swoich podopiecznych. Z racji tego, że jest to produkcja Disneya, to obsada dubbingowa jest wręcz gwiazdorska. Usłyszymy w niej m.in.: Angelinę Jolie jako słonicę Stellę, Helen Mirren jako pudla Snickersa, Danny’ego DeVito jako kundla Boba czy Rona Funchesa jako króliczka Murphy’ego. Każdy z głosów został perfekcyjnie dobrany i idealnie oddaje charakter bohaterów. Oczywiście cały ciężar opowieści spada na Sama Rockwella, który świetnie daje sobie radę, dając swoim głosem ogromne ciepło tytułowemu Ivanowi. Dzięki niemu widz z miejsca lubi tego bohatera i mu kibicuje. Czuje jego radość i ból. Jest w stanie zrozumieć jego położenie. Twórcom także udało się w idealny sposób uchwycić więź, jaka łączy goryla z jego przybranym ojcem. Podobnie jak Rockwell tak i Bryan Cranston wkłada całe swoje serce w graną postać i łatwo można to wyczuć. Dzięki obu panom Jedyny i niepowtarzalny Ivan jest opowieścią pełną miłości i nauki dla najmłodszych widzów o tym, czym dla zwierząt jest wolność. Jestem przekonany, że już po jednym seansie mało które dziecko będzie chciało iść do cyrku. Pod względem wizualnym ta produkcja stoi na najwyższym poziomie. Zwierzęta wyglądają jak żywe, ich mimika czy ruchy są bardzo rzeczywiste. Widać, że wytwórnia nie szczędziła funduszy na efekty komputerowe. Wiem, że ten film miał być pokazywany w kinach i pandemia zmieniła ten plan. Mam jednak nadzieję, że gdyby oryginalnie miał debiutować na platformie Disney+, byłby zrealizowany z równie dużym rozmachem.
fot. Disney+
Jedyny i niepowtarzalny Ivan to typowa disneyowska produkcja, która znakomicie pasuje do platformy streamingowej Disney+ swoją lekkością. Swoim charakterem przypomina produkcje, która firma Myszki Mickey serwowała nam w latach 90. na kasetach wideo. Ten tytuł nie nadaje się na duży ekran, to raczej produkcja do obejrzenia w domu na kanapie w piątkowy wieczór. Historia Ivana, który 27 lat swojego życia spędził w cyrkowej zagrodzie i przez ten czas ani razu nie opuścił centra handlowego, by poczuć trawę pod łapami, ciepło słońca na swoim futrze, podmuch wiatru czy choćby po to spojrzeć w niebo jest smutną historią, ale jej finał daje wiarę w ludzi. Pokazuje, że nie wszyscy mają dobro zwierząt za nic. Disney od zawsze robił filmy z morałem, mającym pokazać najmłodszym widzom, że mogą swoimi czynami uczynić ten nasz świat lepszym miejscem. I to jest właśnie taki film.  
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj