Na początku Mario + Rabbids: Sparks of Hope Mario wraz z Kórlikami wiodą beztroski, pełen radości żywot w pięknych okolicznościach przyrody. Ich sielanka nie trwa jednak zbyt długo, bo na horyzoncie pojawia się wyjątkowo niebezpieczny antagonista: mroczna istota o imieniu Cursa, która na cel bierze sobie tytułowe "iskierki". Bohaterowie nie mogą stać bezczynnie wobec tak nikczemnych działań i podejmują się akcji ratunkowej, jednocześnie stawiając wyzwanie przerażającemu antagoniście. Historia zdecydowanie nie jest w tej pozycji najistotniejsza. To prosta opowieść o konflikcie dobra ze złem, choć wiele zyskuje ona dzięki sporej dawce humoru i postaciom, których po prostu nie sposób nie polubić. Interakcje pomiędzy Mario i jego przyjaciółmi oraz Kórlikami bardzo często potrafią wywołać uśmiech na twarzy, w czym pomaga fakt, że żarty są tu proste, a dzięki temu również bardzo uniwersalne - nawet mimo tego, że humor to rzecz mocno subiektywna.  Do grona postaci znanych z poprzedniej części dołączają również zupełnie nowe. Tym razem do naszej drużyny możemy włączyć między innymi potężnego Bowsera, czyli odwiecznego wroga Mario, a także tajemniczą Edge i Rabbid Rosalinę. Ta ostatnia to moja absolutna faworytka. Dzięki swojej wyjątkowej energii i pokładom entuzjazmu skrada ona każdą ze scen, w których się pojawia! Niestety, choć nowe nabytki są świetne, to nie obyło się również bez pewnych cięć: z gry wyleciał mój ulubieniec z Kingdom Battle, czyli Rabbid Yoshi. No trudno, najwyraźniej nie można mieć wszystkiego.

Fabuła

7 /10

Przyznam szczerze, że patrząc na pierwsze materiały z Mario + Rabbids: Sparks of Hope obawiałem się, że będzie to powtórka z roz(g)rywki. Wystarczyło jednak spędzić z tym tytułem zaledwie kilkanaście minut, by dostrzec istotne różnice, które sprawiają, że to coś więcej, niż tylko jeszcze więcej zawartości opakowanej w mechaniki znane z jedynki.  Przede wszystkim całkowicie przebudowano i odmieniono starcia. Tym razem łączą one elementy rozgrywane w czasie rzeczywistym z systemem turowym. Bohaterami możemy swobodnie poruszać się po określonej części mapy (w ramach ich zasięgu), by na przykład znaleźć osłonę lub dogodne miejsce do oddania strzału. Dopiero dokonanie ataku lub wybranie jednej ze specjalnych umiejętności odbiera nam możliwość dalszego ruchu. Zmiana ta nie brzmi może zbyt imponująco "na papierze", ale w praktyce całkowicie zmienia pojedynki, a zmniejszenie ograniczeń związanych z poruszaniem się znacznie zwiększa możliwości taktyczne.
fot. Ubisoft
Zmodyfikowano też grywalnych bohaterów, którzy doczekali się nowych broni oraz umiejętności. Początkowo nieco rozczarowało mnie, że aż kilka z ich specjalnych zdolności to na dobrą sprawę odpowiedniki klasycznej "Warty" z serii XCOM, ale to coś, co przestaje mieć znaczenie po mniej więcej pierwszej godzinie, wraz z odblokowaniem kilku "sparków". Zdobywanie ich podczas eksploracji czy postępów w fabule pozwala nam na przypisanie ich do bohaterów, a następnie korzystanie z ich wyjątkowych właściwości w trakcie walki. Niektóre z nich zwiększają siłę ataku, inni nasycają wystrzeliwane pociski mocą żywiołów, a jeszcze inne pozwalają odbijać część otrzymywanych obrażeń.  Choć wydaje się, że arsenał ruchów Mario i jego kompanów jest dość ograniczony, to stopniowo odkrywamy kolejne narzędzia i możliwość łączenia ich ze sobą. Dostajemy między innymi kolejne "iskierki", rozwijamy je, a także odblokowujemy talenty podzielone na kilka drzewek. Po jakimś czasie zaczynamy dostrzegać potencjalne "kombosy", a ich odkrywanie i eksperymentowanie z nimi zapewnia mnóstwo frajdy! Nauka skutecznych kombosów i synergii pomiędzy bohaterami to zresztą w zasadzie mus, bo poziom trudności... potrafi zaskoczyć! Początkowo byłem nieco rozczarowany, gdyż gra wydawała się zdecydowanie łatwiejsza od Kingdom Battle, które stosunkowo szybko weryfikowało umiejętności graczy, których czujność uśpiła kolorowa, słodka grafika. Tutaj kwestie balansu rozwiązano nieco inaczej i pierwsza planeta to na dobrą sprawę samouczek, w którym nie natkniecie się na poważniejsze zagrożenia. Od drugiej lokacji robi się zaś znacznie bardziej wymagająco i jeśli nie będziecie uważni, to wrogowie będą w stanie zdjąć całą drużynę w ciągu jednej czy dwóch tur. Zachęca to do strategicznego myślenia i rozważnego planowania kolejnych kroków. 
fot. Ubisoft
Duże zmiany przeszła także eksploracja. W Mario + Rabbids: Sparks of Hope zwiedzimy kilka planet i są to miejsca zdecydowanie mniej liniowe niż krainy z poprzedniczki. Tym razem nie jesteśmy prowadzeni jak po sznurku, mamy zdecydowanie więcej swobody. Niekoniecznie musimy podążać za znacznikiem wskazującym kolejny główny, fabularny cel. Nic nie stoi na przeszkodzie, by zboczyć z trasy i zająć się poszukiwaniem sekretów lub pobocznych zadań. Na mapach natrafimy również na losowe starcia z przeciwnikami - te zwykle są bardzo powtarzalne i dość monotonne, na szczęście zwykle oponentów da się łatwo wymanewrować i uniknąć konieczności walki. Przemierzanie kolejnych terenów urozmaicają nam rozsiane gdzieniegdzie zagadki logiczne - czasami prowadzące do ukrytych przejść lub skarbów. Łamigłówki nie są może zbyt skomplikowane, ale cieszy fakt, że nie opierają się one wyłącznie na przesuwaniu obiektów, tak jak miało to miejsce w poprzedniczce. Szybko dostajemy bowiem dostęp do zdolności pozwalających na przykład na niszczenie popękanych ścian czy oświetlanie i ujawnianie tego, co nie jest widoczne gołym okiem. Swoboda w eksploracji sprawia, że długość rozgrywki jest dość elastyczna. Samo ukończenie głównego wątku fabularnego, bez skupiania się na pobocznych aktywnościach, zajmie wprawionym graczom prawdopodobnie około 12, może 15 godzin. Czas ten można jednak znacznie wydłużyć, jeśli zechcecie zobaczyć absolutnie wszystko, co przygotowali twórcy. Decyzja zależy wyłącznie od Was!

Rozgrywka

9 /10

W momencie premier Kingdom Battle było jedną z najładniejszych gier na Switcha i... w zasadzie nadal trzyma się bardzo dobrze. Sparks of Hope idzie jednak o krok dalej, bo oferuje większe zróżnicowanie w każdym aspekcie, a także szereg pomniejszych usprawnień, dzięki którym wirtualne światy są jeszcze piękniejsze. Efekt końcowy jest taki, że po prostu patrzy się na to z przyjemnością - niezależnie od tego czy gracie w trybie przenośnym, czy też zdecydujecie się na umieszczenie Switcha w stacji dokującej i zabawę na dużym ekranie. 
fot. Ubisoft
+20 więcej
Pochwalić należy również kapitalną ścieżkę dźwiękową. Ubisoft do prac nad grą zaangażował trio uznanych kompozytorów: Granta Kirkhope'a, Garetha Cokera oraz Yoko Shimomurę. Było to strzałem w dziesiątkę, bo utwory, jakie słyszymy w grze świetnie pasują do klimatu tej produkcji, a także po prostu wypadają w ucho.

Oprawa

8 /10

Ocena końcowa

8/10


Fabuła

7/10

Rozgrywka

9/10

Oprawa

8/10
Mario + Rabbids: Sparks of Hope to bardzo udany sequel, który zachowuje wszystkie najlepsze cechy poprzedniczki, a jednocześnie dokłada kilka ciekawych, nowych rozwiązań i doprawia to wspaniałymi bohaterami i sporą dawką humoru. Choć zdecydowanie nie ma tu już tego samego uczucia świeżości i zaskoczenia, jakie towarzyszyło premierze Kingdom Battle, to ze Sparks of Hope zdecydowanie warto się zapoznać - niezależnie od tego, czy graliście w pierwszą część, czy też będzie to Wasza pierwsza styczność z marką! Plusy: + jeszcze lepszy system walki; + większe, bardziej otwarte lokacje; + sympatyczni bohaterowie; + humor. Minusy: - nie zaskakuje tak jak Kingdom Battle;  - powtarzalność niektórych, opcjonalnych starć.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj