Madam Secretary wywołuje u mnie mieszane odczucia w jednym elemencie. Zauważmy, że za nami 5 odcinków, a w każdym bohaterka zajmuje się kryzysami o zasięgu globalnym. Ja naprawdę rozumiem, że praca takiej osoby jest z tym związana, ale ciągłe problemy takiej wagi sprawiają, że Madam Secretary staje się serialem trochę przesadzonym. Tu potrzebna jest chwila oddechu, by bardziej rozwinąć postacie, pokazać je z innej perspektywy i zająć się ich relacjami - może nawet w luźniejszym tonie. Nie zrozumcie mnie źle - nadal to się świetnie ogląda, a historia trzyma w napięciu, ale gdzieś pryska cały realizm, który twórcy starają się budować.
Tym razem Elizabeth (Tea Leoni) ma na głowie dwie sprawy, które nieźle się uzupełniają. Na pierwszy plan wysuwa się kryzys polityczny w relacjach z Iranem - wątek ciekawy, ładnie poprowadzony i świetnie pokazujący rozwój bohaterki, która coraz bardziej cementuje swoją pozycję, choć ma wokół nieprzychylne spojrzenia osób lojalnych jej poprzednikowi. Najlepsze w tym jest bardzo wyraźnie budowanie wątku na więcej niż 1 odcinek. Jeśli w istocie Elizabeth ma w swoich szeregach czarną owcę, pozostaje pytanie, jakie to ma znaczenie. Przypuszczam, że będzie mieć to związek ze śmiercią jej poprzednika oraz jej przyjaciela, który zwęszył konspirację.
[video-browser playlist="632992" suggest=""]
Gdzieś na drugim planie jest wątek relacji z Kanadą. Tutaj naturalnie jest to związane z politycznymi niesnaskami i zawiłościami pomiędzy obydwoma krajami, których widzowie spoza USA do końca mogą nie rozumieć. I choć jest to wyraźnie humorystyczny rozluźniacz, który ma swoje momenty, to jednak jest ich mniej, niż można było oczekiwać. Przyjemna historia, ale Madam Secretary chyba powinna celować wyżej.
Dobrze, że twórcy starają się rozwijać postacie drugoplanowe i ich relacje. Sporo czasu ekranowego dostają Daisy (Patina Miller) oraz Matt (Geoffrey Arend). Na razie zbyt wiele o tym nie można powiedzieć. Poprawne, luźne i momentami zabawne.
Czytaj również: AMC Networks przejmuje kanał BBC America
Madam Secretary to serial naprawdę fajny - dzieje się wiele, na nudę narzekać nie można, a tytułowa bohaterka jest najjaśniejszym punktem programu. Jednak czegoś w tym odcinku zabrakło, by było bardzo dobrze.