Mafia spółka z o.o. jest niezłym gangsterskim filmem, który jednak nie wyróżnia się niczym szczególnym na tle innych produkcji z tego gatunku. Bywa brutalny i krwawy, ale nie wywołuje emocji, bo historia opiera się na ogranych schematach. Oceniam.
Historia skupia się na pochodzącej z Włoch mafijnej rodzinie Paternò, która w latach 90. rządzi w kanadyjskim Montrealu. Frank, czyli głowa familii, planuje inwestycję w budowę mostu, który ma połączyć Kalabrię i Sycylię oraz stać się legalnym źródłem dochodu, a zarazem dobrym miejscem prania pieniędzy. Sprawy się komplikują, gdy na jaw wychodzą pewne incydenty związane z Vincem, człowiekiem od czarnej roboty. Mężczyzna, który jest jak syn dla Franka, staje się powodem kłopotów dla mafii i międzypokoleniowych konfliktów w rodzinie.
Kanadyjski film
Mafia spółka z o.o. w reżyserii Daniela Grou nie opowiada historii, której wcześniej byśmy nie widzieli, szczególnie jeśli chodzi o gatunek gangsterskiego kina. Motyw mężczyzny, który stara się zaimponować „ojcowi chrzestnemu” swoim bezgranicznym oddaniem, a także rozczarowanie najstarszym synem nasuwa skojarzenie z włoskim serialem
Gomorra. Od razu wyznacza to kierunek, w którym podąża historia. Ale za to punkt zapalny, który prowadzi do pełnych dramatu konsekwencji, jest czymś, co dobrze rezonuje na całą fabułę i relacje między postaciami. Bo jak się okazuje, nawet mafia posiada granice brutalności, których przekroczenie jest niewybaczalne. Vince popełnia niewyobrażalną zbrodnię (zresztą niejedną), co prowadzi do konfliktu, który oczywiście rozwiązuje się poprzez rozlew krwi, prowadzący do zemsty. Twórca próbował jak najlepiej wykorzystać ten występek do zaognienia relacji, podpierając się również retrospekcjami i dodając bliskie powiązania między członkami rodziny bohaterów. Nie daje to pożądanego efektu, ponieważ oglądamy ograne klisze. Z kolei oklepany wątek wywierania presji na synu przez ojca, który nie jest z niego zadowolony, wytraca impet w trakcie filmu, ponieważ większą uwagę poświęca się przeżyciom Vince’a. Broni się tylko poboczna historia siostry prawej ręki Franka, która znajduje się między młotem a kowadłem, ale też prowadzi własną grę, kierując się zarówno sercem, jak i rozsądkiem. A do tego jej uczucia i dylematy są tu najbardziej wyraziste.
fot. Caramel Film // Attraction Images // cda.pl
Początek
Mafii spółki z o.o. jest dość toporny, może zniechęcić bardziej wymagających widzów. Aktorzy grają średnio, a jakość filmu przypomina produkcje klasy B. Jednak w miarę upływu czasu to wrażenie znika. Głównie dlatego, że bardzo dobre odwzorowanie lat 90. (samochody, miejsca) pozwala lepiej wczuć się w wydarzenia, poprawia się także praca kamery. Ponadto docenia się solidną grę Sergio Castellitto, wcielającego się we Franka, który zachowuje niezmącony spokój, ale jak huknie, to budzi strach. Niestety, na jego tle słabo wypadają Marc-André Grondin w roli Vince’a i Gilbert Sicotte jako jeden z synów. Różnica w warsztacie aktorskim jest widoczna, dlatego ich wątki prezentują się tak blado. Ponadto nieźle też gra seniora rodu Gamache, Gilbert Sicotte oraz Mylène Mackay jako Sofie. Reszta aktorów pozostaje w tle, włącznie z Alainem Zouvim, którego postać o imieniu Caleb odkrywa kluczową rolę w fabule.
Natomiast od filmu gangsterskiego oczekuje się specyficznego, gęstego klimatu, który wynika z walki o władzę, pieniądze czy szacunek w mieście. A także sytuacji, w której bohaterom grunt pali się pod nogami, bo policja tylko czeka na potknięcie rodziny.
Mafia spółka z o.o. posiada te elementy, a dodatkowo też zostaje zarysowane polityczne tło przedsięwzięcia związanego z mostem. Jednak nie powodują one wzrostu napięcia. Historia spokojnie płynie ustaloną z góry ścieżką. Taki wybrano styl, co nie jest złe. Pozostaje niedosyt, że mógł to być bardziej mięsisty film, gdyby twórca wykazał więcej śmiałości. A wygląda na to, że kanadyjski, uprzejmy sposób bycia po prostu przeniknął do mafii, w której życie jest poukładane, a partnerzy zbrodni i przemytnicy zgodnie współpracują. Wszystko wydaje się ugładzone, mimo że oglądamy kilka brutalnych, wyzywających i krwawych scen.
Mafia spółka z o.o. to niezły gangsterski film, ale przechodzi się obok niego bez żadnych emocji - choć nie brakuje dramatów, strzelanin czy wybuchów. Na szczęście zakończenie wydaje się odpowiednie i nie pozostawia poczucia rozczarowania. Nie jest to produkcja, która może się równać z
Ojcem chrzestnym,
Gomorrą czy
Irlandczykiem, ale koniec końców seans nie okazuje się stratą czasu, a ciekawym spojrzeniem na kanadyjską mafię.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h