Końcowa odsłona Manhunt: Unabomber została w całości poświęcona sprawie sądowej wytoczonej przeciwko Kaczynskiemu. Funkcjonariusze FBI – może poza Fitzgeraldem – zostali sprowadzeni do roli tła. W zasadzie dobrze się stało. To nie o nich była ta historia oraz żaden z nich nie był na tyle dobrze zarysowany, by poświęcać mu więcej czasu. Najważniejszy w tym serialu był Unabomber i tylko on doczekał się prawdziwego finału. Przedstawienie procesu Kaczynskiego w Manhunt: Unabomber można uznać za mały majstersztyk. Mam na myśli tutaj zarówno wydarzenia na sali sądowej, jak i jego narady z adwokatami. Doskonale ukazano spryt oraz ponadprzeciętność umysłu Unabombera. Po raz kolejny zawiodła go ufność wobec niewłaściwych ludzi, ale kto na jego miejscu zaufałby osobie, przez którą został schwytany? USA vs Theodore J. Kaczynski wznosi się na wyżyny poziomu od momentu, w którym Unabomber chce skorzystać z prawa do samodzielnej obrony. Paul Bettany świetnie mimiką oddał świadomość beznadziejności sytuacji Teda. Zresztą późniejsze wydarzenia na sali sądowej to kolejny pokaz fantastycznej gry aktorskiej. Za rok będę bardzo liczył na zwycięstwo Bettany'ego podczas rozdania nagród Emmy. Znacznie mniejszą rolę w finale miał Fitz. Teraz, po obejrzeniu całości, z pełną świadomością mogę stwierdzić, że choć Sam Worthington stworzył niezłego protagonistę serii, a wszystkie zarzuty, które kierowałbym pod adresem tej postaci tyczyłyby się bardziej scenarzystów niż odtwórcy głównej roli. Gorszy aktor sprawiłby, że Fitzgerald byłby nieznośny, ale Worthington sprawił, iż pomimo wykorzystania paru schematów z innych produkcji kryminalnych negatywnie wpływających na odbiór całości oraz głównego bohatera, to Fitzowi kibicowałem do końca. Zakończenie jego wątku nie rozczarowało mnie, ale też nie zachwyciło. Z całą pewnością nie wpłynęło negatywnie na odbiór tytułu.
fot. Discovery
Manhunt: Unabomber co prawda pod względem budżetu i możliwości realizacyjnych nie równa się z serialami kryminalnymi HBO czy Netfliksa, ale to i tak kawał porządnej rozrywki. Bardziej docenią go fani filmów, które nie są nastawione na akcję, ale również pozostali nie powinni żałować czasu na serial Discovery. Szkoda, że seria nie dostała trochę więcej epizodów, by przybliżyć rodzinę Kaczynskiego (ukazanie ich „punktu widzenia” interesowało i pozostawiło we mnie pewien niedosyt) albo wyeksponować innych bohaterów, lecz takie gdybanie również byłoby mieczem posiadającym dwa ostrza. W końcu gdyby coś zmienić, niekoniecznie wyszłoby to na dobre produkcji. Pozostaje się jedynie cieszyć z produktu finalnego. Odcinek, który uważałem jedynie za zwykłe zamknięcie historii, okazał się o wiele lepszy. Tak jak Manhunt: Unabomber okazał się lepszym tworem, niż mogłoby się to wydawać przed emisją pierwszego epizodu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj