Po udanej premierze Manhunt: Unabomber oferuje rozrywkę mniej schematyczną i bardziej angażującą, czyli zaczyna spełniać nadzieję, które pokładałem w produkcji po seansie pierwszych odcinków.
Największym zarzutem, jaki miałem wobec nowej produkcji Discovery w premierze była zbytnia schematyczność fabuły. O ile oklepanych zagrań nie da się do końca wyzbyć i każdy tytuł w mniejszym lub większym stopniu na znanych motywach bazuje, to w trzecim epizodzie Manhunt: Unabomber nie rzucają się one w oczy tak mocno na pierwszym planie. Nadal jednak bez problemu mógłbym wymienić parę zagrań „przepisanych” z innych produkcji (a żeby nie być gołosłownym, wspomnę chociażby o scenie odprawy całego oddziału, gdy Fitz mocno obstaje przy swoich ustaleniach).
Cała akcja skupia się właściwie na wątku Unabombera. Nie ma miejsca tutaj na żadne rozterki rodzinne czy życie prywatne bohaterów, a to co dostajemy w tym segmencie należy uznać za marginalne wspominki, które są potrzebne, by zachować wiarygodność bohatera, lecz w żadnym wypadku nie dominują. Uznaję to za wielki plus, gdyż dzięki temu można lepiej przedstawić to, co najważniejsze, czyli śledztwo.
Nadal nie jest to serial dla osób lubiących intensywne wrażenia. Tempo odcinka jest powolne, znalazłoby się parę osób, które nazwałoby produkcję przegadaną, ale dla mnie to akurat nie jest żadna wada. Najważniejsze, że epizod się nie dłuższy przez taki sposób narracji. Wręcz przeciwnie nawet – każdą minutę seansu chłonę z przyjemnością również ze względu na niesamowity klimat. Zresztą bardzo spodobał mi się przedstawiony motyw tworzenia profilu psychologicznego na podstawie językowych przyzwyczajeń poszukiwanego.
Tym, co wyróżnia Manhunt: Unabomber, jest relacja głównych bohaterów Fitza i Kaczynskiego. Obydwaj na interakcję ze sobą dostali stosunkowo więcej czasu antenowego niż podczas półtoragodzinnej premiery i nadal wykorzystują go znakomicie. Ich relacja śledczy-poszukiwany również wydaje mi się oklepana, ale nieźle przedstawiony ponadprzeciętny intelekt bombardiera wynagradza mi pewne archetypiczne motywy, które wyłapuję u tej dwójki.
Manhunt: Unabomber to świetna rozrywka dla wielbicieli produkcji kryminalnych oraz osób lubiących interesujące relacje ponadprzeciętnych ludzi rywalizujących ze sobą. Co prawda scenariusz razi trochę schematycznością, ale aktorstwo, klimat i zwykła frajda płynąca z oglądania nadrabiają z nawiązką tę – zdawałoby się – poważną wadę.