Zakończenie miniserialu Koniec dzieciństwa nie zapewnia pełnej satysfakcji. Pewne elementy nie działają najlepiej.
Przeważająca część trzeciego odcinka to zakończenie historii Ricky'ego, który przez cały czas odgrywał istotną rolę. Sposób, w jaki twórcy zamykają ten wątek, jest najsłabszym elementem całego serialu
Childhood's End. Można odnieść wrażenie nieprawdopodobnego przedłużania wszystkiego na siłę aż do granic wytrzymałości widza. To po prostu zaczyna męczyć, gdy twórcy poświęcają tak dużo czasu ekranowego procesowi umierania Ricky'ego i jego przemyśleniom na temat miłości. Kłopot w tym, że to, co powinno poruszać, jedynie męczy i zostaje ukazane nudno oraz nieciekawie.
Odkrywanie tajemniczego planu kosmitów jest ciekawsze, niż się spodziewałem, dostajemy bowiem coś, czego we współczesnej telewizji po prostu nie ma. Obserwujemy pokojowe działania zgodne z życzeniem wyższego intelektu (pole do interpretacji, czy chodzi o Boga, nawet sprawnie pokazane), które po prostu źle kończy się dla ludzi. Proces zabierania dzieci nowej generacji człowieka okazuje się nawet lepiej pokazany, niż sądziłem, bo udaje się stworzyć jakieś emocje, a świadomość tragizmu historii jest dość wyraźna. Pojawia się jednak pewien zgrzyt, podobnie jak w przypadku Ricky'ego - zakończenie wątku rodziców Jennifer jest niebywale mdłe.
Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że dostajemy miniserial science fiction bez happy endu. Zakończenie historii na osobie Milo i zniszczeniu Ziemi jest czymś nietypowym, w pewnym sensie świeżym i ciekawszym niż wiele dostępnych obecnie opowieści SF. Udaje się zrobić to niegłupio, z emocjami i w sposób nieźle dający do myślenia.
No url
Telewizja Syfy pokazała w
Childhood's End, że stać ją na stworzenie czegoś na wysokim poziomie pod względem fabularnym i technicznym. Ostatni odcinek imponuje szczególnie w tym drugim aspekcie - wycieczka po planecie kosmitów okazuje się majstersztykiem zasługującym na pochwałę. Wszystko wygląda pięknie, jest dopracowane w najmniejszym detalu i godne kinowego filmu, a nie zwykłego miniserialu. Efekty specjalne są mocnym punktem programu i pokazują, że stacja ta może jednak pozytywnie zaskakiwać. Dobrze wygląda także niszczenie Ziemi z perspektywy Milo na powierzchni. Postarano się, brawo.
Childhood's End ma swoje wady i niedociągnięcia, ale w ogólnym rozrachunku to solidny miniserial science fiction z emocjami, napięciem i imponującymi efektami specjalnymi. Można go nazwać pozytywnym zaskoczeniem, na którym skazą jest jednak ostatni odcinek, popsuty przez przedłużające się mdłe elementy obyczajowe.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h