Siódmy odcinek ponownie w umiejętny sposób łączy wątki z realnego świata z tymi w Fillory. Na obu płaszczyznach mają miejsce istotne wydarzenia, które rzutują na kolejne epizody. Niemal każdy wątek jest tutaj w stanie zainteresować, choć nie każdy stoi na tak wysokim poziomie, jak byśmy tego oczekiwali. Jednak pomimo pewnych niedociągnięć udało się sprawnie połączyć luźne, typowe dla serialu sceny z tymi, które są  pełne emocji. Podobnie jak do tej pory wątki rozdzielone zostały pomiędzy różne konfiguracje bohaterów. Quentin w celu odzyskania straconego klucza, który trafił do Podziemi wraz z Benedictem, opracowuje szalony plan. Zwraca się o pomoc do Penny’ego, jednak jak się szybko okazuje, przy tej misji potrzebnych będzie znacznie więcej sojuszników. Tym sposobem możemy po raz kolejny zobaczyć na ekranie Hannah Levien w roli Victorii oraz Marlee Matlin portretującą Harriet. Wprowadza to odrobinę świeżości do stałego grona protagonistów. Wątek ten jest rozwijany bez większych zaskoczeń, ale śledzi się go przyjemnie. Na pochwałę zasługuje tutaj wątek Kady i Penny’ego. Dochodzi do ważnego momentu w ich relacji, pomimo sytuacji w jakiej obecnie się znajdują. Zostało to rozbudowane w umiejętny sposób, z odpowiednimi emocjami i wyważeniem tonu. Uniknięto skrajności, a całość na ekranie zagrała bardzo dobrze również dzięki aktorom. Jade Tailor i Arjun Gupta bardzo dobrze czują się w swoim towarzystwie, a chemia między nimi jest wyczuwalna. No id W Fillory starcie pomiędzy Eliotem i Margo a Królową Wróżek dochodzi do momentu kulminacyjnego. Całość została przedstawiona bardzo sprawnie - pokazała, jak bardzo ziemscy monarchowie zżyli się z nowym światem i ile są w stanie poświęcić, aby ich lud wiódł jak najlepsze życie. Najwyższa Królowa ponownie wyrasta tutaj ponad swojego towarzysza, prezentując się rewelacyjnie. Summer Bishil w swojej roli jest zjawiskowa i kradnie sceny, w których się pojawia. Początkowo można mieć tutaj problem z zachowaniem antagonistki, jednak w ostatecznym rozrachunku i tak okazuje się, iż jest ona o krok przed bohaterami i wszystko ma doskonale zaplanowane. W odcinku tym mamy również zakończenie wątku Julii i Alice. Jest on prowadzony przewidywalnie na każdym kroku. Był on całkowicie niepotrzebny, stanowił jedynie zapychacz, który miał zająć te bohaterki, ale można było wymyślić coś znacznie ciekawszego, co bardziej by wciągnęło i miało jakieś znaczenie dla fabuły. Jeszcze gdyby wątek ten jakoś wpłynął na którąś z nich i rozwinął w interesującym kierunku, to byłby on wartościowy, a tak pozostał niesmak i zmarnowany potencjał. Ósmy odcinek oferuje trochę inny format niż jego poprzednicy. Twórcy wprowadzili do odcinka kilka krótkich historii skupiających się na tych samych wydarzeniach tylko z perspektywy różnych bohaterów. Motywem przewodnim jest wyprawa bohaterów po kolejny klucz, wokół którego zbudowano historie wszystkich postaci w tym epizodzie. Taka zabawa konwencją okazuje się strzałem w dziesiątkę i przynosi coś nowego. Choć w odcinku nie dzieje się zbyt wiele poza tym, że bohaterowie wchodzą w posiadanie kolejnego klucza, który przybliża ich do przywrócenia magii, to mimo wszystko otrzymujemy wiele istotnych informacji. Po pierwsze na ekranie możemy zobaczyć kolejną dawno nie widzianą bohaterkę, a mianowicie Sylvię. Poznajemy również przeszłość Harriet i rozwój jej relacji z matką na przestrzeni lat. Na jaw wychodzą również interesujące informacje na temat samej Biblioteki i sposobu ich działania oraz źródła, dzięki któremu jej członkowie nadal posiadają magię. Odrobinę po macoszemu potraktowany został tutaj wątek Eliota i Margo, któremu poświęcono zaledwie chwilkę czasu ekranowego. Oderwany od głównego motywu był tutaj również wątek Julii i Fen, które przeprowadziły swoją własną misję związaną z  Irene McAllistair i jej związkiem z wróżkami. Duet ten na ekranie sprawdza się naprawdę dobrze, a Stella Maeve wcielająca się w Julię i Brittany Curran w roli Fen, czują się swobodnie i naturalnie w swoim towarzystwie, co widać na ekranie. Dziewiąty odcinek również wyróżnia się na tle innych pod względem formatu. Mamy tutaj do czynienia z pewną konwencją musicalu. Dzięki temu znów mamy odskocznię od normalnej konwencji przyjętej w serialu i możemy zobaczyć coś nowego. Taki sposób przedstawienia wydarzeń pozwala również na zaprezentowanie wokalnych umiejętności obsady, choć bez pewnych wspomagaczy raczej by się nie obyło. Mimo wszystko to rozrywka na odpowiednim poziomie. Mniej lub bardziej zamierzonym sposobem udało się wyjaśnić zniknięcie jednego z bohaterów na dłuższy czas, a mianowicie Josha. Ciężko stwierdzić, czy był to przemyślany plan twórców, czy po prostu  tak nagle sobie o nim przypomnieli, ale mimo wszystko działa to dobrze i jest w miarę wiarygodne. W odcinku obserwujemy zmagania bohaterów z demonem w stworzonym przez niego świecie. Równolegle mają miejsce rewolucyjne wydarzenia w Fillory. Margo i Eliot muszą zmagać się z buntem Fillorian, którzy mają już dość ziemskich władców, którzy dbają jedynie o swoje dobro. Trzeci wątek zaprezentowany w tym odcinku to kontynuacja misji Julii i Fen, rozgrywający się w tle, ale zawierający znaczące informacje. The Magicians utrzymuje solidny poziom w kolejnych odcinkach, kontynuując wszystkie wątki. Oferuje zabawę różnymi konwencjami w najnowszych odcinkach, wprowadzając coś nowego i świeżego. Dostarcza to wiele rozrywki i pozwala na poznanie bohaterów w nowych sytuacjach. Takie zagrania nie przeszkadzają jednak ani trochę w rozwoju fabuły i samych bohaterów, co stanowi o jakości najnowszych epizodów. Bohaterowie są już w posiadaniu pięciu z siedmiu kluczy, a więc powoli wydarzenia zmierzają do oczekiwanej kulminacji w finale sezonu. Miejmy tylko nadzieję, że poziom zostanie utrzymany i zakończenie będzie w pełni satysfakcjonujące.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj