Jest to opowieść o dramatycznych losach rzymskiego dowódcy, który mści się na swoich rodakach po tym, jak pozbawili go dostępu do władzy, mimo jego wielkich zasług na polu bitwy. Wygnany i upokorzony wstępuje w szeregi Wolsków, z którymi dopiero co toczył zacięty bój. Zawiązuje sojusz ze swoim śmiertelnym wrogiem Aufidiuszem. Od tego momentu ich wspólnym celem staje się przypuszczenie ataku na zdradziecki Rzym i zrównanie miasta z ziemią.

[image-browser playlist="601312" suggest=""]©2012 Kino Świat

Czy sztuka, która nie jest historią o miłości w stylu „Poskromienia złośnicy” i „Romea i Julii” będzie w stanie przyciągnąć do kin szerszą publikę? Film ma parę asów w rękawie, które mogą skusić nawet tych, którzy nie są wielbicielami dzieł Szekspira.

Zapewne znaczna część potencjalnych widzów przeżyje pierwszy szok w kontakcie z plakatami promującymi film. Z posterów patrzą bowiem twarze Ralpha Fiennesa, który jest także reżyserem oraz Gerrarda Butlera, kojarzonego raczej z filmami okrutnymi, o dużej zawartości testosteronu. jak „300”, „Beowulf”, „Czerwony smok”. Kolejnym zaskoczeniem z pewnością okaże się nazwisko scenarzysty, Johna Logana. Ten wielokrotnie nominowany do Oskara twórca jest odpowiedzialny za powstanie takich patetycznych, widowiskowych filmów jak „Gladiator” czy „Ostatni samuraj”. Połączenie tego typu dynamiki z poetyckim językiem Szekspira może stanowić dość ryzykowny pomysł.

Twórcy filmu umieścili akcję w czasach współczesnych. Pojawia się jednak pytanie, gdzie Amerykanie mogliby umieścić akcję dramatu z wojną w tle? I w tym momencie owacje na stojąco należą się Ralphowi Fiennesowi, który nie poszedł na łatwiznę sięgając po Irak lub Afganistan, ale na tło wybrał Serbię. Było to posunięcie zaiste mistrzowskie. Nawet, jeśli ktoś nie zapragnie zadać sobie trudu, żeby sięgnąć do historii wojny na Bałkanach, to i tak poczuje to, co ma poczuć. Krajobrazy, scenografia, wszystko to nie pozwala widzowi zapomnieć, że wcale nie tak dawno na tych terenach toczyły się walki. Belgrad doskonale sprawdził się w roli rozdzieranego konfliktami wewnętrznymi Rzymu.

[image-browser playlist="601313" suggest=""]©2012 Kino Świat

Warto zwrócić uwagę na kostiumy. Żołnierze Wiecznego Miasta ubrani są jak regularna armia, wyposażeni w najnowszy sprzęt, są jak jedno ciało, jedna myśl. Przeciwstawia się im Wolsków, którzy wyraźnie wystylizowano na partyzantów. Ich strój przywodzi na myśl rzeczy wyciągnięte z jakiegoś wojskowego demobilu, które połączone są z dżinsami i bandanami. Smaczku całości dodają tatuaże, które zdobią ich ciała. Są one mroczne, agresywne, a przy tym mają w sobie coś mistycznego, nawiązującego do antyku.

Sceny batalistyczne niczym nie odbiegają od tych z najlepszych filmów wojennych. Barry Ackroyd, nominowany do Oskara za „Hurt Locker. W pułapce wojny”, kolejny raz pokzał, co potrafi. Jest dużo wybuchów, nie brakuje najnowszego sprzętu wojskowego, a filtry nadają całości zimną, mroczną i przygnębiającą barwę.

Warto jednak pamiętać, że nie scenami batalistycznymi film ten stoi. Ackroyd, dzięki częstemu stosowaniu zbliżeń, potrafi wciągnąć widzów w rozgrywające się dialogi, pozwala oglądającym zasmakować emocji postaci. Przyznam, że nieraz ciężko było mi się pozbyć wrażenia, że przekraczamy granice intymności.

[image-browser playlist="601314" suggest=""]©2012 Kino Świat

W Kajusa wcielił się Ralph Fiennes. Siła, jaką nadał tej postaci, a także charyzma są niemal namacalne. Ogolony na łyso, w mundurze wojskowym Fiennes stworzył bezbłędną kreację krwiożerczego, pełnego pogardy dla świata wodza. Gdy widzimy go w ogniu walki, trudno oprzeć się wrażeniu, że patrzymy na boga wojny, przed którym nie pozostaje nic innego tylko paść na kolana i błagać o łaskę.

Po drugiej stronie barykady stoi tymczasem wódz Wolsków grany przez Gerarda Butlera. Aktor miał dość ułatwione zadanie, mógł czerpać pełnymi garściami z dotychczasowych kreacji, jak choćby Leonidas. Jego postać cechuje ogromna siła wyrazu, jednak na tle dynamicznego Koriolana wydaje się być niemalże spokojnym myślicielem. Niemniej właśnie to opanowanie wodza Wolsków sprawia, że wpada w oko.

„Koriolan” to film o wojnie i mężczyznach, jednak możemy podziwiać fantastyczną postać matrony rodu Wolumnii, którą gra znakomita Vanessa Redgrave. Ta kobieta oprócz tego, że jako jedyna jest w stanie zapanować nad Koriolanem, to przyciąga uwagę samą swoją obecnością na ekranie. Jest ona uosobieniem kobiety żołnierza i matki-rzymianki, która bez mrugnięcia okiem gotowa jest posłać syna na wojnę w imię chwały rodu.

[image-browser playlist="601315" suggest=""]©2012 Kino Świat

W filmie wszyscy bez wyjątku mówią wierszem. I tu pojawia się pierwszy zgrzyt. O tyle, o ile mieliśmy już uwspółcześnioną wersję „Romea i Juli” z Leonardem DiCaprio w roli głównej, szokującego siłą wyrazu „Tytusa Andronikusa”, gdzie zachowano szekspirowskie dialogi, tak już wplecenie poetyckich frazesów w estetykę „Koriolana”, delikatnie mówiąc, wprawia w konsternację. Podobnie sprawa ma się z imionami bohaterów, które zostały zachowane w oryginale, tak samo jak nazwy miejsc (Rzym, Antium). Wszystko płonie, nieustannie coś wybucha, po ekranie ganiają się faceci w mundurach, gdzieś po krzakach kryje się partyzantka Wolsków, a do naszych uszu trafia kwiecista, szekspirowska mowa.

Z początku to zestawienie razi, jednak w miarę rozwoju akcji widz przy odrobinie dobrej woli zacznie dostrzegać siłę wyrazu płynącą z tego połączenia. Kolejną wadą filmu jest niestety jego długość. Dwie godziny w połączeniu z Szekspirem mogą zmęczyć.

„Koriolan” jest udanym debiutem reżyserskim Fiennesa. Na każdym kroku widoczna jest duża staranność, z jaką podszedł do realizacji, zarówno w kwestii obsady jak i umiejscowienia akcji. Poza tym warto docenić tematykę, na jaką się porwał. Przenieść na ekran Szekspira to duża sztuka i moim zdaniem Fiennesowi się to udało.

Ocena: 7+/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj