Kung Fu zmienił się w kontekście budowania historii. W pierwszym sezonie był duży wątek rozpisany na cały sezon, ale w częściej mieliśmy tak zwany procedural - Nicky pomagała lokalnej społeczności i tłukła zbirów. Tym razem mamy pełne skupienie na wątku głównym, a motywy poboczne są bardziej związane z poszczególnymi postaciami i rodzinnymi relacjami. Nie są one przodujące jak wątki proceduralowe w pierwszej serii. Ta decyzja okazuje się trafna, bo przez to 2. sezon ogląda się lepiej. Mamy jakiś pomysł na większą historię, która jest skrupulatnie opowiadania i rozwijana. Dzięki temu jest ciekawiej. Problemem 2. sezonu w tych trzech odcinkach jest prawie całkowity brak sceny akcji. Jest ich bardzo niewiele, nawet w porównaniu do pierwszego sezonu. Kilka krótkich scen walk w serialu o tytule Kung Fu to coś bardzo... dziwnego. Jedna walka robi tylko wrażenie i ma związek z  Zhilan i jej ucieczką z więzienia. Czuć, że ekipa kaskaderów i choreografów ma pomysły, ale można odnieść wrażenie, że sceny walki nie są ważne dla twórców. To jest dość duży problem i marnowanie potencjału, bo po co nam bohaterka wyszkolona w Shaolin? Akcenty są dziwnie rozłożone i marnują to, co wbrew pozorom było atutem tego serialu. Mniejszy nacisk na relacje prywatne i większe skupienie na historii to też duży plus. Mamy oczywiście wątki poboczne o rodzicach czy rodzeństwie Nicky, które poprawnie pozwalają im dojrzewać. Nawet gdy w centrum jest relacja Nicky z kuzynką, jest ona po coś. Czuć, że pod kątem prowadzenia historii jest to bardziej przemyślane. Przez trzy odcinki trudno mówić o przeciąganiu czy zapychaczach.
fot. materiały prasowe
+5 więcej
Chociaż Russell Tan jest tak bardzo stereotypowym czarnym charakterem, jak to tylko możliwe, w odróżnieniu od przeciwniczki z pierwszego sezonu to popadanie w kicz tutaj się sprawdza. Do tego doliczmy absurdalnie sztuczną rywalizację jego dzieci i mamy tych złych pasujących do konwencji Kung Fu. Ten serial bardzo skupia się na wątkach rodzinnych, więc położenie nacisku w 2. sezonie po stronie antagonistów staje się atutem. Nawet pomimo przeciętnej jakości prezentowanych wątków. Kung Fu troszkę się zmienia na lepsze w 2. sezonie i staje się dziwacznym guilty pleasure, bo dużo tutaj problemów, wad i decyzji dalekich od ideału, ale ogląda się to przyjemniej. Jednak trudno przemilczeć największą wadę w postaci niewielkiej liczby scen akcji, co w tym serialu wydaje się dziwne i niepotrzebne. Na razie jest poprawnie, przyjemnie, ale do ideału daleko. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj