Gracze z Zachodu musieli czekać niemal 30 lat na to, by zagrać w Live a Live w angielskiej wersji językowej. Na szczęście cierpliwość została wynagrodzona, bo to tytuł, który nadal sprawia sporo frajdy i błyszczy w odświeżonej odsłonie.
Oryginalne Live a Live to produkcja, która niewątpliwie miała wielkiego pecha. Gra była naprawdę solidna i zebrała przyzwoite oceny w branżowych mediach, ale jej wyniki sprzedażowe rozczarowały wydawcę. Powód był prosty: była to zupełnie nowa marka, która nie miała szans w rywalizacji między innymi z serią Final Fantasy. Na domiar złego pojawiła się ona na sklepowych półkach zaledwie na kilka miesięcy przed premierą kapitalnego Chrono Trigger i zniknęła w jego cieniu. Na szczęście po latach otrzymała drugą szansę od firmy Square Enix, bo na rynek trafił remake na Nintendo Switch pokryty świeżą warstwą oprawy w stylu "HD 2D".
W momencie premiery Live a Live było dziełem wyjątkowym, które oferowało kilka osobnych historii prowadzących do paru zakończeń. Twórcy pokusili się nawet o pewne zmiany w rozgrywce i unikalne mechaniki w każdym z rozdziałów. I choć od premiery pierwowzoru minęło już 28 lat, to niektóre z tych rozwiązań nadal mogą się podobać i robią spore wrażenie. Świetnie wypada przede wszystkim podział opowieści na bohaterów funkcjonujących w różnych epokach: poznajemy losy między innymi człowieka pierwotnego, samotnego rewolwerowca stającego w obronie miasteczka najechanego przez bandytów czy robota na statku kosmicznym w odległej przyszłości. Co więcej, losy wszystkich postaci w pewien sposób się łączą, ale to coś, co musicie odkryć sami. Nie chciałbym psuć nikomu frajdy z odkrywania wszelkich zawiłości fabuły.
Twórcy nie uniknęli problemu charakterystycznego dla antologii i scenariusz miewa zarówno lepsze, jak i gorsze momenty. Na szczęście wątki wszystkich bohaterów są na tyle krótkie, że nawet jeśli akurat któryś z nich nie przypadnie Wam do gustu, to i tak nie powinniście się tym zmęczyć czy znudzić. Dla części odbiorców może to jednak być wadą. Nie da się bowiem ukryć, że nawet po złożeniu wszystkiego w całość nie mamy do czynienia ze zbyt długą przygodą, zwłaszcza jak na standardy gatunku, w którym można znaleźć prawdziwych kolosów na dziesiątki czy nawet setki godzin. Tutaj po prostu musicie liczyć się z tym, że napisy końcowe zobaczycie po około 20 godzinach, może 25, jeśli zdecydujecie się na wykonywanie opcjonalnych wyzwań. Nie przeszkadzało mi to, a wręcz przeciwnie: miło zaskoczył mnie fakt, że nie musiałem poświęcać kilku tygodni na zapoznanie się ze wszystkim, co przygotowali twórcy.
Fabuła
8/10
Pod względem samej rozgrywki remake prawie w ogóle nie odstaje od oryginału. Pokuszono się jedynie o bardzo subtelne zmiany. Poznajemy historie poszczególnych bohaterów, eksplorujemy głównie dość niewielkie lokacje i staczamy pojedynki z napotkanymi przeciwnikami. System walki jest specyficzny: areny walki podzielone są na kwadratowe pola, po których możemy się przemieszczać. Zarówno ruch, jak i wyprowadzanie ataków czy korzystanie ze zdolności powodują upływ czasu po stronie naszej i oponentów. Trzeba więc umiejętnie planować kolejne kroki, by nie dać się złapać wrogom. Dość szybko jesteśmy w stanie odkryć najpotężniejsze ruchy w arsenale herosów i wykorzystywać je, by radzić sobie z przeszkodami stojącymi nam na drodze bez większych problemów. Raczej (może z wyjątkiem samej końcówki) nie uświadczcie w tej produkcji przesadnego grindu, czyli konieczności podbijania swojego poziomu, by móc poradzić sobie z bardziej wymagającymi przeciwnikami. Zwykle wystarczy po prostu trzymać dystans i używać najmocniejszych zdolności.
Każdym z grywalnych bohaterów gra się nieco inaczej. Jaskiniowiec Pogo ma sporo punktów życia i zadaje duże obrażenia fizyczne (a na dodatek cały rozdział prehistoryczny pozbawiony jest dialogów – bardzo klimatyczny dodatek!), ninja o imieniu Orobomaru potrafi zmiatać z planszy całe grupy przeciwników atakami obszarowymi, ale jest dość kruchy, a rewolwerowiec Sundown Kid świetnie sprawdza się w walce dystansowej. Jak wspominałem przed momentem, gameplay poza walkami również potrafi się nieco różnić między kolejnymi rozdziałami. W prehistorii możemy wytwarzać przedmioty ze znalezionych materiałów, w feudalnej Japonii mamy sporo swobody i kilka sposobów na dotarcie do celu, a odległa przyszłość prawie całkiem pozbawiona jest walki i zmienia zabawę niemalże w horror w stylu Obcego czy The Thing.
Rozgrywka
8/10
Najwięcej zmieniło się w oprawie. Na szczęście, bo co tu dużo mówić: oryginał wyraźnie trącił myszką pod tym względem. Twórcy postawili na styl HD-2D, znany z Octopath Traveler i Triangle Strategy przy jednoczesnym zachowaniu klimatu pierwowzoru. W największym skrócie mamy więc do czynienia z elementami 2D i 3D ze znacznie uwspółcześnionym oświetleniem i innymi efektami. Wygląda to solidnie, choć po kilkudziesięciu godzinach spędzonych nad tymi trzema tytułami czuję już delikatny przesyt tą estetyką i liczę, że w niedalekiej przyszłości zostanie ona zastąpiona czymś innym. Trochę żałowałem, że zabrakło możliwości naciśnięcia przycisku i powrotu do oryginalnej grafiki, tak jak zrobiono to na przykład w remasterze Halo. Byłaby to ciekawa podróż w przeszłość, szczególnie biorąc pod uwagę niedostępność "starego" Live a Live na Zachodzie.
Gruntownie odświeżono warstwę audio i charakterystyczną muzykę z 16-bitowych konsol zastąpiono nastrojowymi utworami nagrywanymi przez orkiestrę. Pokuszono się także o zaangażowanie do gry aktorów głosowych, z których poziomem bywa różnie – zdarzają się zarówno występy lepsze, jak i gorsze. Mam wrażenie, że to już pewien standard w produkcjach z cyklu HD-2D, bo w poprzednich grach brzmiało to bardzo podobnie, przynajmniej w angielskich wersjach językowych.
Oprawa
7/10
Ocena końcowa
8/10
Fabuła
8/10
Rozgrywka
8/10
Oprawa
7/10
Live a Live zaskakująco dobrze zniosło próbę czasu pod względem historii i rozgrywki. Przestarzałą oprawę odświeżono zaś w solidny, choć nieco oklepany już sposób, przez co całość jest miła dla oka i może przypaść do gustu nawet tym odbiorcom, które nie odczuwają tęsknoty za produkcjami z ery SNESa.
Plusy:
+ przemyślany podział na kilka historii;
+ satysfakcjonująca rozgrywka;
+ mimo upływu lat to nadal bardzo dobra gra;
+ muzyka.
Minusy:
- dość krótka w porównaniu z innymi jRPG;
- niektóre z występów aktorów głosowych nie brzmią zbyt dobrze.