Kung Fu: sezon 2, odcinek 1-3 - recenzja
Kung Fu w 2. sezonie uległo lekkiej zmianie. Czy warto dalej oglądać?
Kung Fu w 2. sezonie uległo lekkiej zmianie. Czy warto dalej oglądać?
Kung Fu zmienił się w kontekście budowania historii. W pierwszym sezonie był duży wątek rozpisany na cały sezon, ale w częściej mieliśmy tak zwany procedural - Nicky pomagała lokalnej społeczności i tłukła zbirów. Tym razem mamy pełne skupienie na wątku głównym, a motywy poboczne są bardziej związane z poszczególnymi postaciami i rodzinnymi relacjami. Nie są one przodujące jak wątki proceduralowe w pierwszej serii. Ta decyzja okazuje się trafna, bo przez to 2. sezon ogląda się lepiej. Mamy jakiś pomysł na większą historię, która jest skrupulatnie opowiadania i rozwijana. Dzięki temu jest ciekawiej.
Problemem 2. sezonu w tych trzech odcinkach jest prawie całkowity brak sceny akcji. Jest ich bardzo niewiele, nawet w porównaniu do pierwszego sezonu. Kilka krótkich scen walk w serialu o tytule Kung Fu to coś bardzo... dziwnego. Jedna walka robi tylko wrażenie i ma związek z Zhilan i jej ucieczką z więzienia. Czuć, że ekipa kaskaderów i choreografów ma pomysły, ale można odnieść wrażenie, że sceny walki nie są ważne dla twórców. To jest dość duży problem i marnowanie potencjału, bo po co nam bohaterka wyszkolona w Shaolin? Akcenty są dziwnie rozłożone i marnują to, co wbrew pozorom było atutem tego serialu.
Mniejszy nacisk na relacje prywatne i większe skupienie na historii to też duży plus. Mamy oczywiście wątki poboczne o rodzicach czy rodzeństwie Nicky, które poprawnie pozwalają im dojrzewać. Nawet gdy w centrum jest relacja Nicky z kuzynką, jest ona po coś. Czuć, że pod kątem prowadzenia historii jest to bardziej przemyślane. Przez trzy odcinki trudno mówić o przeciąganiu czy zapychaczach.
Chociaż Russell Tan jest tak bardzo stereotypowym czarnym charakterem, jak to tylko możliwe, w odróżnieniu od przeciwniczki z pierwszego sezonu to popadanie w kicz tutaj się sprawdza. Do tego doliczmy absurdalnie sztuczną rywalizację jego dzieci i mamy tych złych pasujących do konwencji Kung Fu. Ten serial bardzo skupia się na wątkach rodzinnych, więc położenie nacisku w 2. sezonie po stronie antagonistów staje się atutem. Nawet pomimo przeciętnej jakości prezentowanych wątków.
Kung Fu troszkę się zmienia na lepsze w 2. sezonie i staje się dziwacznym guilty pleasure, bo dużo tutaj problemów, wad i decyzji dalekich od ideału, ale ogląda się to przyjemniej. Jednak trudno przemilczeć największą wadę w postaci niewielkiej liczby scen akcji, co w tym serialu wydaje się dziwne i niepotrzebne. Na razie jest poprawnie, przyjemnie, ale do ideału daleko.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat