Czwarty odcinek koncentruje się wokół rozbudowy pierwszej ludzkiej stałej bazy na Marsie. Jednakże całość tego wątku została ujęta w bardzo skróconej, mało ciekawej formie. Może rozbudowa bazy nie jest szczególnie porywającym zagadnieniem z punktu widzenia pewnego rodzaju filmowości historii, ale zdecydowanie powinna być przedstawiona z nieco większą dbałością o detale, szczególnie patrząc na całość fabuły odcinka. Na Marsa dotarli kolejni ludzie, którzy niewiele wnoszą do historii. Przykładowo nowa dwójka genialnych i nieco zarozumiałych naukowców, w pewnym sensie rządzących się w bazie, jest dość sztampowa. Pomimo braku doświadczenia w przebywaniu na Czerwonej Planecie, zachowują się, jakby wszystko wiedzieli lepiej, nawet od tych, którzy założyli na Marsie pierwszą bazę. Może urozmaica to trochę dialogi i relacje między postaciami, ale tak naprawdę nie są to kwestie, które powinny się wyróżniać w fabule odcinka miniserialu, gdzie historia jest zbyt pobieżna. Jedną z bardziej zaskakujących rzeczy jest to, że dopiero w tym epizodzie została poruszona jedna z bardziej oczywistych kwestii, czyli poszukiwanie obcych form życia na Marsie. Część fabularna jedynie to akcentuje, i to nijako, natomiast dokumentalna trochę bardziej podejmuje temat. Jest to kwestia nieprawdopodobnie istotna, możliwe nawet, że byłaby najważniejszym osiągnięciem ludzkości, a w serialu prawie się ją pomija. Widać, że tematyka jak na miniserial jest zbyt obszerna, aby w sposób satysfakcjonujący przedstawić znaczące zagadnienia, dlatego też Mars, choć ma spory potencjał, można wciąż określić tylko jako średnią produkcję. Część dokumentalna odcinka porównująca m.in. założenie bazy na Antarktydzie do zrobienia tego na Marsie jest ciekawa. W interesujący sposób przedstawia możliwe analogiczne aspekty dotyczące funkcjonowania obu placówek, choć w tak bardzo różnych miejscach. Daje to intrygującą perspektywę na kwestię wybudowania bazy na Czerwonej Planecie, choć jak ze wszystkim w tym miniserialu, większość informacji jest jedynie powierzchowna, a przynajmniej takie jest wrażenie podczas oglądania. Najmocniejszą stroną miniserialu Mars chyba wciąż są kwestie wizualne, ponieważ pod względem technicznym wszystko jest nadal takie, jak powinno. Czwarty odcinek jest wtórny, jeśli chodzi o jego wydźwięk, ponieważ znów podkreśla się w nim aspiracje ludzkości, chęć samodoskonalenia, osiągnięcia itd., jak w zasadzie w każdym epizodzie. Ogólnie produkcja sprawia trochę wrażenie długiej reklamy, broszury mającej przekonać opinię publiczną, że warto wybrać się na Marsa. Do dalszego oglądania może za to zachęcić świetny cliffhanger, który podciąga ocenę o oczko i jest zdecydowanie najlepszą częścią fabuły odcinka. Mars to w gruncie rzeczy trochę nieprzemyślany miniserial Świetna koncepcja i nośna tematyka przy średniej realizacji, może dać co najwyżej niezłą produkcję.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj