Maciej Pieprzyca po świetnym Prokurator powraca do telewizji z jeszcze mroczniejszą i bardziej skomplikowaną opowieścią. Twórcy i Canal+ do końca starają się utrzymać szczegóły fabuły w sekrecie, więc i ja uchylę jedynie jej rąbek, by nie psuć zabawy. Adam Kruk (Michał Żurawski) to dobrze zapowiadający się funkcjonariusz łódzkiej policji. Mężczyzna wykazuje się nieprzeciętnym zmysłem dedukcji. Dostrzega detale, na które inni nie zwracają uwagi. Na co dzień jednak zmaga się z traumą z dzieciństwa oraz uzależnieniem od środków przeciwbólowych. Stara się jednak normalnie funkcjonować, budować szczęśliwą rodzinę. Jego żona spodziewa się dziecka. Wszystko zaczyna się układać, ale nie na długo. W życiu Adama pojawia się znajomy z dzieciństwa – Sławek (Cezary Łukaszewicz) i poniekąd zmusza Kruka do powrotu w rodzinne strony, na Podlasie, by wyrównać dawne rachunki. Kruk. Szepty słychać po zmroku różni się od chociażby Belfra czy Watahy sposobem opowiadania historii. Pieprzyca prowadzi ją bowiem dwutorowo. Teraźniejszość przeplata z przeszłością, uzupełniając luki w historii. Co chwila przed widzem odkrywane są kolejne karty. Tyle, że każda z nich stawia jeszcze więcej pytań niż odpowiedzi. Pierwszy odcinek jest pewnego rodzaju wprowadzeniem bohaterów, ale bez zbędnego tracenia czasu na ich prezentację. Wchodzimy w fabułę z impetem. Pieprzyca nie oszczędza swoich bohaterów. Przy każdej nadarzającej się okazji sprawia im ból. Już w pierwszych minutach dochodzi do morderstwa, które będzie prawdopodobnie główną osią fabuły. Tytułowy Kruk będzie musiał rozwiązać jej zagadkę. Tyle że po czołówce cofamy się w czasie o kilka miesięcy. Rozumiem, że tym zabiegiem reżyser chce nam powoli dozować napięcie. W odróżnieniu od Prokuratora tutaj dostajemy sześciogodzinny film podzielony na odcinki. Nie można ich rozpatrywać osobno. Wszystko jest ze sobą ściśle powiązane, więc jeśli przegapcie jakiś odcinek, możecie się pogubić. Oczywiście w każdym jest oddzielna sprawa kryminalna, ale to jest tylko urozmaicenie fabuły. Autorem scenariusza jest Jakub Korolczuk, lubiący tworzyć mroczne opowieści, a Pieprzyca znakomicie oddaje ich charakter na ekranie. Akcja została umiejscowiona na Podlasiu, a dokładniej w Białymstoku i okolicach. Mieszkańcy nie będą chyba zachwyceni tym, jak ich miasto zostało ukazane przez twórców. Wygląda bowiem tak, jakby czas zatrzymał się w nim w latach 90. Stare rozpadające się budynki, obdrapane ściany, szare ulice, zmęczeni życiem ludzie, którym brak jakiegokolwiek ciepła. Nie wspominając już o tym, że Białystok rysuje się tu jako miejsce zdominowane przez nacjonalistów. Pełnią oni tutaj funkcję lokalnej mafii. Po słabym 2 sezonie Belfra, który rozczarował finałem dostajemy bardzo dobrze zrealizowaną produkcję. Kruk. Szepty słychać po zmroku bardzo dobrze się ogląda. Duża w tym zasługa znakomitych aktorów zarówno na pierwszym jak i na drugim planie. Duet Michał Żurawski i Cezary Łukaszewicz świetnie się dopełnia. Ku mojemu zdziwieniu Żurawski został obsadzony w roli osoby słabej, trochę zastraszonej, czyli w zupełnej kontrze do tego, co dotąd grał. Łukaszewicz natomiast jest tą postacią, która motywuje partnera do działania. Wręcz wymusza na nim pewne rozwiązania. Niekiedy uciekając się do przemocy. Nie hamuje się ani w słowach, ani w czynach. Podoba mi się także zaangażowanie do roli komendanta białostockiej policji Andrzej Zaborski. Nie wiem, dlaczego, ale ten aktor idealnie pasuje mi do postaci stereotypowego funkcjonariusza z Podlasia. Człowieka służącego nie obywatelom, a lokalnym baronom czy proboszczom. Świetnie prezentuje się Mariusz Jakus jako prawa ręka komendanta. Człowiek, dla którego mundur jest tylko środkiem do realizacji własnych biznesów w mieście. Chroni go przed jakąkolwiek odpowiedzialnością. Pierwsze dwa odcinki Kruk. Szepty słychać po zmroku obiecują serial kryminalny na wysokim poziomie. Czuć w nich klimat skandynawskich produkcji, które cechuje mroczny klimat. Czy tak będzie, przekonamy się dopiero w szóstym, finałowym odcinku, gdy sprawdzimy czy rozwiązanie głównej intrygi jest w stanie udźwignąć napięcie, które poprzednie odcinki zbudowały. Wierzę, że Pieprzyca nas nie zawiedzie, a Canal+ zmaże plamę, jaką był przeciętny 2 sezon Belfer. Serial będzie dostępny również w jakości 4K, jednak nie miałem okazji obejrzeć takiej wersji, stąd trudno mi ocenić jak się w niej prezentuje.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj