Obecnie kino animowane to komedie z prawdziwego zdarzenia, które jednocześnie bawią dorosłych i dzieci. Często niestety są to też filmy, które bawią tylko za pierwszym razem. Żaden nie zapada w pamięć, nie wywołuje takich emocji jak dawne kino Disneya. Myślę, że to, co współcześnie robi Pixar to zupełnie inny klimat, inne uczucia, ale z całą pewnością bliski jest tej disneyowskiej magii, chociaż rzekłbym, że stworzyli oni swoją unikalną. Gatunek filmów animowanych został w dzisiejszych czasach spłycony. Uleciały gdzieś te emocji, które potrafiły przypomnieć nam wszystkim, że podczas seansu każdy z nas jest dzieckiem.
Kraina lodu opowiada historię w sposób prosty. Są dwie księżniczki, z czego jedna ma zostać królową, ale nietypowe moce stają się jej przekleństwem. Dziewczyny różnią się od siebie pod każdym względem - Elsa jest chłodna, stonowana i poważna. Straciła swoje dzieciństwo i praktycznie dorastała, by być królową, która będzie potrafiła podejmować trudno decyzje. Nie ma w jej życiu ciepła, co jest dość ironiczne po ujawnieniu mocy dziewczyny. Anna to szalona, żywiołowa, zwariowana, naiwna disneyowska księżniczka, która potrafi od razu do siebie przekonać. Obie bohaterki są ucieleśnieniem morału Krainy lodu, który zostaje przedstawiony mądrze, z głową i jednocześnie z sercem. Tempo narracji jest dobre i dynamiczne. Nie ma tutaj czasu na nudę czy przestoje. Pod względem fabularnym animacja pozytywnie zaskakuje szczególnie pod sam koniec, gdy wydaje się, że dostajemy najbanalniejsze z rozwiązań, a twórcy prezentują nam niespodziewany zwrot akcji.
Najnowsza produkcja studia Disneya oferuje przygodę niezwykle wesołą. Ten film jest szczerze śmieszny w sposób niebywale pozytywny. Nie ma tu infantylnych gagów, które są starannie przygotowywane. Tutaj humor pojawia się znienacka i naturalnie trafia w samo sedno. Duża w tym zasługa najsympatyczniejszej postaci filmu, jaką jest bałwanek Olaf. Na samym początku przypominał mi trochę leniwca z Epoki lodowcowej, ale było to błędne wrażenie. Czesław Mozil tworzy kreację zupełnie inną od Cezarego Pazury, co skutkuje bałwankiem, który ma cieplejsze serce niż ktokolwiek z ludzi. Do tego jego cięty język i poczucie humoru sprawiają, że mogę go postawić na jednej półce obok pingwinów z Madagaskaru i wiewióra z Epoki lodowcowej. Świetna postać! Swoje 5 minut ma także Sven - renifer zachowujący się jak pies. Typowy disneyowski bohater zwierzęcy, który zapewnia solidną porcję śmiechu i motywuje bohaterów, kiedy trzeba.
To jest film z innej epoki, bo w żadnej współczesnej animacji nie uświadczy się piosenek, takich jak w dawnym stylu Disneya. Tym razem za muzykę nie odpowiada Alan Menken, który stworzył największe hity studia, a Christophe Beck. Kompozytorowi udaje się zrealizować utwory chwytliwe, mądre i wpadające w ucho. Da się odczuć, że Beck wzorował się na klasycznym Menkenie, ale robił to z głową, gdyż większość piosenek się sprawdza, tworząc tę wspaniałą opowieść. Właśnie w wielu scenach śpiewanych odczuwalne są największe emocje. Trudno jest nie dać porwać się wydarzeniom, gdy muzyka tak wspaniale współgra z obrazem.
Kraina lodu pod względem technicznym prezentuje się okazale. Animacja jest przepiękna, wyrazista i niezwykle efektowna dla oka. Da się odczuć, że jest to obecny styl studia, gdyż twarze bohaterów wyglądają podobnie i są takie jak w Zaplątanych. Kompletnie to nie przeszkadza, w końcu w latach 90. takie podobieństwa również były zachowane. W odróżnieniu od innych animowanych tytułów 2013 roku Kraina lodu ma najlepsze, najbardziej efektywne wykorzystanie technologii 3D. Już od fazy planowania widać, że twórcy przemyśleli każdy krok, traktując 3D jako formę wyrazu, a nie wciskany na siłę bajer. W przypadku elementów wychodzących z ekranu jest nieźle, ale nie dałbym w tym miejscu maksymalnej oceny. Jest wiele ładnych scen, w których coś tam lata, szczególnie płatki śniegu, lecz można było wyciągnąć z tego trochę więcej. Głębia oraz jasność obrazu to już maksymalna punktacja, gdyż jest znakomicie. W wielu miejscach ustawienia warstw ujęć robi wrażenie, gdyż dzięki 3D czuć, że każdy plan ma do odegrania istotną rolę. Film zdaje też test zdejmowanych okularów - obraz jest w większości scen porządnie rozmazany, a to oznacza, że w nich efekt jest widoczny. Nie jest tak jak np. przy Thor: Mroczny świat, gdzie podczas seansu mogłem praktycznie oglądać bez okularów.
Najnowsza animacja ze studia Disneya to najlepszy film gatunku w 2013 roku, a rzekłbym nawet, że kilku ostatnich lat. Jest to produkcja wyjątkowa, która spełnia najważniejsze zadanie poza bawieniem dzieci - potrafi poruszyć dorosłe serce i sprawić, że Krainę lodu ogląda się jakby znów miało się tych kilka lat, zapominając o całym świecie i wychodząc z kina w pozytywnym nastroju, podśpiewując piosenki.