Wraz z ciocią Tamarą i jej nowym-dawnym znajomym wracamy do Ustki, gdzie trup znów ściele się – może nie gęsto, acz często. I choć miło wrócić nad już chłodne polskie morze, to jednak za dużo było w tym wszystkim obyczajówki, a za mało kryminału.
Tamara nie ma farta. Nie dość, że na wymarzonej wyprawie spotyka dawną miłość, to jeszcze przez wypadek samochodowy przez jakiś czas będzie musiała jeździć na wózku. Szybko wraca do Ustki, gdzie spotyka się znów ze swoją ukochaną siostrzenicą, Magdą. I niestety w życiu Magdy również nie dzieje się pozytywnie – z powodu martwego sezonu, sinic i paskudnej pogody pensjonat jej babci nie zarobił na tyle, aby spłacić następne raty kredytu. Czy może być gorzej? Jak się wkrótce okaże – na pewno!
W najnowszej książceAneta Jadowska wyszła z ciekawym pomysłem fabularnym, który nie jest już tak wymęczony, jak „mamy trupa i pytanie kto zabił”. Ot – trupa nie ma, jednak mamy grupkę przekonanych ludzi, że do zbrodni doszło. Tylko jak, gdzie, dlaczego i co najważniejsze – gdzie jest ciało, by udowodnić, że to nie są urojenia kilku znudzonych osób, ale najprawdziwsze morderstwo? Jest to jakiś powiew świeżości, a ja przez większość czasu zastanawiałam się, jak to z tym trupem w końcu wyjdzie. I jeśli chodzi o cały wątek kryminalny, to nie mam do niego żadnych, nawet najmniejszych zastrzeżeń. Dobrze poprowadzony, ciekawy pomysł, wszystko zostało odpowiednio wyważone.
Szkoda tylko, że Jadowska zdecydowała się słabiej zaakcentować wątek kryminalny, a mocniej obyczajowy, czego się po niej nie spodziewałam. I nie mówię, że to cokolwiek złego, jednak przy tak ciekawej sprawie kryminalnej i mając w pamięci, że ostatnio główną bohaterką była Magda, to zrobienie tak naprawdę całej powieści o cioci Tamarze i jej ukochanym trochę wybiło mnie z rytmu. I przyznam, że to był dla mnie nudniejszy wątek – choć autorka bardzo dobrze pokazała wszystkie wątpliwości ludzi po przejściach przed ponownym zejściem to i tak wiadomo było, jak to się skończy, więc miałam wrażenie, że jest to typowy zapychacz, który zabiera nam tylko czas i miejsce, nim wrócimy do najważniejszej zagadki. Co gorsza, wątek ten tracił jeszcze przy całym motywie Ptaszyn, Przystani czy listów, które dostawała Maria, babcia Magdy.
Jednak oprócz tego, cała książka to nadal przyjemna przygoda z rodziną Garstek, których znamy i kochamy. Cieszę się, że autorka nadal rozwija tę historię i odnoszę wrażenie, że to nie jest nasze ostatnie spotkanie z Ustką. A patrząc na niedomknięte w tej części wątki, jestem bardzo ciekawa, co przyniesie przyszłość. Czy polecam? Oczywiście, jednak jeśli czekacie bardziej na wątki kryminalne niż obyczajowe, trochę się ponudzicie podczas tej lektury jak ja. Mam nadzieję, że trzecia część trochę nam to wynagrodzi.