Cel przyświecający twórcom filmu Kamerdyner od samego początku jest jasny. Obraz ten ma przede wszystkim oddać sprawiedliwość ludowi, który przeżył nie jedną zawieruchę, a mimo to wciąż zepchnięty jest na margines historii. Wspominając o ofiarach wojen, które rozegrały się w XX wieku, mało kto pamięta o Kaszubach. Tymczasem, jak przekonują pomysłodawcy projektu, pamiętać nie tylko warto, ale wręcz wypada. Zanim jednak widzowie udali się do kin, do księgarni trafiła książka o tym samym tytule. Zgodnie z zapewnieniami twórców – Marka Klaty, Pawła Palińskiego, Mirosława Piepka i Michała Pruskiego, zawiera ona wszystko to, co scenariusz filmowy, a nawet odrobinę więcej. Wydarzenia historyczne, w przypadku Kamerdynera, są tłem dla życia głównych bohaterów. Pierwsze skrzypce w tym wypadku gra dwójka młodych ludzi. On – Kaszub, podejrzanego pochodzenia i ona – Niemka, dobrze urodzona arystokratka. Teoretycznie oboje stoją po przeciwnych stronach barykady. Jednak, jak się okazuje, wszystko to, co na Kaszubskiej ziemi, nie może być czarno-białe. Nie wszyscy Niemcy są źli, nie każdy Kaszub czuje się Polakiem. Bez względu na to, młodych dzieli przepaść, łączy zaś przepiękna miłosna historia. Losy Mateusza i Marity są centrum wszelkich innych wydarzeń. To one pochłaniają największą część naszej uwagi, jednak nie całą i to warte jest szczególnego podkreślenia. Naszym bohaterom towarzyszymy już od chwili urodzenia, czyli roku 1900, i nie opuszczamy ich aż do momentu schyłku II wojny światowej. Tak oto na kartach książki przewija się ponad 40 lat historii. Poboczni bohaterowie także mają w niej swoje trzy grosze do wtrącenia. Hermann von Kraus, ojciec Marity, musi pogodzić się utratą części majątku na rzecz niepodległej Polski, Bazyli Miotke, ojciec chrzestny Mateusza, stara się znaleźć równowagę między tym co Polskie, Niemiecki i Kaszubskie, a Józek Formela, miejscowy mąciwoda, zastanawia się nad tym czyją stronę najbardziej opłaca się trzymać. Co ciekawe, każda z poszczególnych historii ma w sobie ziarenko prawdy. Książka powstała na podstawie wspomnień Mirosława Piepka, który sam urodził się w Starzynie, głównym miejscu akcji. Postacie i wątki są najczęściej wynikiem połączenia kilku prawdziwych życiorysów i zdarzeń. Tym bardziej poruszające staje się spotkanie z literackimi tworami, które niosą w sobie cząstki dawniej żyjących.
Źródło: Agora
Ostatnimi czasy książki odwołujące się do historii naszego kraju pojawiają się jakby częściej. Być może twórców do kreowania naiwnych historii o potędze i poświęceniu naszego narodu, mobilizuje panująca powszechnie moda na patriotyzm. Całe szczęście nie wszyscy podporządkowują się temu prądowi. Autorzy Kamerdynera są tym chlubnym wyjątkiem. Ich dzieło nie jest kolejną wyliczanką pochlebstw pod adresem Polaków. Jeśli już ktokolwiek jest tutaj podniesiony do rangi bohatera to raczej Kaszubi, którzy ze swoim uporem i zaciętością radzą sobie nawet w najcięższych warunkach. Większość z nich z nadzieją czeka na wyzwolenie Polski, z którą czują się duchowo związani. Liczą na to, że wraz z powrotem na łono ojczyzny ich codzienność stanie się nieco bardziej znośna. Jak gorzko musi zatem smakować polskość, która przynosi tylko większe niż dotychczas zamieszanie? Polacy nie witają Kaszubów z otwartymi ramionami. Patrzą na nich dokładnie tak, jak wcześniej patrzyli Niemcy, z nieuzasadnioną wyższością. Kamerdyner uświadamia nam o jak wielu cichych bohaterach tamtych czasów powinniśmy się jeszcze dowiedzieć.
Nie da się ukryć, że książka, pomimo wielu pobocznych wątków, jest przede wszystkim zapisem pięknej, romantycznej miłości. I tutaj pojawia się zasadnicze pytanie - czy ktoś w dzisiejszych czasach chce jeszcze czytać o takiej miłości? Czy nie zgubi nas nowoczesne podejście, powszechna skłonność do wyśmiewania tego, co wzniosłe? Nawet jeśli z natury jesteśmy cynikami, to historia Marity i Mateusza ma duże szanse poruszyć w nas głęboko zakopane pokłady romantyzmu. I nie jest to cukierkowo-różowy romantyzm rodem z tanich romansideł. Nie dość, że młodych kochanków dzieli pochodzenie, to być może łączy ich pokrewieństwo. Myśl o tym nie opuszcza ich nawet o krok. Wszyscy w okolicy plotkują na ich temat. Kibicuje im niewielu. Przeciwności mnożą się każdego dnia, a mimo to oni wciąż robią wszystko by być razem. Mimo że brzmi to dość naiwnie, to nie jest historia o tym, że miłość jest w stanie przezwyciężyć każdą trudność. Kamerdyner trudno uznać za lekką lekturę na weekend. Czytając ją będziecie z każdą stroną coraz częściej bić się z własnymi myślami. Jeśli natomiast jesteście gotowi na pojedynek własnych oczekiwań i przekonań z brutalną rzeczywistością tamtych czasów, to jest to dla was pozycja obowiązkowa.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj