Nowa odsłona zadebiutowała tylko na Nintendo Switch. Czy osoby nie posiadające tej konsoli mają czego żałować?
Po 10 latach powróciła seria
Marvel Ultimate Alliance. W dalszym ciągu mamy z trójwymiarową grą akcji w świecie znanym z kart komiksów Marvela i z możliwością zabawy w kooperacji – zarówno lokalnie, jak i przez sieć. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, by całą grę, od początku do końca, przejść solo. Taka opcja również jest całkiem satysfakcjonująca i sprawia sporo frajdy, chociaż nie da się ukryć, że produkcja ta wiele zyskuje właśnie podczas wspólnej rozgrywki ze znajomymi.
Marvel Ultimate Alliance 3: The Black Order nie sili się na skomplikowaną, pełną zwrotów akcji fabułę. Zamiast tego scenariusz podażą tropami wytyczonymi przez komiksy i ostatnie filmy MCU. Mamy więc Kamienie Nieskończoności, które zostają rozrzucone po świecie oraz dwie grupy, które się nimi interesują i próbują je odnaleźć. Po jednej stronie konfliktu stoi Thanos i jego tytułowy Czarny Zakon, po drugiej zaś superbohaterowie, w których wcielają się gracze.
Pomimo fabularnych banałów i prostoty, całą historię śledzi się z zaciekawieniem – przede wszystkim ze względu na „lekkość” całej opowieści czy liczne ukłony w stronę fanów. Dosłownie co kilka minut poznajemy kolejne postacie znane z komiksów i herosów, którzy przyłączają się do naszej walki z Szalonym Tytanem. Tych jest tutaj naprawdę sporo – od najbardziej znanych, jak Kapitan Ameryka, Wolverine czy Spider-Man, przez tych zawdzięczających większą popularność ostatnim filmom MCU (Black Panther, Kapitan Marvel), aż po bardziej niszowych. Podejrzewam, że niewielu fanów kojarzy Crystal czy Elsę Bloodstone.
Herosi różnią się nie tylko wyglądem, ale też mają unikalne cechy i zdolności. Mamy więc bohaterów preferujących brutalną siłę, zasypujących wrogów gradem szybkich ciosów czy korzystających z magii i mocy żywiołów. Dodatkowo niektórzy potrafią się leczyć (trudno wyobrazić sobie Rosomaka i Deadpoola bez tej zdolności, prawda?), inni mogą latać, bujać się na pajęczynie czy teleportować się na krótkie dystanse. Czasami można jednak natknąć się na pewien recykling – są postacie, którymi gra się dość podobnie – np. Wolverine i Black Panther czy herosi z pajęczymi mocami, nie brakuje też pewnych umiejętności działających w ten sam sposób. Mimo tego trudno narzekać tutaj na zróżnicowanie, bo bohaterów, zdolności, a tym samym też i możliwości jest tutaj naprawdę sporo.
Gra zresztą bardzo zachęca do eksperymentowania. Bohaterowie dołączają do nas regularnie, a na każdym kroku znajdziemy punkty kontrolne S.H.I.E.L.D., które pozwalają nam dokonać zmian w czteroosobowej ekipie. Nic nie stoi na przeszkodzie, by co chwilę zmieniać herosów, próbować ich zdolności i na tej podstawie wybrać tych, którzy najbardziej przypadną nam do gustu.
System walki na pozór wygląda na bardzo prosty i typowy. Mamy słaby i szybki atak oraz mocniejszy, ale znacznie wolniejszy. Do tego dochodzą też zdolności specjalne, które aktywujemy kombinacją dwóch przycisków oraz blok i unik. Standard, prawda? Szybko okazuje się jednak, że
Marvel Ultimate Alliance 3: The Black Order oferuje znacznie więcej. Specjalne umiejętności możemy łączyć z innymi herosami, zadając jeszcze więcej obrażeń, a po naładowaniu specjalnego paska możemy odpalić najpotężniejszą zdolność – również w wersji solo lub zespołowej. System ten pogłębiają także przeciwnicy. Niektórzy z nich mają dodatkowy pasek pod zdrowiem, swoistą tarczę, która obniża otrzymywane przez nich obrażenia. Warto więc wiedzieć, który atak lepiej sprawdzi się do zużycia tarczy, a którym zadamy później obrażenia.
Ciekawym pomysłem jest też to, w jaki sposób działa tutaj tworzenie 4-osobowej drużyny. Bohaterowie otrzymują specjalne bonusy do statystyk w momencie, gdy towarzyszą im znajomi z komiksowych drużyn lub mają ze sobą inne wspólne cechy. Tworząc zespół składający się z Avengersów, Strażników Galaktyki czy członków X-Men, otrzymamy kilkuprocentowy wzrost statystyk – niby niewiele, ale to miły smaczek, który dodatkowo zachęca do kombinowania. Podobnie zresztą jak drzewko talentów i ISO-8, czyli kryształy pełniące formę ulepszeń. Szkoda tylko, że i jedno i drugie sprowadza się do pasywnych bonusów i nie jest zbyt atrakcyjne.
Poziom trudności nie jest tu przesadnie wysoki, ale gra szybko uczy nas, że mashowanie przycisków nie jest skuteczną taktyką. Owszem - w taki sposób również poradzimy sobie z większością przeciwników, ale znacznie szybciej osiągniemy cel poprzez odpowiednie wykorzystanie zdolności, mocnych stron naszych herosów i słabych u oponentów, zwłaszcza bossów. Walki z nimi są nie tylko efektowne, ale też całkiem nieźle zrealizowane. W każdym z takich pojedynków musimy stosować inne strategie – raz oznacza to konieczność osłabiania pancerza, innym razem eliminowania towarzyszy lub unikania ataków dystansowych.
Rozgrywka w
Marvel Ultimate Alliance 3: The Black Order to przede wszystkim starcia z przeciwnikami. Dynamiczne, efektowne, a czasami też piekielnie chaotyczne. Zdarzają się tutaj momenty, w których na ekranie nie widać kompletnie nic, bo cała miejsce akcji pokryte jest dymem, błyskami i wybuchami. Najczęściej spotykamy się z tym podczas odpalaniem ataków specjalnych, co potrafi skutkować również zauważalnym spadkiem płynności.
Sytuację nieco ratuje jednak dodatkowe ustawienie kamery – „Heroic”. Przybliża ona akcję i przypomina klasyczne gry TPP, dzięki czemu znacznie lepiej sprawdza się podczas zabawy solo. Pomocne okazało się również umieszczenie Switcha w stacji dokującej i rozgrywka na telewizorze – na 42 calach znacznie łatwiej było się odnaleźć niż na niewielkim wyświetlaczu konsolki. Nawet wtedy jednak kamera może się pogubić i czasami zamiast herosów i przeciwników oferujemy pobliską ścianę lub elementy otoczenia. Problem ten nasila się przy klasycznej kamerze i zabawie w lokalnej kooperacji – kamera próbuje ująć wszystkich graczy jednocześnie i nie zawsze sobie z tym radzi.
Od czasu do czasu natrafiamy też na prościutkie zagadki logiczne. Te wymagają od nas przesunięcia przedmiotów w odpowiednie miejsce czy niszczenia obiektów funkcjonujących jako „przełącznik” otwierający drzwi. Gwarantuję, że nie będziecie nad tym myśleć dłużej niż kilka sekund. Czasami natkniemy się też na równie łatwe segmenty platformowe i skradankowe. Brak wyzwania w tym jednak nie przeszkadza, bo tego typu fragmenty są tutaj odpowiednio dawkowane i stanowią przyjemne urozmaicenie i chwilę odpoczynku od ciągłych walk.
Zawodzi natomiast design lokacji. Są one bardzo liniowe i jedynie sporadycznie oferują jakąś odnogę, która doprowadzi nas do ukrytej skrzynki z przedmiotem czy opcjonalnego wyzwania. Szkoda, bo był tutaj potencjał na coś więcej – mamy przecież bohaterów latających czy bujających się na pajęczej sieci i można to było wykorzystać do dostawania się w sekretne miejsca, niedostępne dla innych.
Kampania fabularna nie jest tutaj długa – jej ukończenie zajmuje około 7-10 godzin. Trudno jednak uznać
Marvel Ultimate Alliance 3: The Black Order za grę na jeden raz. Liczni bohaterowie sprawiają, że poziomy można powtarzać i próbować różnych taktyk. Do tego dochodzi też tryb Infinity Trials, w którym zainteresowani znajdą sporo wyzwań. Najczęściej mają one formę zamkniętych aren z przeciwnikami i specjalnymi modyfikatorami mającymi wpływ na rozgrywkę. Nie brakuje tam również atrakcyjnych nagród – ulepszeń, strojów, a nawet dodatkowych bohaterów. Dobrze zapowiada się też dalsze wsparcie, bo już teraz ujawniono, że w sierpniu do gry za darmo trafi dwóch nowych herosów (Colossus i Cyclops), a w niedalekiej przyszłości doczekamy się pierwszego płatnego DLC Marvel Knights.
Oprawa graficzna
Marvel Ultimate Alliance 3: The Black Order to taki książkowy przykład typowego średniaka. Przed premierą wiele osób zarzucało zwiastunom, że gra wygląda na nich jak produkcja mobilna z niższej półki, ale nie jest aż tak źle, przede wszystkim dzięki przemyślanej, komiksowej stylistyce, która maskuje wiele niedoskonałości. To także dobry zabieg, dzięki któremu gracze nie będą porównywać wyglądu herosów i złoczyńców do ich odpowiedników z MCU – a z taką sytuacją mamy do czynienia z konkurencyjnym
Marvel's Avengers od Crystal Dynamics i Square Enix.
Płynność rozgrywki jest zadowalająca – przynajmniej przez większość czasu gry. Niestety, czasami można natrafić na poważne spadki. Gdy na ekranie dzieje się wiele, a kolejni herosi odpalają swoje najpotężniejsze ataki, to gra na moment potrafi zmienić się w pokaz slajdów. Dzieje się to sporadycznie i ani razu nie spowodowało u mnie jakichś poważniejszych konsekwencji, które zmusiłyby mnie do rozpoczęcia od ostatniego punktu kontrolnego, ale i tak czasami potrafi to nieco sfrustrować.
Muzyka jest ok – trudno się do niej przyczepić, trudno się też nią jakoś szczególnie zachwycić, ale na osobną wzmiankę zasługują głosy postaci. W zdecydowanej większości przypadków aktorzy bardzo dobrze wywiązują się z powierzonych im zadań, a w niektórych przypadkach można mieć wrażenie, że mamy do czynienia z głosami znanymi z MCU. Gdybym zamknął oczy i ktoś puściłby mi dialogi z Rocketem czy Nickiem Fury z gry, to prawdopodobnie miałbym przed oczami Bradleya Coopera i Samuela L. Jacksona, chociaż tutaj wcielają się w nich Nolan North i John Eric Bentley.
Marvel Ultimate Alliance 3: The Black Order zapewnia bardzo przyjemną rozgrywkę w starym stylu. Rozgrywka jest liniowa, a system walki prosty do opanowania, ale jednocześnie oferujący sporą głębię. Jeśli jesteście fanami uniwersum Marvela i nie przeszkadzają wam drobne niedoskonałości, to zdecydowanie warto dać szansę temu tytułowi.
Plusy:
+ mnóstwo bohaterów, złoczyńców i postaci znanych z komiksów,
+ przyjemny i rozbudowany system walki,
+ sporo do roboty – kampania i tryb Infinity Trials,
+ kooperacja zarówno lokalnie, jak i online,
+ komiksowa stylistyka sprawia, że gra wygląda nieźle.
Minusy:
- technicznie nie zachwyca,
- sporadyczne spadki płynności,
- liniowe, ograniczone lokacje,
- sporadyczne problemy z kamerą.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h