Gdy zaczynamy myśleć, że w życie Nicka wkrada się normalność związana ze ślubem Monroe i Rosalee, wszystko zaczyna się komplikować. Pojawienie się sędziwego Grimma to kolejny fantastyczny zabieg twórców, którzy świetnie rozbudowują mitologię serialu. Dzięki temu pojawia się świadomość, że takich osób może być więcej i mogą one działać od wielu lat w różnych rejonach, więc prędzej czy później Nick musi na nie trafić. Do tego pokazuje nam to, jak ten świat jest bogaty, ponieważ sędziwy Grimm spotkał istoty, o których Nickowi i Trubel się w ogóle nie śniło. Ważny jest też klucz, który przybliża widzów do wielkiej tajemnicy. Wiele o nim nie wiadomo i pojawienie się drugiego klucza nic tu nie zmienia, ale samo wprowadzenie tego elementu budzi pozytywne emocje, zwłaszcza że twórcy rozbudowują jednocześnie Verrat o nowy dział, o którym nigdy nie słyszeliśmy.
Na razie współpraca Nicka z Trubel prezentuje się znakomicie. Wszystko ładnie gra z odpowiednim wykorzystaniem buntowniczego czynnika. Cieszy nieprzewidywalność Trubel i przejmowanie inicjatywy. Przy dość statecznym Nicku stanowi doskonały kontrast, który poprawnie rozbudowuje Grimm. Ich wspólna akcja na szpitalnym parkingu również może się podobać.
[video-browser playlist="634150" suggest=""]
Znamy motywy Adalind, ale do końca nie wiadomo, co kobieta chce osiągnąć. Wchodzi w otwarty konflikt z Renardem, więc traci tak naprawdę jedynego sojusznika, który byłby jej wierny. Obawiam się, że twórcy mogą tutaj przesadzić i wrócić do Adalind z dawnych sezonów, która powinna pozostać pieśnią przeszłości. Wiemy, że robi to dla córki, ale istnieje dużo ryzyko przekroczenie pewnej granicy, która na zawsze zniszczy w tej postaci to, co zbudowano narodzinami dziewczynki. Jej przemiana w Juliette to ruch zaskakujący i obiecujący wybuchowy finał.
Grimm pod koniec sezonu nabiera świeżości i wiatru w żagle. Serial jest szalenie przyjemny i niezwykle rozrywkowy, oby więc poziom został zachowany w finale.