Wschodnia filozofia niezmiennie fascynuje i przyciąga ludzi Zachodu. Teksty i przemyślenia orientalnych filozofów nie zawsze są łatwe w odbiorze, dlatego dobrze się dzieje, gdy ktoś podejmuje się przełożenia ich myśli na nieco prostszą formę. Jest to zadanie trudniejsze, niż się wydaje. Jak pisać, żeby nie stracić nic z wymowy dzieła? Jak pisać, żeby nie zanudzić czytelnika? James Norbury wie, jak to zrobić, bo Kot, który nauczał zen jest książką bardzo dobrą pod każdym względem. Tytułowy kot postanawia odbyć podróż, żeby odnaleźć pewną sosnę. Jak łatwo się domyślić, w czasie drogi on i poznane po drodze zwierzaki przekażą czytelnikowi pewne życiowe prawdy. No i właśnie tu, moim zdaniem, jest najbardziej newralgiczny punkt tego typu książek. Autor staje przed trudnym zadaniem. Sztuka polega na tym, żeby dobrze znane myśli – np. "Nie ustawaj w dążeniu do celu", "Obecna chwila nigdy się nie powtórzy", "Nie odwlekaj zaczęcia czegoś nowego" – przekazać w taki sposób, żeby nie brzmiały jak wyświechtane sentencje. Bardzo łatwo je zepsuć i przeobrazić w klepanie po plecach i dodawanie otuchy słowami:"Będzie dobrze". I tej pułapki pisarzowi udało się uniknąć.
Kot, który nauczał zen jest cudowną, kojącą opowieścią. Tytułowy futrzak zaprosi czytelnika do podążania swoim śladem i przyklei trochę plasterków na duszę. Poszczególne historie są krótkie, ale mają w sobie wiele treści. Na pewno nakłaniają do przemyśleń – do tego stopnia, że dobrze jest tę książeczkę przeczytać drugi raz.
Źródło: Albatros
Należy też poświęcić nieco miejsca formie i ilustracjom. Sama książka nie jest podzielona na rozdziały. Zostajemy zanurzeni w opowieści, która nieprzerwanie ciągnie się aż do ostatniej strony. Z tą treścią po prostu się płynie. Autor jest także ilustratorem swojego dzieła. Widać ogromną pracę i znawstwo sztuki i filozofii orientu. Warto pamiętać, że Norbury, czego wcale w posłowiu nie kryje, niektóre fragmenty napisał sam, a nie przybliżył opowieści zen. Czy to wada? Nie wydaje mi się. Tego rodzaju książki poniekąd warto dostosować do współczesnego czytelnika, bo przecież nie jest to tylko sztuka dla sztuki i popisywanie się znajomością filozofii zen. Opowieści są przeznaczone dla współczesnego odbiorcy, ale utrzymane w odpowiedniej wschodniej stylizacji. Całość tworzy coś naprawdę pięknego i wartościowego. Kot, który nauczał zen to książka, którą dodaję do swojej osobistej kategorii: "Robi lepiej na serduszku". Warto przeczytać, warto komuś podarować. Warto się zatrzymać w codziennym biegu – dać sobie i tej książeczce szansę.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj