Koniec I wieku. Otrzymawszy mroczne moce, syn wodza plemienia dokonuje zemsty na tych, którzy go zdradzili.
Moda na wszelkiego rodzaju prequele i genezy bohaterów dotarła do komiksu Europejskiego. W 2015 roku
Yves Swolfs, znany Polakom z publikowanego w
Fantasy Komiks cyklu
Legenda, postanowił wrócić do swojej dawno zakończonej serii grozy. I chociaż
Książę Nocy był już u nas wydany kilkanaście lat temu w kolejności zgodnej z wydaniem belgijskim, Egmont rozpoczyna reedycję serii od najnowszego tomu, opowiadającego o początkach mrocznej kariery wampira Kergana.
Akcja komiksu rozgrywa się na początku naszej ery, na ziemiach Daków. Karpackie plemiona zmagają się z inwazją Imperium Rzymskiego. Kergan, syn wodza plemienia Karpów, wraca do domu po zwycięskiej bitwie, ofiarując ojcu głowę rzymskiego dowódcy. Jego starania nie zostają jednak docenione, gdyż wódz jest właśnie w trakcie pokojowych negocjacji z najeźdźcami. Urażony Kergan wyrusza na kolejną misję, a jego tropem podążają wrogowie czyhający na życie młodego wojownika.
Książę Nocy. Pierwsza śmierć nie jest, jak można się domyśleć, gotyckim horrorem, do którego zaliczyć można większość opowieści o nieumarłych krwiopijcach. Chociaż pod koniec pojawiają się elementy gotyku, fabule albumu bliżej nastrojem do nordyckiej sagi. Rodzinne waśnie, zdrady i napędzająca całą opowieść zemsta idealnie pasują do kanonu starożytnych legend. Taka konwencja stwarza dość oczywisty problem - zwroty akcji nie są w żaden sposób zaskakujące. Mimo tego, scenariusz jest sprawnie poprowadzony i potrafi zainteresować. Największą jego wadą jest to, że wątek wampiryzmu pojawia się dopiero na ostatnich kilku stronach komiksu, co nie pozwala nacieszyć się nowo zdobytą mocą Kergana.
Swolfs ma talent do „thorgalowej” kreski. Szczegółowe, realistyczne rysunki fantasy od razu przywodzą na myśl dzieła Grzegorza Rosińskiego. Gdyby styl graficzny nie był zbliżony do wcześniejszych tomów
Księcia Nocy, można by podejrzewać Swolfsa o chęć celowego zbliżenia się do serii Van Hamme’a. Jeśli zapomnieć o porównaniach z innymi seriami, trzeba docenić pracę, jaką autor włożył w ilustracje. Scenerie są wiarygodne, klimatyczne i – co najważniejsze – zaskakująco zróżnicowane jak na tak krótki album. Swolfsowi należą się również brawa za realizację scen akcji. Trudno trafić na komiks, który przedstawiałby dynamiczne momenty w równie przejrzysty sposób.
Decyzja Egmontu, by wydać
Pierwszą śmierć jako pierwszy tom serii jest trudna do zrozumienia. Album odpowiada na pytania, których odbiorca nie miał jeszcze okazji zadać, jednocześnie należąc do innego gatunku niż pozostałe części
Księcia Nocy. Chociaż pierwszy chronologicznie, nie jest to najlepszy punkt do wejścia w serię, zwłaszcza że komiks tak naprawdę niczym się nie wyróżnia. To jedynie solidny utwór fantasy, ubrany w piękną, choć wtórną, otoczkę. Ciekawsze przygody fantasy znaleźć można we wspomnianym już Thorgalu, a strach – w niedawno wydanych u nas
Wytches.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h