Tom 5. Złotej Kolekcji Kajka i Kokosza zawiera kilka niezwiązanych ze sobą humorystycznych opowieści, stanowiących esencję tego, co najlepsze w przygodach dzielnych wojów z Mirmiłowa.
Egmont po raz piąty zabiera nas w nostalgiczną podróż do okresu, gdy umysłami młodych komiksomaniaków rządzili superbohaterowie o imionach Kajko i Kokosz.
Najnowszy tom Złotej Kolekcji pod względem zawartości niewiele różni się od poprzednich – komiczne przygody wojów stanowią meritum wydania, ale równie ważne są obszerne materiały dodatkowe. Rzucają one światło dzienne na życie i pracę
Janusza Christy oraz ujawniają wiele interesujących smaczków i ciekawostek związanych z opowieściami o wojach Mirmiła. Materiały uzupełniające, składające się w dużej mierze z interesujących archiwów, liczą sobie około sześćdziesięciu stron, więc są raczej istotną częścią komiksu. Należy je traktować w kategorii gratki dla największych fanów Kajka i Kokosza – ludzi, którzy niegdyś zaczytywali się w obrazkowych opowieściach, ale nie mieli możliwości poznania kontekstu powstawania ich ulubionych historii. Z materiałów dołączonych do komiksu dowiemy się na przykład, jak to naprawdę było z podobieństwami Kajka i Kokosza do Asteriksa i Obeliksa. Nie trzeba być wnikliwym obserwatorem, żeby zauważyć elementy wspólne pomiędzy bohaterami wykreowanymi przez Christę i Uderza. Swojego czasu polski autor był nawet oskarżany o kradzież pomysłów. W omawianym tomie poznamy szerszy kontekst tej kontrowersyjnej sytuacji.
Oprócz historycznych ciekawostek, jak ta powyższa, w piątym tomie znajdziemy między innymi wywiad z kolorystą, alternatywne okładki, scenariusz niewydanego komiksu czy nawiązania wyjaśniające nieco kontekst niektórych opowieści. Jest tego naprawdę dużo, ale nie da się ukryć, że z zawartości uzupełniającej ucieszą się przede wszystkim najwierniejsi fani sztuki Janusza Christy. Ci nieco bardziej „niedzielni” na szczęście też nie będą mieli na co narzekać, bo zaprezentowane w tomie opowieści komiksowe mogą być wyznacznikiem stylu autora. Jedyny wyjątek stanowi pierwsza, dość osobliwa historia, którą należy traktować raczej w kategorii metażartu niż pełnoprawnej fabuły z uniwersum Kajka i Kokosza. Niejaki Profesor Stokrotek żyjący w „przyszłości” wynajduje wehikuł czasu i sprowadza do siebie dwóch dzielnych wojów z Mirmiłowa. Jak łatwo się domyślić, Kajko i Kokosz mają wielkie problemy, żeby odnaleźć się w nowej rzeczywistości.
Wynalazek profesora 100-krotka nie jest obszernym rozdziałem, więc bardzo szybko wracamy do zamierzchłych czasów, żeby już do samego końca delektować się szaloną ganianiną wojów, zbójcerzy, smoków i czarownic. To na tym etapie chronologii Kajka i Kokosza na pierwszy plan trafili: Hegemon, Kapral, Oferma i pozostali zbójcerze. W poprzednim tomie zastąpili oni wciąż zmieniających się randomowych antagonistów, którzy bezskutecznie próbowali zdobyć Mirmiłowo. Zbójcerze również nie odnoszą sukcesów na tym polu, ale dzięki zabawnym atrybutom poszczególnych łotrów, ich porażki są jeszcze bardziej kuriozalne. Niezwykle ważną rolę w omawianym tomie odgrywa również smok Miluś. Co ciekawe, jego historia nie ma charakteru proceduralnego – wciąż się rozwija i ma swój wzruszający finał. Owa ciągłość jest dość nietypowa dla przyjętej przez Janusza Christi formy, bo większość przygód Kajka i Kokosza tworzy niezależną, zamkniętą formę, dla której to, co się wydarzyło wcześniej, nie ma większego znaczenia.
Tom 5
Złotej Kolekcji zamyka świetny
Festiwal Czarownic – bezapelacyjna klasyka, którą pod względem popularności przebija chyba tylko
Szkoła latania. Świetny dowcip i multum rozbrajających pomysłów. Od gigantycznego Mirmiła, przez „magiczną” michę Zbójcerzy, aż po „kurort wypoczynkowy” w warowni Hegemona. Ta bezpretensjonalna komedia rozbawi zarówno młodszych, jak i starszych czytelników. Co ciekawe, wcześniejszy rozdział, pod tytułem
Cudowny lek, stawia większy nacisk na fantastykę niż humor (szczególnie w drugiej części opowieści). Niezależnie, czy Christa uderza w poważniejsze tony, czy bawi się formą i treścią, trudno jego dzieła pomylić z innymi. To po prostu kwestia stylu i to powinien być koronny argument w dyskusji z tymi, którzy w opowieściach o Kajku i Kokoszu widzą kalkę Asteriksa i Obeliksa.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h