Opowieść Janiny o rozmowie z dawno niewidzianym synem jest naprawdę piękna. Są w niej spore emocje, wiele prawdziwości i... prostoty. Duża w tym zasługa Stanisławy Celińskiej, która swoją wyrazistą, pełną niuansów grą potrafi przekonać do siebie i do tego, co nam mówi. Wątpię, czy ta opowieść w ustach jakiejkolwiek innej osoby byłaby tak "z życia wzięta". Sama forma jej rozmowy z synem jest także niezwykle wiarygodna, ale przede wszystkim emocjonalna i w żadnym razie nie popadająca w banał.

Ten odcinek niesie za sobą sporą dawkę nostalgii, zwłaszcza gdy widzimy tak naprawdę ostatni etap leczenia Janiny, który jeszcze nigdy aż tak nie przypominał rozmowy przyjaciół. Prostota jest tutaj kluczem do sukcesu, bo w odróżnieniu od poniedziałkowych odcinków, nikt tutaj nie przekombinował, odrywając opowieść od rzeczywistości. Historia Janiny jest bliska polskim realiom, a zarazem pełna wzruszeń i emocji, które przemawiają do serca.

Szczególnie piękne jest zakończenie, w którym nie widzimy lekarza i pacjentki, ale rozstających się przyjaciół. Świetnie ujęto tutaj określenie tego, jaki powinien być lekarz w każdej dziedzinie. Dla Janiny nie jest ważne, że Andrzej to doktor dziwnej dla niej gałęzi medycyny, ale to, że jest dobrym człowiekiem. Empatia, tworzenie zaufania, zrozumienie - wszystko to jest dla Wolskiego podstawą i byłoby wspaniale, gdyby takie cechy pojawiały się częściej w naszej codzienności.

Terapia Janiny to popis Stanisławy Celińskiej. Ona odgrywała pierwsze skrzypce przez wszystkie wtorkowe odcinki, sprawiając, że ktoś tak wyrazisty jak Jerzy Radziwiłowicz był jedynie statystą, prawie że tłem podziwiającym jej kunszt (jak widzowie). To zdecydowanie najlepsza część trzeciego sezonu Bez tajemnic.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj