Walden Schmidt poznaje nową kobietę na zlocie informatyków, konferencji firmowej czy Bóg wie czym jeszcze. Błędnie myśli, że jego nowa towarzyszka jest informatykiem bądź też przynajmniej pracownikiem dużej korporacji. Jakież jest jego zdziwienie, gdy okazuje się, że to po prostu hostessa promująca dane produkty i wydarzenia. Tak, wiem, Walden, ty przystojny naiwniaku!
Właściwie ten wątek jest głównym motorem napędowym działań, a najlepszy w tym jest fakt, że niewiele ma do robienia sam Walden. Jego partnerka odwala całą brudną robotę zabawiania widza i wychodzi jej to nieźle. Plusem jest fakt, że jej inteligencja waha się pomiędzy czajnikiem a amebą. Druga kwestia to jej "gapowatość" i zdolności wplątywania się w kłopoty. Czasem się potknie, przewróci, wpadnie pod autobus. Odpowiedzialny Walden musi się nią zajmować, a trzeba przyznać, że w pewnym momencie gwiazda zaczyna przypominać robocopa.
Drugi wątek jest nie mniej zabawny, choć nieco oklepany. Oto Alan idzie z córką Charliego (pierwszy raz Jenny wypadła nieźle, może dlatego, że niewiele miała do roboty) do baru, gdzie spotyka "miłość swojego życia", Paulę. Szybko lądują w łóżku, tyle że potem okazuje się... No właśnie. Psuć zabawy nie będę - wystarczy, że powiem, iż Paula ma burzliwą przeszłość, a Alan czuje się wreszcie bezpieczny, zachowując się niezwykle delikatnie - czyli tak, jak lubi. To jest właśnie ten oklepany motyw, który pokazuje młodszego Harpera jako zniewieściałego faceta w średnim wieku.
[video-browser playlist="634681" suggest=""]
Najwięcej śmiechu przynoszą, jak już wspomniałem, postacie drugoplanowe. Może moje poczucie humoru zostało już całkowicie zniżone do poziomu "ściekowego", ale ten odcinek był momentami naprawdę zabawny. Spora w tym zasługa Kate Miner, znanej również z serialu Necessary Roughness jako Sheera. Jej uroda w połączeniu z zachowaniem to wybuchowa mieszanka.
Nie, dziewiąty odcinek Dwóch i pół wcale nie jest genialny, ale całkiem solidny. Poczułem nieco klimatu starszych serii, kiedy Charlie miał niezłe przejścia z kobietami. Mimo że Walden nie jest tak charyzmatyczną postacią jak starszy Harper, to w połączeniu z ciekawą kobietą potrafi rozbawić. Przeniesienie akcentu na Alana było wiadome, czasami ten fakt irytuje, bo ileż można cały ciężar przenieść na jedną, oklepaną już na wszystkie możliwości postać, ale to wciąż się w miarę sprawdza.
Jedenaście sezonów sitcomu jest już niestety odczuwalne. Widać, że trudno po tylu latach wymyślić cokolwiek oryginalnego, stąd powroty i wariacje na temat znanych już motywów. Momentami jest to żenujące, momentami nieśmieszne, czasami zaś bawi - tak jak i teraz. Nie jest to pełny, rubaszny śmiech, taki, od którego może rozboleć brzuch, ale nie jest to także śmiech politowania. Nie zmienia to faktu, że zbliżamy się powoli do krytycznego punktu, w którym trzeba będzie sobie odpowiedzieć na fundamentalne pytanie: czy Dwóch i pół jest jeszcze potrzebne telewizji?