Joker znów atakuje Gotham. Chce zniszczyć miasto. Wszystko tylko po to, by zwrócić na siebie uwagę Batmana. Obu panów łączy jakaś dziwna więź, do której obrońca w czarnej pelerynie nie chce się przyznać, co jeszcze bardziej rozwściecza klauna chcącego zyskać przydomek arcywroga Nietoperza. Okazuje się, że tak nie jest. Batman myśli o nim jak o każdym innym przestępcy. Pomóc mają mu w tym wszyscy przestępcy, jacy kiedykolwiek postawili swoją nogę w Gotham, a jest ich mnóstwo. O niektórych pierwszy raz słyszałem, ale po sprawdzeniu komiksów potwierdzam – istnieją. ‌The Lego Batman Movie to nic innego jak spin-off świetnego The LEGO Movie, w którym mroczny rycerz pojawił się jako postać drugoplanowa i szybko podbił serca wszystkich fanów. Ogromny udział w sukcesie tej wersji obrońcy Gotham miał Will Arnett, który w oryginalnej wersji udzielił mu głosu. Zrobił to po mistrzowsku. Jego wersja Batmana to zapatrzony w siebie facet z kompleksem superbohatera. Najchętniej nigdy by nie zdejmował swojej maski. On w niej je, kąpie się, śpi, a nawet chodzi na zakupy. By jeszcze bardziej skomplikować sytuację Bruce’a Wayne’a, do jego życia zostaje wprowadzony Dick Grayson, szerzej znany jako Robin. Na podstawie relacji z młodym adeptem i nową panią komisarz Batman ma się nauczyć działania zespołowego, co nie przyjdzie mu łatwo, o ile w ogóle. W Warner Bros. dali reżyserowi Chrisowi McKayowi wolną rękę, a on z tego skorzystał. Stworzył film z taką ilością easter eggów, że trudno je wszystkie zliczyć. Ten film jest kopalnią odniesień do świata komiksów DC, ale także całej popkultury stworzonej przez tę wytwórnię filmową. Dlatego przez chwilę na ekranie zobaczymy Supermana i praktycznie cały skład Ligii Sprawiedliwości, King Konga, Gremliny, a nawet Voldemorta. Jeśli miałbym wybrać najmocniejszą stronę tej produkcji, to byłby nią niewątpliwie scenariusz. Wszystkie wątki w nim zawarte są w pełni dopracowane i widz nie ma poczucia, że któryś jest zbędny. Dodatkowo dialogi są tu tak świetnie napisane, że nawet w polskiej wersji językowej człowiek nie może przestać się śmiać. Seth Grahame-Smith realizuje wszystkie swoje chore, a zarazem zabawne pomysły i nikt go nawet nie próbuje zatrzymać. Dzięki temu dostajemy scenę, w której Batman, siedząc w szlafroku w pontonie na środku swojej jaskimi, zajada homara z mikrofalówki. Do tego wszystkiego postanowił wyśmiać ckliwe komedie z Tomem Cruise'em, nawiązać do największych hitów braci Warner, tworząc przy tym istny popkulturalny miszmasz. Lego Batman: Film to również pewnego rodzaju oddanie hołdu wszystkim poprzednim produkcjom o mrocznym mścicielu. Zaczynając od wersji Adama Westa, a na Benie Afflecku kończąc. Swoją drogą każda z nich zostaje z pełną świadomością potraktowana z dużą dozą ironii przez głównego bohatera. Film w naszych kinach będzie można obejrzeć również w polskiej wersji językowej. Byłem wobec niej sceptyczny, oglądając zwiastun, ale się myliłem. Polski oddział WB stanął na wysokości zadania. Zrobili świetny casting, w rezultacie utrzymując zwariowany klimat oryginału. Chcecie się odprężyć? Szukacie filmu, na którym będziecie dobrze się bawić z dzieckiem? W takim razie Lego Batman: Film będzie doskonałym wyborem.
Z okazji premiery na rynku pojawiło się 13 zestawów LEGO Batman Film nawiązujących do filmu
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj