Richard Williams (Will Smith) wraz z żoną Brandą (Aunjanue Ellis) zauważyli lukę w kobiecym tenisie i postanowili ją zapełnić. Otóż w tej dyscyplinie nie było Afroamerykanek. A przynajmniej nie na najwyższym szczeblu rozgrywek. Dodajmy, że w tamtych czasach za zwycięstwo można było dostać 40 tysięcy dolarów, a roczny zarobek rodzinny Williamsów wynosił 52 tysiące. Wtedy właśnie senior rodu Williamsów zaczął zgłębiać tajniki tenisa, by wyszkolić dwie najlepsze tenisistki na świecie. W dzielnicy Compton, gdzie mieszkali, rodzina grająca w tenisa była rzadkością, a rygor treningowy narzucony córkom przez Richarda przez niektórych sąsiadów był odbierany jako znęcanie się nad dziećmi. Wielu osobom trudno było zrozumieć, że był to sposób Williamsów na to, by ich córki dostały odpowiednią edukację i wyrwały się z dzielnicy zdominowanej przez gangi, alkoholików i narkomanów. Tenis miał być ich biletem do lepszego życia. I to dla wszystkich. King Richard: Zwycięska rodzina to bardzo wygładzona biografia nestora rodu Willimasów. Można ją nazwać laurką dla niego - i to w pełni zasłużoną. Pominięto wybuchy złości i despotyzm, który w przyszłości zniszczy jego małżeństwo. Niektóre negatywne cechy pokazano jako zalety. Despotyzm zastąpiono uporem i wiarą w możliwości córek. Świetnie się to ogląda na ekranie, bo widz w pełni rozumie frustracje, jaka dotykała kolejnych trenerów dziewczynek - utytułowanych nauczycieli, którzy cały czas musieli się spierać z Richardem o to, jak mają uczyć jego córki gry, by weszły na następny poziom. On zawsze wiedział wszystko lepiej.  Reinaldo Marcus Green i scenarzysta Zach Baylin ukazali Williamsa jako osobę nieomylną - szachistę, który jest w stanie przewidzieć trzy ruchy do przodu swoich przeciwników. Zawsze jest przed nimi. Dlatego jest niezrozumiany nie tylko przez środowisko tenisowe, ale także przez żonę, a czasem nawet córki. Wszyscy muszą ślepo podążać za jego planem. Nie bez powodu historia kończy się występem Venus Williams (Saniyya Sidney) na jej pierwszym profesjonalnym turnieju dla dorosłych graczy. Marcus Green świetnie łączy film biograficzny ze sportowym. Czuć w King Richard: Zwycięska rodzina ducha tego sportu. Młodziutkie aktorki (Saniyya Sidney i Demi Singleton) musiały nauczyć się grać w tenisa na tyle dobrze, by kamera mogła pokazywać ich całe pojedynki. Aktorki wywiązały się świetnie z powierzonego zadania. Ich filmowe potyczki na kortach wzbudzają emocje. Widz czuje się tak, jakby oglądał prawdziwe mecze. Trzyma kciuki za młode zawodniczki i przeżywa zarówno zwycięstwa, jak i porażki. Obie w idealny sposób portretują ikony współczesnego tenisa, dając z siebie na planie wszystko, co najlepsze. Niekwestionowaną gwiazdą tej produkcji jest jednak Will Smith, który rolą Richarda Williamsa wraca do aktorskiej pierwszej ligi. Nie zdziwiłbym się, gdyby za najnowszą kreację otrzymał nominację do Oscara. On nie gra Richarda, on się nim staje. Zmienia nie tylko sposób mówienia, ale też całą posturę i chód. Metamorfoza jest ogromna. Smith nawet przytył, by figurą bardziej przypominać prawdziwego Williamsa. Departament charakteryzacji również wywiązał się wzorowo z zadania. Cała produkcja pod względem odtworzenia czasów, o którym opowiada, jest bezbłędna - zarówno jeśli chodzi o role pierwszoplanowe, jak i drugoplanowe. Tony Goldwyn jako pierwszy poważny trener sióstr Williams, czyli Paul Cohen, jest genialny. Widać jego fascynację młodymi zawodniczkami oraz zapał, z jakim pracuje, by zrobić z nich czempionki. Podobnie jest z Rickiem Maccim granym przez Jona Bernthala, choć u niego widać już chęć spieniężenia talentu obu niewiast. Ale nie ma co się dziwić, on także najwięcej w nie zainwestował. Ogólnie mówiąc, historia sióstr Williams opiera się na walce z wszelkimi przeciwnościami losu i chęcią udowodnienia światu, że jest w błędzie. Tenis był sportem zdominowanym przez białych mężczyzn. Doświadczeni zawodnicy uważali tenis żeński za jakąś fanaberię. I na pewno nie wróżyli dobrej przyszłości dziewczynkom z biednego przedmieścia Kalifornii, których nie stać nawet na porządny sprzęt do gry (o korcie nie wspominając). Jednak upór i wola walki udowodniły, że jest inaczej. Zdziwione miny niektórych zblazowanych gentlemanów, którzy spisali siostry na straty już na samym początku ich drogi, są najlepszą nagrodą za ciężką pracę całej rodziny. Bo jak sam podtytuł sugeruje, ten film jest o całej rodzinie. O poświęceniach nie tylko rodziców, ale też reszty rodzeństwa, które pomagało Serenie i Venus w odniesieniu sukcesu. Bez ich wsparcia i pomocy, by się to nie udało. Reszta sióstr zgodziła się postawić swoją przyszłość na szali, by najmłodszym się udało. To jest postawa godna podziwu. Każdy uwierzył w marzenie, jakie przed nimi postawił Richard. I choć pojawiały się chwile zwątpienia, to wszyscy wytrzymali do końca. 
fot. Warner Bros.
King Richard: Zwycięska rodzina to świetny film pokazujący, że siostry Williams zostały zaprogramowane przez ojca do tego, by odnieść sukces. I czy nam się to podoba, czy nie, to on miał rację. Trzeba przyznać, że potrafił zrealizować swoje marzenie. Produkcja nie wyczerpuje tematu sióstr Williams, a jest jedynie wstępem do ich historii. Pytanie tylko, czy ktoś odważy się wziąć na warsztat ich dalsze perypetie - mają bowiem kilka dość mrocznych rozdziałów. Recenzja została pierwotnie opublikowana 15 listopada 2021 roku.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj