Jung_E - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 20 stycznia 2023Jung_E to przykład na to, jak Koreańczycy kreatywnie podchodzą do gatunku science fiction. Co tym razem dał nam reżyser Yeon Sang-ho, znany z Zombie Express i Hellbound?
Jung_E to przykład na to, jak Koreańczycy kreatywnie podchodzą do gatunku science fiction. Co tym razem dał nam reżyser Yeon Sang-ho, znany z Zombie Express i Hellbound?
Jung_E to na pewno kolejny dowód na to, że jak Koreańczycy biorą się za kino gatunkowe, robią to pomysłowo i niekonwencjonalnie. Ten świat intryguje już na wstępie – jego potencjał fabularny jest nie do podważenia. Teoretycznie kwestia umierającej planety, ucieczki ludzkości w kosmos i wojny to nic oryginalnego, ale klucz do sukcesu leży w detalach. A te potrafią zaciekawić i pokazują, że w tej konwencji można stworzyć coś wyjątkowo atrakcyjnego.
Musimy ustalić sobie jedną rzecz: Jung_E to nie jest rozrywkowe kino science fiction dla widza, który oczekuje akcji, wybuchów i fajerwerków. Reżyser Yeon Sang-ho w swoim stylu łączy elementy rozrywkowe z dramatem, który ma przekazać coś więcej. W tym przypadku stara się przeanalizować aspekty, które czynią nas ludźmi. Na podstawie wiwisekcji pracowników i właścicieli laboratorium – tworzącego bojową sztuczną inteligencję przez kopiowanie umysłów żyjących osób – pokazuje różne zachowania, postawy i granice, w których człowieczeństwo zaczyna się zacierać. Trudno odmówić reżyserowi ambicji. Szkoda więc, że poległ jako scenarzysta. Jego przesłanie nie buduje odpowiednich emocji – rozmywa się pod koniec, nie dając satysfakcjonującej konkluzji. Pod tym kątem historia zawodzi, bo relacja matki i córki powinna być czymś poruszającym – sprawić, że wczujemy się tę w opowieść. W którymś momencie fabuły to wszystko wydaje się dziwnie oczywiste i wykalkulowane, zatraca swoje serce i nie pozwala wybrzmieć tematom, które reżyser chciał podjąć.
Filmowiec tym razem nie do końca radzi sobie z budową narracji, która jest rwana, i chaotycznym tempem. Często wkradają się dłużyzny, które do niczego nie prowadzą, bo mało mówią o głównej postaci i przez to niczego nie wnoszą. Fajnie wybrzmiewa natomiast motyw korporacyjnego świata i wyzysku jednostki, która oddała pełne prawo do decydowania o sobie. Całość z czasem nabiera sensu i potrafi dać do myślenia. Kłopot w tym, że gdy twórca skupia się na szefowej programu badawczego i zarazem córce wojowniczki będącej podstawą sztucznej inteligencji, Jung_E nudzi – staje się ckliwy i przesadnie melodramatyczny. Ten problem przekłada się również na sceny, gdy w grę wchodzą moralno-etyczne dylematy postaci. Są one mało pomysłowym odtworzeniem schematów. Szkoda, bo to właśnie przez to produkcja okazuje się klapą, marnującą potencjał na coś o wiele lepszego. Dwie aktorki dają z siebie wszystko, ale ich wysiłki są marnowane.
To nie oznacza, że Jung_E to zły film. Gdy obok ślamazarnie prowadzonych elementów pojawia się akcja, wówczas dostajemy energię i emocje – jest pazur! Trzeba pochwalić niesamowite wykonanie. Walka najemniczki z robotami to prawdziwe widowisko – ekscytujące i szalenie dobre. Do tego efekty specjalne (praktyczne i komputerowe) są z najwyższej półki. Nawet gdy na ekranie walczą postacie CGI, wygląda to świetnie. Nie ma skazy, która wybijałaby nas z immersji. Pod tym kątem Jung_E to kawał kapitalnej rozrywki.
Ostatecznie trudno powiedzieć, że Jung_E to produkcja, którą warto obejrzeć. Choć technicznie jest dopracowana i widowiskowa, to jej część fabularna, emocjonalna i tematyczna stanowi festiwal złych decyzji i niespełnionych ambicji. Film często się dłuży i zwyczajnie nudzi, zamiast angażować poważnymi tematami. Po filmowcu z tak dobrymi tytułami na koncie można było oczekiwać więcej.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat