Z takiego założenia wyszli bracia Bondurant, których los nigdy nie szczędził. Śmierć matki i sióstr wskutek epidemii grypy był dla chłopców potężnym ciosem, a ciężka praca na niewielkiej gospodarce ojca nie czyniła dzieciństwa lżejszym. Kiedy rodzina zaczęła powoli wychodzić na prostą, kraj dotknęła jedna z najgorszych klęsk suszy w historii. Taki obrót spraw zmusza braci do zajęcia się pędzeniem bimbru na szeroką skalę, co niekoniecznie podoba się stróżom prawa. Pomimo licznych podjętych przez władze prób powstrzymania nielegalnej produkcji alkoholu, hrabstwo Franklyn i tak zalewa fala księżycówki.

Hrabstwo ponad prawem opowiada prawdziwą historię, choć z uwagi na niejasność pewnych faktów, chwilami posiłkuje się fikcją literacką. Matt Bondurant włożył sporo pracy w zbieranie materiałów, których nie było za wiele. Mimo to udało mu się dość wiernie przedstawić wydarzenia, które miały miejsce w latach 30. ubiegłego wieku. Co istotne, autor pomimo łączącego go z bohaterami pokrewieństwa, nie próbuje ich wybielać, a działania i wybory poddaje ocenie czytelnika, samemu pozostając neutralnym. A postacie nie zawsze postępują właściwie i z moralnością zdarza im się być na bakier. Nie sposób jednak przypiąć im łatki tych złych, bo to był zupełnie inny okres, inne nastroje, a Bondurantowie byli po prostu ludźmi, którzy starali utrzymać się na powierzchni w tych trudnych dla siebie czasach.

Bohaterowie tej opowieści, chociaż są braćmi, to znacznie się od siebie różnią. Forrest, będący niepisanym liderem, to mężczyzna skryty, ale praktyczny, którzy mądrze inwestuje swoje pieniądze. Zalicza się też do osób, które nie pozwalają sobie w kaszę dmuchać, a każdy, kto próbuje uprzykrzać mu życie, dostaje od niego bolesną lekcję. Howard, najstarszy z całej trójki, cechuje się natomiast potężną posturą i niespotykaną siłą. Za kołnierz nie wylewa i nierzadko wypija takie ilości alkoholu, które ukołysałyby do snu kilku chłopa. Niewiele się odzywa i trudno odgadnąć jego myśli. Sprawia wrażenie człowieka, któremu niewiele do szczęścia potrzeba; w rzeczywistości nosi w sobie traumę z czasów wojny. Najmłodszy z braci, Jack, jako jedyny ma ambicję zostania prawdziwym gangsterem i dorobienia się fortuny na bimbrownictwie. Nie zamierza całego życia spędzić na prowincji, dlatego też małymi kroczkami sukcesywnie realizuje swoje marzenie. Pisarz zdołał powołać do życia postacie, które choć do wylewnych nie należą, potrafią zdobyć nasze zainteresowanie i zaintrygować.

Hrabstwu ponad prawem daleko do powieści gangsterskiej pokroju Ojca chrzestnego. To raczej fragment historii bimbrownictwa z okresu prohibicji. Niewiele jest tu pościgów i strzelanin, a zdecydowanie więcej problemów rodzinnych, zmagań z przeciwnościami losu i opisów żmudnego przygotowania napojów wyskokowych. W żadnym razie jednak książka nie nudzi, gdyż fabuła jest prowadzona w taki sposób, aby czytelnik po skończonym rozdziale natychmiast zapragnął poznać ciąg dalszy. Zresztą same wątki są na tyle wciągające, a bohaterowie sympatyczni, że nawet nie myśli się o przerwaniu lektury.

Warto wspomnieć, że polscy widzowie mieli już okazję zetknąć się z Bondurantami przy okazji premiery całkiem udanego Gangstera w reżyserii Johna Hillcoata, który powstał na motywach niniejszej powieści. Niektórym więc historia opowiedziana w Hrabstwie ponad prawem będzie dość dobrze znana, ale tak to już z ekranizacjami bywa, że prawie zawsze okazują się wybrakowane w porównaniu do literackiego pierwowzoru. Nie inaczej jest i w tym wypadku. Reżyser zdecydował się na całkowitą rezygnację z wątku Sherwooda Andersona, dziennikarza piszącego artykuł o Bondurantach. Poznajemy go w chwili, gdy już jest po całym zamieszaniu, a osoby oskarżone o bimbrownictwo i łapówkarstwo oczekują na proces. Przyznać trzeba, że akurat dobrze zrobił, ponieważ jest to najsłabszy element powieści, który dodatkowo rozcieńczyłby i tak niespieszną fabułę filmu. Zupełnie niepotrzebnie natomiast uczynił z Charleya Rakesa wyżelowanego gogusia w rękawiczkach, w niczym nie przypominającego oryginalnej postaci. To samo tyczy się zmian w zakończeniu, których jedynym celem było podniesienie efektowności obrazu. Już choćby z tego względu warto sięgnąć po Hrabstwo ponad prawem.

Matt Bondurant spłodził dzieło, które za sprawą atrakcyjnego stylu i bogactwa językowego czyta się z prawdziwą przyjemnością. Książka może i nie ugina się pod nadmiarem akcji, ale to w niczym nie umniejsza jej wartości. Jeśli cenicie sobie bohaterów z krwi i kości, to nie powinniście być rozczarowani historią braci, wokół których zdążyły wyrosnąć legendy, a których od zwykłych ludzi odróżniało jedynie to, że potrafili walczyć o swoje.

Hatak.pl jest patronem medialnym wydawnictwa.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj