Jung_E to na pewno kolejny dowód na to, że jak Koreańczycy biorą się za kino gatunkowe, robią to pomysłowo i niekonwencjonalnie. Ten świat intryguje już na wstępie – jego potencjał fabularny jest nie do podważenia. Teoretycznie kwestia umierającej planety, ucieczki ludzkości w kosmos i wojny to nic oryginalnego, ale klucz do sukcesu leży w detalach. A te potrafią zaciekawić i pokazują, że w tej konwencji można stworzyć coś wyjątkowo atrakcyjnego. Musimy ustalić sobie jedną rzecz: Jung_E to nie jest rozrywkowe kino science fiction dla widza, który oczekuje akcji, wybuchów i fajerwerków. Reżyser Yeon Sang-ho w swoim stylu łączy elementy rozrywkowe z dramatem, który ma przekazać coś więcej. W tym przypadku stara się przeanalizować aspekty, które czynią nas ludźmi. Na podstawie wiwisekcji pracowników i właścicieli laboratorium – tworzącego bojową sztuczną inteligencję przez kopiowanie umysłów żyjących osób – pokazuje różne zachowania, postawy i granice, w których człowieczeństwo zaczyna się zacierać. Trudno odmówić reżyserowi ambicji. Szkoda więc, że poległ jako scenarzysta. Jego przesłanie nie buduje odpowiednich emocji – rozmywa się pod koniec, nie dając satysfakcjonującej konkluzji. Pod tym kątem historia zawodzi, bo relacja matki i córki powinna być czymś poruszającym – sprawić, że wczujemy się tę w opowieść. W którymś momencie fabuły to wszystko wydaje się dziwnie oczywiste i wykalkulowane, zatraca swoje serce i nie pozwala wybrzmieć tematom, które reżyser chciał podjąć.
Fot. Netflix
Filmowiec tym razem nie do końca radzi sobie z budową narracji, która jest rwana, i chaotycznym tempem. Często wkradają się dłużyzny, które do niczego nie prowadzą, bo mało mówią o głównej postaci i przez to niczego nie wnoszą. Fajnie wybrzmiewa natomiast motyw korporacyjnego świata i wyzysku jednostki, która oddała pełne prawo do decydowania o sobie. Całość z czasem nabiera sensu i potrafi dać do myślenia. Kłopot w tym, że gdy twórca skupia się na szefowej programu badawczego i zarazem córce wojowniczki będącej podstawą sztucznej inteligencji, Jung_E nudzi – staje się ckliwy i przesadnie melodramatyczny. Ten problem przekłada się również na sceny, gdy w grę wchodzą moralno-etyczne dylematy postaci. Są one mało pomysłowym odtworzeniem schematów. Szkoda, bo to właśnie przez to produkcja okazuje się klapą, marnującą potencjał na coś o wiele lepszego. Dwie aktorki dają z siebie wszystko, ale ich wysiłki są marnowane. To nie oznacza, że Jung_E to zły film. Gdy obok ślamazarnie prowadzonych elementów pojawia się akcja, wówczas dostajemy energię i emocje – jest pazur! Trzeba pochwalić niesamowite wykonanie. Walka najemniczki z robotami to prawdziwe widowisko – ekscytujące i szalenie dobre. Do tego efekty specjalne (praktyczne i komputerowe) są z najwyższej półki. Nawet gdy na ekranie walczą postacie CGI, wygląda to świetnie. Nie ma skazy, która wybijałaby nas z immersji. Pod tym kątem Jung_E to kawał kapitalnej rozrywki. Ostatecznie trudno powiedzieć, że Jung_E to produkcja, którą warto obejrzeć. Choć technicznie jest dopracowana i widowiskowa, to jej część fabularna, emocjonalna i tematyczna stanowi festiwal złych decyzji i niespełnionych ambicji. Film często się dłuży i  zwyczajnie nudzi, zamiast angażować poważnymi tematami. Po filmowcu z tak dobrymi tytułami na koncie można było oczekiwać więcej.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj