Adamowi (
Michał Żurawski) udaje się znaleźć osobę, która prawdopodobnie jest sprawcą porwania małego Rafałka. To recydywista Wasiluk. Wszystkie poszlaki wskazują właśnie na niego, ale Kruk wcale nie jest tego pewien. Funkcjonariusz udaje się więc do jego syna (
Marcin Bosak), matematyka uczącego w białostockiej szkole. Jest on w jego mniemaniu bardziej podejrzany niż aresztowany ojciec. Gdy śledztwo utyka w martwym punkcie, Kruk zabiera się z powrotem za sprawę sprzed lat, która była dla niego priorytetem.
Maciej Pieprzyca sprawnie prowadzi intrygę, przeskakując pomiędzy wątkami, których tylko z pozoru nic nie łączy. Wszystkie elementy to części tej samej układanki. Sprawa z przeszłości łączy się z obecną. Jako że doszliśmy już do połowy opowieści, zostaje też odkryta największa z tajemnic. Poznajemy prawdziwą tożsamość Sławka, który cały czas towarzyszy Adamowi. Dowiemy się co tak naprawdę łączy te dwie postaci i dlaczego rudy kompan pojawił się ponownie w życiu Kruka akurat w tym momencie. Wielu widzów pewnie wcześniej odkryło tę tajemnicę, niemniej wydaje mi się, że jest ona ciekawie przedstawiona, choć można było zostawić po drodze mniej wskazówek.
Czym dalej Kruk posuwa się w śledztwie, tym bardziej jest osamotniony w Białymstoku. Prawie każda napotkana osoba działa na jego niekorzyść. Policjanci, którym ma pomagać w pracy, patrzą na niego jak na potencjalne zagrożenie i w sumie mają rację. Nie jest on bowiem częścią układu. Nie siedzi w kieszeni tutejszego oligarchy i nie przekroczy każdej granicy, by znaleźć jego wnuka. Inni dosłownie stają na rzęsach, by go znaleźć. Ukrywają swoją nieudolność, wymyślając bajki na temat podstępnych ruskich, którzy przeprowadzili akcję odwetową. Jak rozumiem to kłamstwo będzie miało później swoje poważne konsekwencje.
W trzecim odcinku widzimy pewną zmianę w obrazie. Nie zobaczymy bowiem malowniczych plenerów Podlasia. Reżyser skupił się na smutnych surowych wnętrzach i dramatach ludzkich. Brak tu przebitek z łąk spowitych mgłami czy pobliskich lasów. To co tak urzekało w poprzednich odcinkach, w tym jest praktycznie niewidoczne.
Ze względów, o których wspomniałem wcześniej, rola Sławka granego przez
Cezary Łukaszewicz została w tym odcinku ograniczona, co niestety działa na niekorzyść produkcji. To właśnie dzięki chemii pomiędzy głównym bohaterem i jego przyjacielem wiele scen nabierało charakteru i tempa. Gdy Kruk sam miota się po lokalizacjach, a jego kolega towarzyszy mu w milczeniu, czegoś brakuje. Mam nadzieję, że w kolejnym odcinku zostanie przywrócona pierwotna równowaga pomiędzy tymi postaciami.
To też chyba ostatni odcinek, który łączy teraźniejszość i retrospekcję z dzieciństwa Kruka. Gdy wszystkie karty zostały już odkryte, nie będą one miały raczej sensu. Chyba, że ta historia ma jeszcze głębsze dno, co byłoby nie lada zaskoczeniem.
Niestety, wciąż słychać bardziej szumy i szepty niż faktyczne dialogi. Jakość dźwięku została jednak znacząco poprawiona w porównaniu z dwoma poprzednim odcinakami, ale wciąż nie jest idealnie. Najwidoczniej materiał źródłowy nie pozwala na idealną poprawę. W niektórych miejscach było słychać, że jest podbity do granicy wytrzymałości, aż w dialogi wchodziły szelesty, których normalnie tam nie powinno być.
Niemniej z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek. Zakończenie sugeruje, że akcja nabierze większego tempa.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h