Kaznodzieja to jedna z najważniejszych niesuperbohaterskich serii komiksowych w popkulturze. Jak wypadają dwa ostatnie tomy zbiorczego wydania tej serii?
Piąty i szósty tom zbiorczego wydania
Kaznodziei zamykają słynną serię ze scenariuszem
Garth Ennis i rysunkami
Steve Dillon. W tym przypadku nie ma co się obawiać spadku jakości wraz z rozwojem fabuły: finał historii o niepokornym Jessem Custerze i jego towarzyszach spełnia wszelkie oczekiwania i stanowi świetne zwieńczenie tej rozciągniętej na kilkadziesiąt zeszytów historii.
Zanim jednak Ennis zaserwuje nam wielki finał, w
Kaznodzieja. Tom 5 ostatecznie przygotowuje do niego postacie, pogłębia ich historie, a także serwuje czytelnikom odrobinę wytchnienia. Custer trafia do małego miasteczka, gdzie szybko zostaje szeryfem i postanawia – w swoim stylu – wprowadzić tam porządek. Nie zabrakło też wątku osobistego, który pozwala bohaterowi na oddech i ułożenie w głowie uczuć i obowiązków.
Druga część tej części koncentruje się na Tulip. Z jednej strony mamy jej walkę z rozpaczą i chęć wyrwania się z błędnego koła, które podtrzymywał Cassidy, a z drugiej spojrzenie w przeszłość tej bohaterki i wyjaśnienie dlaczego jest z niej tak twarda babka. Przy okazji twórcy serwują piękny prztyczek w nos dla całej kultury macho. Jak przystało na pozytywną opowieść, tom kończy się szczęśliwym zakończeniem, choć bohaterowie bogatsi są o nowe rany.
Kaznodzieja. Tom 6 to początkowo także spojrzenie w przeszłość – czy to dawnych, szalonych czasów w życiu bohaterów, czy też prób zgłębienia mrocznej przeszłości Cassidy’ego. Czuć tu jednak już wzrastające napięcie i zmierzanie w konkretnym celu, czyli finałowej konfrontacji. A ta jest zarazem symboliczna (już samo miejsce akcji, czyli Alamo), jak i stanowiąca kulminację wszystkich najważniejszych wątków. W finałowej rozgrywce, na różnych płaszczyznach, ścierają się Jesse, Cassidy, Bóg, Graal, a nawet Święty od Morderców. Mimo że znałem zakończenie, to nie umniejszało to emocji towarzyszących lekturze tych scen.
Choć seria jest pełna przemocy, obrazoburcza i miejscami wulgarna, to jednak hołduje najważniejszym wartościom. Na każdym etapie podkreślana jest wartość miłości czy przyjaźni, wierności sobie oraz zarazom, odpowiedzialności za swoje własne czyny, niezależnie kim się jest.
Kaznodzieja oferuje czytelnikom popkulturową jazdę bez trzymanki przez Stany Zjednoczone, ich mitologię i garściami korzysta z archetypów. Ennis i Dillon łamią konwenanse, szokują i wywracają wiele utartych prawd do góry nogami. Dwaj pochodzący z Europy twórcy potrafili stworzyć do cna amerykańską opowieść, ale spojrzenie z zewnątrz pozwala im być bezkompromisowymi. Finał jest jednak jak w hollywoodzkim westernie: dobrzy zwyciężają, źli zostają ukarani, grzesznicy mają szanse na odkupienie, a bohater wraz z ukochaną odjeżdża na koniu w stronę zachodzącego słońca. Czegoż chcieć więcej?
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h