Madam Secretary w 4. odcinku daje chwilę odetchnąć, przesuwając główny wątek na dalszy plan. Pierwsze skrzypce odgrywa skandal związany ze Stevie i jej związkiem z synem prezydenta. Z jednej strony obserwujemy wątek raczej typowy dla seriali politycznych, ale tutaj jest on pokazywany inaczej, trochę lepiej (z uwagi na czynnik osobisty). Gdyby ten serial nie poruszał obyczajowego elementu życia prywatnego sekretarz McCord, ten wątek nie miałby takiego znaczenia. Z drugiej strony właśnie wykorzystano to do zaognienia wyraźnego konfliktu McCord z prezydentem, który ostatnio odsunął ją ze swojego wewnętrznego kręgu. Oba elementy świetnie się zazębiają. Najważniejsze jest to, że ciągłość fabularna Madam Secretary, oparta na głównej historii sezonu, jest znakomicie zachowana i potrafi przyciągnąć do ekranu. Tutaj twórcy pokazują, że czerpanie z rzeczywistości w sposób umiejętny, a więc opowiadanie historii o dyktaturze w Rosji i prawdopodobnej otwartej inwazji na Ukrainę, jest czymś, co doskonale napędza fabułę serialu politycznego. Scenarzyści dodają do tego w sposób umiejętny i prawidłowy strach przed prawdopodobną III wojną światową i mamy fabułę trzymającą w napięciu oraz oferującą zwroty akcji. W poprzednim sezonie, opartym na historiach pojedynczych odcinków, sekretarz McCord ostatecznie zawsze wygrywała bez problemu. Teraz na szczęście tak nie jest. Wprowadzono tutaj potrzebny realizm, który rozwija to wszystko w ciekawszym kierunku. No i zwrot akcji z zabiciem jedynej nadziei na pokój z Rosją pokazuje, że to tak naprawdę początek emocji. Może być ciekawie. No url Nieźle też prowadzony jest wątek Henry'ego i jego rosyjskiego szpiega. Dobrze, że te odcinki ostatecznie kończą motyw wahania młodzieńca, bo jego ciągłe nerwy i fochy powoli zaczynały wkraczać w rejony przesady. Tutaj jednak ostatecznie zawierają potrzebną nić porozumienia. Dokonano tego tak naprawdę w odpowiednim momencie - nie czekali za długo, ale też nie pozwolili, by ich gra zaczęła widzów irytować. Nowe informacje o córce przeciwnika pani dyktator i ataku na Ukrainie dobrze wiążą się z reszta fabuły i napędzają wydarzenia. To działa. Madam Secretary staje się w końcu czymś, co można śmiało nazwać politycznym serialem z pazurem. Obok tego wszystkiego są wątki obyczajowe, które nadają wyrazu głównej bohaterce, a sama Tea Leoni nadal czuje się swobodnie w tej roli. Dobra rozrywka - nie sądziłem, że ten serial tak się rozwinie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj