Hiszpania, rok 1979. Alice Gould, bohaterka filmu Krzywe linie Boga, w towarzystwie tajemniczego mężczyzny przybywa do szpitala psychiatrycznego. Nie jest jednak chora – taką będzie jedynie udawać, aby powiódł się jej plan. Ma zamiar zbadać instytucję od środka i poprowadzić zlecone jej śledztwo dotyczące zagadkowej śmierci jednego z pacjentów. W ten sposób zostajemy wciągnięci w rozgrywkę, w której stawką okaże się coś więcej, niż tylko dojście do prawdy. Krzywe linie Boga na początku jednak nie zachwycają. Można odnieść wrażenie, że to wszystko już znamy – fabuła na myśl przywodzi chociażby Wyspę tajemnic z Leonardo DiCaprio – i jeśli chodzi o thrillery psychologiczne, nic nie jest w stanie zaskoczyć współczesnego widza. Na szczęście intryga filmu rozkręca się, zapraszając do zawiłego świata, w którym niczego nie należy brać za pewnik. Historia ta opowiedziana jest w inteligentny, zwodniczy sposób. Główny wątek i poczynania Alice przeplatane są z innymi momentami w czasie, które mają dodatkowo wywrócić wszystko do góry nogami. Podczas gdy bohaterka prowadzi swoje śledztwo, pokazana jest też noc pożaru, która w szpitalu doprowadziła do chaosu i śmierci jednego z pacjentów. Każdy element układanki jest ważny i to my, jako widzowie, musimy się z nimi zmierzyć. Są jednak momenty, w których można odnieść wrażenie, że fabuła i bohaterowie są mocno przerysowani. Plany i kombinacje Alice powodzą się zbyt łatwo, a sylwetki pacjentów i lekarzy wpisują się w proste, często zbyt oczywiste schematy. To jednak główna bohaterka gra tutaj pierwsze skrzypce – manipuluje nie tylko ludźmi dookoła niej, lecz także odbiorcami. Występ Bárbary Lennie idealnie oddaje jej skomplikowane emocje, jednocześnie prowokuje do własnej oceny i serwuje całą mieszankę uczuć. Alice frustruje, kłamie, wzbudza sympatię, ale też niechęć. Wszystko w filmie orbituje wokół niej, a czarująca osobowość bohaterki sprawia, że widz również staje się częścią jej gry. Zwroty akcji w Krzywych liniach Boga na pewno mogą zaskoczyć. Mimo długiego czasu trwania filmu (aż 2 godziny i 34 minuty) nie można się nudzić nawet przez chwilę. Świetnej zabawy dostarczają próby połączenia ze sobą poszczególnych wątków i bohaterów, a zawirowań nie brakuje. W końcu nie tylko Alice ma coś do ukrycia – zarówno personel, jak i pacjenci kryją własne tajemnice. Poznajemy mniej lub bardziej sympatycznych lekarzy, a także podopiecznych szpitala, którzy stają się sojusznikami i wrogami Alice. Dochodzi do podziału stron, który nie jest jednak przedstawiony w czarno-biały sposób: każdy musi sam zdecydować, komu wierzy i kibicuje. Niektóre postacie poboczne skradną serca, jeszcze inne zadziwią i oburzą. Nawet jeśli po seansie nie mogę pozbyć się początkowego wrażenia, że gdzieś już to widziałam, jestem gotowa wybaczyć Krzywym liniom... pewne powtarzalne schematy. Jasne, są filmy, które z tym gatunkiem radzą sobie o wiele lepiej, a zakończenie z pewnością podzieli odbiorców. Jednego jednak nowości Netflixa nie można odmówić – jest widowiskiem, które chce się oglądać.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj