Klasyka polskiego komiksu dostała właśnie nowe, świetne wydanie. Czy wśród naszych czytelników są tacy, którzy nie znają Kajka i Kokosza? Jeśli tak, to właśnie pojawia się doskonała okazja, żeby zapoznać się z wojami Mirmiła.
W moim przypadku recenzji Kajka i Kokosza nie sposób napisać bez odniesień do własnych doświadczeń i bez mocno subiektywnego spojrzenia na dzieło Janusza Christy. W poniższym tekście będzie więc nieco emocji, ale tak to już jest, gdy bierze się na ruszt opowieści kształtujące dzieciństwo. Pierwiastek sentymentalny jest tu ogromny i jak pokazują niektóre tendencje we współczesnej popkulturze, fani często są bezbronni wobec dzieł przypominających stare dobre czasy. Zarówno kreatywni twórcy, jak i cyniczni producenci wiedzą, jak przełożyć to na finansowy sukces, więc nostalgia nie zawsze wykorzystywana jest dla dobra odbiorcy. W przypadku Kajka i Kokosza nie ma takiego problemu. Po pierwsze, zawartość komiksu broni się sama, po drugie, wydawnictwo zostało stworzone z wielkim szacunkiem zarówno dla czytelnika, jak i materiału źródłowego. W poniższym tekście zrecenzujemy drugi tom przygód Kajka i Kokosza, pod tytułem Szranki i konkury.
Jako mały chłopiec uzbierałem większość zeszytów z cyklu Kajko i Kokosz. W swojej kolekcji miałem też Szranki i konkury – wydawnictwo trafiło do mnie w wersji czarno-białej i podzielone było na kilka części. Już wtedy zauroczyła mnie opowieść o dwóch wojach, z których jeden był duży i silny, a drugi mniejszy i inteligentny. Lekko napisana opowieść była przede wszystkim zabawna. Cytaty z komiksu stały się kopalnią błyskotliwych tekstów, które szybko weszły do podwórkowego żargonu. Każdy wątek miał w sobie ładunek komiczny, wywołujący uśmiech u czytającego, nie wprowadzał jednak opowieści na dygresyjne manowce. Teraz, po niespełna trzydziestu latach, z lekkim niedowierzaniem muszę przyznać, że powyższe wciąż działa! Komiks Kajko i Kokosz nadal potrafi rozbawić. Na czym polega fenomen opowieści Janusza Christy?
Zanim rozłożymy Szranki i konkury na czynniki pierwsze, warto streścić pokrótce fabułę. Kajko i Kokosz zostają wplątani w perypetie miłosnego trójkąta – zadufanej w sobie Fochny, rymującego rycerza Wita i potężnego kasztelana Wojmiła. Dwóch panów zakochuje się w rozkapryszonej dziewczynie i zgadza się spełniać jej zachcianki. Jak na chimeryczną dziewoję przystało, życzy ona sobie niemożliwego. Trafieni strzałą Amora wysyłają dzielnych wojów Mirmiła na poszukiwania unikatowych przedmiotów. Tak rozpoczyna się wyścig, w którym Kajko i Kokosz rywalizują ze sobą. Bohaterowie trafiają między innymi na wyspę wikingów, którzy szykują się właśnie do ataku na słowiańskie ziemie. Spotykają też niejakiego żar-ptaka i zmagają się z problemami wynikłymi z przedawkowania specyfiku na porost włosów.
Szranki i konkury to z jednej strony przygodowy komiks drogi, z drugiej zbiór skeczy i gagów, które nierzadko ocierają się o absurd i łamią reguły obranej konwencji. Kajko i Kokosz, mimo że uważany jest za komiks skierowany do młodszego czytelnika, absolutnie nie ma w sobie nic infantylnego. Dlatego też dorosły odbiorca będzie dobrze bawił się podczas lektury. Prezentowany humor działa doskonale zarówno na płaszczyźnie kąśliwych i błyskotliwych ripost, jak i oryginalnych rozwiązań sytuacyjnych. To po prostu kawał dobrze ogranego scenariusza, którego nie powstydziłby się René Goscinny, autor Asteriksów i Mikołajków. Trudno nie uśmiechnąć się, patrząc, jak Kokosz edukuje krnąbrnego nordyckiego młodzieńca siłą pięści, a ten krzyczy do niego: „to średniowieczne metody!!!”. Jak zachować powagę, gdy okazuje się, że wikingowie mają placówkę naukową zajmującą się przepowiedniami, a romantyczny Wit prawie każdą akcję kwituje soczystym rymem? Praktycznie na każdej stronie komiksu kryje się wyborny, a często przewrotny, żart, który sprawia, że czytającemu nie grozi nuda i monotonia.
Kluczem do sukcesu wydaje się to, co możemy przeczytać w obszernym wstępie. Współpracująca z Christą scenarzystka dyskutowała z autorem na temat zawartości tworzonego przez nich komiksu. Rysownik przekonywał pisarkę, że strona graficzna jest ważniejsza i że treść nie musi być mocno rozbudowana. W dzisiejszych czasach jest to kontrowersyjna teza, jednak w przypadku Kajka i Kokosza to podejście spełniło swoją funkcję w stu procentach. Szranki i konkury są czytelne, klarowne, a wszystkie działania bohaterów właściwie umotywowane. Nie ma tu zbędnych dialogów – kilka zdań na klatkę komiksową wystarcza, żeby odpowiednio pokierować akcją. Ta lakoniczność w treści działa w służbie humoru sytuacyjnego, który przecież nie potrzebuje dodatkowych słów. Wybitna robota – ze świeczką szukać w dzisiejszych czasach tak świetnie wyważonych fabuł.
Dopełnieniem komiksowej opowieści jest zestaw dodatków rzucający światło dzienne na wiele interesujących szczegółów związanych z twórczością Janusza Christy. Nie jest to lektura obowiązkowa, bez której Szranki i konkury nie wybrzmiewają należycie, ale ten pieczołowicie opracowany background jest wielce satysfakcjonujący, szczególnie dla tych, którym Kajko i Kokosz towarzyszy już od dawna.
Jeśli zastanawialiście się kiedyś, co tworzy polską popkulturę, to podczas lektury omawianego tomu dostaniecie odpowiedź. Pod względem wartości komediowej komiks Kajko i Kokosz dla wielu z nas zawsze był literackim odpowiednikiem klasycznych polskich komedii z lat osiemdziesiątych typu Miś, Brunet wieczorową porą czy Zmiennicy. Do tego dochodzi jeszcze baśniowa estetyka, historyczne inspiracje i fantastyka, która w Szrankach i konkurach nie gra jeszcze pierwszych skrzypiec. Wszystko to tworzy unikatowy kolaż, dzięki któremu lektura komiksu sprzed kilkudziesięciu lat jest tak zaskakująco odświeżająca.