Sam plan Briggsa na wyrwanie się z problemów jest prawdopodobnie jedną z niewielu udanych rzeczy w tym odcinku. Pomysł dobry, realizacja również niezła, zwłaszcza z oczyszczeniem się z zarzutu. Ucieczka Briggsa zgodnie z oczekiwaniem jeszcze bardziej dzieli grupę na dwa obozy. Wszyscy odkrywają prawdę o Mike'u, który dla jednych staje się zdrajcą, a dla innych sojusznikiem. Zachowania zrozumiałe - zwłaszcza ze strony Dale'a, dla którego Briggs jest bliską osobą. W tym miejscu nie mam "Pawn" nic do zarzucenia.

Problem finału związany jest z całym wątkiem Klucznika, który od początku był nieprzemyślany i jakby pisany na kolanie. Przewidywalne ujawnienie jego tożsamości, brak jakiegoś napięcia i mało charyzmatyczny aktor w roli człowieka, który samą swoją obecnością powinien budzić grozę to spore rozczarowanie. Brak pomysłu na ten wątek jest wyraźnie odczuwalny w finałowym odcinku. Wszystko rozwija się oczekiwanie i po linii najmniejszego oporu. Samo końcowe starcie z Klucznikiem jest mało ciekawe, a zachowania bohaterów - niezbyt mądre. Nie ma napięcia, nie ma szczególnych wrażeń. Do tego jeszcze to naciąganie i robienie z postaci łotra jakiegoś psychopaty kompletnie mnie nie przekonuje. Chyba żałuję tylko tego, że nie zabił Charlie. Wówczas moglibyśmy mówić o jakichś emocjach. Finał z pojedynkiem w samo południe z Mikiem też jest zbyt szybki. Wielki morderca, którego wszyscy się boją cały sezon, ginie w sposób oszałamiająco banalny, co nie dostarcza nam ani wrażeń, ani rozwinięcia historii. 

[video-browser playlist="635235" suggest=""]

Finał zasugerował nam również kilka wątków na drugi sezon. Jednym z bardziej wyraźnych jest rozbudowanie relacji Mike'a z Paige, których pocałunek był raczej oczekiwanym kolejnym krokiem. Co prawda od razu nie poszło to w jakimś kierunku i słowa Paige mogą kończyć wszelkie oznaki romansu, ale z zachowania Mike'a wnioskuję, że jest to coś, za czym będzie dążyć, zwłaszcza że po przenosinach do Waszyngtonu strasznie się męczy. Wciąż wspomnieniami powraca do Graceland i tamtejszej sielanki. Ostatni odcinek sezonu pokazał nam także jeden z najbardziej banalnych cliffhangerów, jakie ostatnio widziałem. Mówi on mi tylko i wyłącznie jedno - "dajmy jakąś ogólną tajemnicę, bo nie mamy zielonego pojęcia, w którą stronę rozwinąć fabułę". Cliffhanger z założenia powinien wzbudzać emocje i zapadać w pamięć, a nie raczyć nas prostymi zabiegami, które jedynie budzą uśmiech politowania.

Graceland to serial dobry, rozrywkowy, zabawny i z wzbudzającymi sympatię bohaterami. Jak na finałowy odcinek było zaledwie przeciętnie, a zakończenia wątków dalekie od satysfakcjonujących. Ten sezon miał sporo o wiele lepszych i bardziej emocjonujących odcinków.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj