Young Justice to dla fanów DC z różnych zakątków globu pozycja, która z biegiem czasu zyskała status kultowej. Pal już licho, że hołdowała ona najlepszym animowanym tradycjom komiksowego giganta w postaci seriali Batman: The Animated Series czy Liga Sprawiedliwych. Twórcy produkcji, Greg Weisman i Brandon Vietti, znaleźli umiejętny sposób na dotarcie do możliwie najszerszego grona miłośników trykociarzy. Choć w tej materii skupiano się przede wszystkim na najmłodszych odbiorcach, nieco starsi widzowie również mogli odnaleźć w całej historii coś dla siebie - a to w nieustannym poszerzaniu swojej wiedzy o uniwersum, a to w świetnie rozpisanych relacjach i hierarchicznych zależnościach pomiędzy postaciami. Nie dziwi więc fakt, że zapowiedź powstania Young Justice: Outsiders wywołała niemałe poruszenie wśród komiksowej społeczności. Tym bardziej, że blisko 6 lat temu autorzy produkcji zostawili sobie furtkę do kontynuacji historii, ukazując na ekranie postać Darkseida. Young Justice wróciła - jeśli mieliście w związku z tym jakiekolwiek obawy, śpieszę donieść, że na razie jest nawet lepiej, niż mogliśmy przypuszczać.
fot. materiały prasowe
+21 więcej
Rozpoczyna się od prawdziwego trzęsienia Ziemi: kilku członków Ligi Sprawiedliwości z Batmanem i Green Arrowem na czele odchodzi z drużyny w odpowiedzi na nowe restrykcje Narodów Zjednoczonych. Mroczny Rycerz ma w dodatku spory problem z wiarą w sens istnienia grupy herosów, skoro ta zawodzi na polu powstrzymania handlu metaludźmi i porywania dzieci na całym świecie. Modus operandi rezygnujących ma polegać na ponownym działaniu na własną rękę jako mściciele. Równie nieciekawie jest na kierowanym już przez Lexa Luthora forum ONZ, gdzie kolejne państwa kłócą się między sobą o kształt współczesnego świata i przeciwdziałanie największym zagrożeniem. Globalnym punktem zapalnym stanie się Markovia, gdzie para królewska zamierza przerwać handel metaludźmi - sęk w tym, że Nightwing i Oracle właśnie w tym kraju odkryją laboratoria, w których przeprowadzane są eksperymenty na osobach obdarzonych supermocami. Dick naprędce tworzy zespół, w którego skład wejdą także Superboy, Tygrysica i Black Lightning; ma on za zadanie przeprowadzić tajną misję infiltrującą organizację "Bedlam", odpowiadającą za handel metaludźmi. Plany im będzie chciał pokrzyżować Hrabia Vertigo działający do spółki z nowym złoczyńcą, Plasmusem. Wszystko to rozegra się na tle politycznego przewrotu w Markovii, w której władzę po tragicznych wydarzeniach uzyska brat królowej i nowy regent, baron DeLamb, sprawujący ją do momentu uzyskania pełnoletności przez książąt Gregora i Briona. Nie dajcie się zwieść pozornie skomplikowanemu opisowi fabuły pierwszych odcinków nowego sezonu - oddaje on bowiem doskonale fakt, że superbohaterzy-młodzieniaszki znów nam dojrzeli, i nie ma tu większego znaczenia to, że z ekranu zostanie obwieszczone, iż od poprzedniej odsłony serii upłynęły jedynie dwa lata. Nightwing to już mściciel pełną gębą, Superboy zdaje się bardziej kontrolować targający nim wcześniej gniew, zupełnie zmienia się status Aqualada, a Artemis musi sobie poradzić z zaskakującym położeniem rodzinnym. Jeśli nawet wkraczamy w całkiem już inne terytoria fabularne, a narracyjne środki ciężkości zostają przesunięte, to nad tym wszystkim wciąż czuć ducha młodości. Twórcy animacji raz po raz puszczają oko w stronę dawnych fanów: M'gann uraczy nas nową fryzurą (czy raczej jej brakiem), Robin w wersji Tima Drake'a jest w związku, herosi ruszą do boju w nieodłącznym supercyklu, a zupełnie za serce chwyci nas scena, w której zobaczymy śpiącego z maskotką Wally'ego Westa czworonoga. Tak, znów z prędkością karabinu maszynowego głos komputera będzie nam oznajmiał kody przypisane poszczególnym herosom, pokazując dobitnie, kto jest kim w całej hierarchii. Odpowiedzialni za produkcję kapitalnie grają na naszych sentymentach, sięgając po charakterystyczne dla poprzednich sezonów elementy, które zostają ulokowane w zamaszystej narracji. Ta, choć staje się de facto przedłużeniem dawnych wątków, i tak będzie jawić się nam jako świeży powiew w całej opowieści. Dzieje się tak głównie dlatego, że wykorzystane w pierwszych odcinkach 3. sezonu aspekty fabularne, z ONZ, handlem metaludźmi i przewrotem w Markovii na czele, są zaskakująco aktualne i wydają się korespondować z problemami rzeczywistego świata. Nie znajdziecie tu jednak typowej dla The CW nachalności czy uproszczeń; sytuacja społeczno-polityczna to tylko punkt wyjścia do rozrywki, choć nad całą fabułą i tak będzie unosić się aura powagi. Poprawcie mnie, jeśli się mylę, ale Young Justice: Outsiders wydaje się bardziej korzystać z mrocznej stylistyki niż poprzednie sezony serialu - widać to zarówno w czołówce, sposobie kadrowania ekranowych śmierci, jak i problemach, z którymi zmagają się herosi. Tak wielu tragicznych położeń postaci w tej animacji jeszcze nie było, a przecież nad wszystkim tym krąży widmo na razie ledwie wspomnianego Darkseida. W jakiś przewrotny sposób twórcom udaje się sprawnie połączyć ten nastrój z subtelnie tu pokazanymi wstawkami emocjonalnymi. Znów ktoś do kogoś smali cholewki, a inni, ci co bardziej doświadczeni, sami zakładają już rodziny. Nie zapomniano również o rozrywkowym przeznaczeniu serialu, raz jeszcze pokazując, jak młodociani herosi spiorą kogoś na kwaśne jabłko czy na własnych barkach poniosą ciężar odpowiedzialności za ten świat. Bo tak trzeba, bo do tego przygotowywali się od lat. Bodajże najlepiej zmiany narracyjne i fabularne oddają medialne przebitki, do których już w poprzednich sezonach mogliśmy się przyzwyczaić. Poszliśmy tu z duchem czasu - Cat Grant poważne pytania przeplata ze wścibską ciekawością na modłę portali plotkarskich, G. Gordon Gofrey rozpanoszył się ze swoim biciem na alarm do tego stopnia, że jego konserwatywne poglądy jawią się już bardziej jako część politycznego mainstreamu, a nie jego margines, a Garfield Logan stał się medialną gwiazdą wielkiego kalibru. Co więcej, pierwsze trzy odcinki 3. sezonu służą najprawdopodobniej za osobną opowieść, której najważniejsze aspekty będą determinować dalsze poczynania młodych herosów. Tempo akcji utrzymane jest na wyśmienitym poziomie, poszczególne wątki dobrze się ze sobą zazębiają, a twórcy działają w taki sposób, jakby dopiero wprowadzali nas ponownie do tego uniwersum, sugerując gdzieś podskórnie, że wybuchów i fajerwerków fabularnych będzie tu co nie miara. Ot, wielka gratka dla komiksowych maniaków, która wraz z nadejściem Young Justice: Outsiders raz jeszcze pokazuje wielką siłę drzemiącą w superbohaterskich animacjach.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj