Kandahar to nowy film akcji z Gerardem Butlerem w roli głównej. Fabuła skupia się na Tomie Harrisie, tajnym agencie CIA, który został wysłany na misję do Iranu z jasnym celem do wykonania. I choć wszystko idzie zgodnie z planem, a misja kończy się powodzeniem, niedługo później, w wyniku nieoczekiwanego splotu wydarzeń, mężczyzna zostaje zdemaskowany i tym samym znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Aby się uratować, agent rusza do Kandaharu, punktu ewakuacyjnego na terenie Afganistanu. Szybko okazuje się jednak, że to dopiero początek jego problemów. Reżyserem filmu jest Ric Roman Waugh (Skazany, Świat w ogniu). Jeśli znacie dorobek głównego aktora, z pewnością spodziewacie się napakowanego akcją i wybuchami thrillera, w którym bohater po raz kolejny ratuje świat przed złoczyńcami lub kataklizmem. Tymczasem Kandahar jest nieco inny – na pierwszy rzut oka znacznie spokojniejszy niż produkcje z Butlerem z ostatnich lat. Niestety raczej nie jest to zaleta. W świetle braku oczekiwanych fajerwerków całość po prostu wypada raczej... nudno. Film w pewnym sensie pada ofiarą własnych ambicji. Ośmielę się stwierdzić, że gdyby twórcy pozostali przy "typowym popcorniaku", to wszystko byłoby lżejsze w odbiorze. Tymczasem zaserwowano nam kino, które nie tyle traktuje o ucieczce z pola zagrożenia, co sięga znacznie głębiej, w warstwę geopolityczną, przywodząc na myśl film wojenny. W tej materii jednak twórcy radzą sobie raczej średnio, ponieważ wiele scen jest do bólu przegadanych, co wydłuża je w nieskończoność i nie budzi absolutnie żadnych emocji, wrażeń ani wzruszeń. Głównych bohaterów, częściej aniżeli w dynamicznej akcji, obserwujemy podczas długich dialogów i dywagacji. Nie sprzyja to utrzymaniu napięcia – podobnie jest z czasem trwania tej produkcji. Mamy tu do czynienia z filmem trwającym pełne dwie godziny zegarowe, co przy tak przesyconym dialogami scenariuszu staje się trochę wyzwaniem dla widza. Co ciekawe, tym razem cała historia nie spoczywa na barkach jednego bohatera, więc Butler nie jest jedynym głośnym nazwiskiem w obsadzie. W filmie występują też między innymi Travis Fimmel (Wikingowie) czy Navid Negahban (Tehran, Aladyn), którzy (przynajmniej według scenariusza) mają kluczowe znaczenie dla kolejnych wydarzeń. W praktyce jednak ich bohaterowie są dla nas anonimowi i nie budzą szczególnych emocji. Uniemożliwia to kibicowanie im w jakichkolwiek działaniach, choć te są naprawdę wysokiej rangi. Podobnie jest z samym Harrisem – poza paroma kliszami, w których patrzymy na przebłyski czy zdjęcia z życia prywatnego, jego los nie jest nam bliski, a zagrożenie, w jakim się znajduje, nie rezonuje na nas w żaden sposób. Bohaterowie wydają się jednowymiarowi, stereotypowi, a działania, które podejmują, prowadzą do dość oczywistych rezultatów. W efekcie film ogląda się bez emocji, a sama akcja wcale nie angażuje. Nie ma tu nic wyrazistego. Nic, przy czym można byłoby zadrżeć. Nic, w co można się jakoś wczuć. Całość jest tak przeciętna, że nawet nie zapada w pamięć. Kandahar nie jest filmem, jakiego można byłoby oczekiwać. Widzowie, którzy spodziewali się typowego akcyjniaka z widowiskowymi efektami specjalnymi, mogą być zawiedzeni. Produkcja stoi trochę w rozkroku, nie wiedząc do końca, czym chce być – ani to thriller, ani film polityczny czy wojskowy, ani też dramat. Otrzymujemy na maksa rozciągnięte w czasie przygody agenta z Bliskiego Wschodu, przesycone długimi rozmowami – miejscami zwyczajnie usypiającymi. Czuć, że jakieś chęci faktycznie tu były, bo ujęcia na krajobrazy wypadają dobrze, a efekty specjalne radzą sobie całkiem przyzwoicie. A jednak całość wypada raczej średnio, oferując nużący seans do zapomnienia.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj