Po wydarzeniach z poprzedniego odcinka i śmierci Morawskiego Kruk prowadzi śledztwo w tej sprawie. Wszyscy gracze w intrydze już połączyli fakty i wiedzą, że za porwanie wnuka Morawskiego i pośrednio za śmierć przestępcy odpowiada były mieszkaniec sierocińca, w którym przebywali Adam i Sławek. Kruk musi się spieszyć, ponieważ psychopata obrał już sobie na cel kolejną osobę, która była stałym gościem Sawko w sierocińcu, mianowicie komendanta Tylendę. W odcinku z bardzo dobrym skutkiem powróciła specyficzna relacja na linii Kruk-Sławek. W ostatnim epizodzie ten drugi był raczej pewnym tłem, który pojawiał się jako przelotny głos sumienia głównego bohatera. W finale ich więź powróciła na tę właściwą płaszczyznę psychologiczną, bardzo silną od początku. Twórcy zaoferowali nam prawdziwą mentalną grę Kruka, w której Sławek odgrywał znaczącą rolę, pewnego zagłuszacza rozsądku. Bardzo dobrze obserwowało się na ekranie starcie pomiędzy głównym bohaterem a jego alter ego, w którym wewnętrzne rozterki Kruka wydzierały się na zewnątrz tak naprawdę w każdej scenie. Dobrze tę relację dokumentuje scena, w której Adam ściera się ze swoją drugą stroną, ponieważ Sławek nie chce kontynuowania śledztwa, a Kruk wprost przeciwnie. Ta kontra występująca pomiędzy poczuciem obowiązku a traumą napędzającą poczucie gniewu nadała relacji Adama i jego alter ego zupełnie innego wymiaru. W nim wina miesza się z pragnieniem zemsty, a słabość idzie ramię w ramię z niewiarygodną siłą. To zdecydowało o tym, że ten wątek naprawdę bardzo dobrze prezentował się w finale. Jestem po prostu zachwycony rolą Marcina Bosaka w tym odcinku. Od początku serialu twórcy trzymali go na uboczu, gdzieś w tle, jednak w finale postać Szymona Wasiluka uderzyła z prawdziwą mocą. Bosak doskonale sprawdził się jako rasowy psychopata a scena, w której rozprawia się w bardzo okrutny sposób z ludźmi wysłanymi przez Tylendę przywodzi mi na myśl moje ulubione slashery. Szkoda, że pole do popisu ten czarny charakter, a raczej antybohater, dostał dopiero w finale, ale rozumiem, że taka była konwencja, aby nie odkrywać kart do samego końca. Furia z jaką eksplodował gniew Wasiluka napędzała narrację odcinka i spajała wszystkie poszczególne wątki, budując między nimi pomost. Bosak bardzo dobrze zagrał całą psychopatię swojej postaci niuansami, mówieniem do siebie, obłąkańczym, pustym wzrokiem. To wszystko zadziałało w punkt. A już szczególnie scena, w której Szymon spotyka Kruka i zabija Tylendę, a następnie popełnia samobójstwo. Fantastyczny finał. Twórcy poruszyli bardzo trudny temat społeczny połączony z wiwisekcją ludzkiej psychiki i jej najmroczniejszych stron. Ta sfera mocno rezonowała na wszystkie elementy fabularne, co dokładnie widać w finale. Położono bardzo silny nacisk na psychologiczny aspekt. Skupiono się na rzeczach, które napędzają człowieka do działania. Tak naprawdę doskonale ukazano nam, jak wszystkie wydarzenia sprowadzają się do jednego czynnika, traumy. Wątki Szymona i Kruka były nią przepełnione i dlatego mimo różnic w postrzeganiu świata byli tak bardzo do siebie podobni, co widzimy w finałowej scenie, w której Adam pozwala zabić Wasilukowi Tylendę. Trauma napędzała także wątek Kaponowa od pewnego momentu oraz wszystkich oprawców z sierocińca. Mimo wielu różnic można znaleźć wspólny mianownik tej historii i to decyduje o jej wyjątkowości i specyfice. Otrzymaliśmy również symboliczne pożegnanie z postacią Sławka. Jednak myślę, że jeszcze nie raz zamiesza w życiu Kruka. Finał serialu Kruk. Szepty słychać po zmroku sprostał moim oczekiwaniom z nawiązką. Wartka akcja, bardzo dobra postać nietypowego antagonisty oraz wielopoziomowa intryga sprawiły, że oglądałem go z wielkim zainteresowaniem. Nie ukrywam, że ucieszyłbym się, gdyby Kruk po raz kolejny zagłębił się w mroczne rejony ludzkiej psychiki w kolejnym sezonie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj