Marvel's Agent Carter” to dopiero 2 współczesny serial telewizyjny Marvela, ale porównując go do początków „Agentów T.A.R.C.Z.Y.”, już teraz widać spory postęp. Historia agentki Peggy Carter jest znacznie bardziej dopracowana scenariuszowo i stylistycznie. Nie jest to co prawda zbyt trudne zadanie – nowy serial Marvela skupia się na jednej bohaterce, przeciwnie do liczby mnogiej głównych bohaterów z „SHIELD”. Twórcom pomaga też mniejsza liczba odcinków - dzięki temu „Marvel's Agent Carter” co tydzień idzie do przodu i dynamicznie rozwija fabułę, w której nie istnieją przestoje czy słabsze momenty. Oglądając "Marvel's Agent Carter", jestem zachwycony stylem pokazywania całej historii. 2. połowa lat 40. poprzedniego stulecia to idealny czas, by pokazać początki działalności SSR i jednocześnie zahaczyć o wszystkie problemy kulturowe, jakie miały wtedy miejsce. Dodając do tego wyrazistą bohaterkę, która nie obawia się facetów i ich wyższości, oraz Marvelowską otoczkę z wielką tajemnicą w tle, otrzymujemy serial kompletny. Co prawda bardzo lekko zahacza on o komiksy i nawiązań do zeszytów Marvela nie jest tak dużo jak w „SHIELD”, ale odnoszę wrażenie, że komiksowe „bomby” scenarzyści szykują na 2. połowę 1. serii. Poza jak zawsze genialną Hayley Atwell z mojej perspektywy objawieniem serialu jest postać Edwina Jarvisa, w którego wciela się James D'Arcy. Aktora można oglądać obecnie w dwóch serialach jednocześnie, bo występuje również w 2. sezonie „Broadchurch”. Jako kamerdyner Howarda Starka D’Arcy wypada wyśmienicie. 3. epizod jest niemal w całości skupiony na jego postaci. Nie tylko w momencie, gdy staje się jednym z podejrzanych w śledztwie związanym z Howardem Starkiem, ale również gdy razem z Peggy odkrywa skradziony arsenał ojca Iron Mana. Wciąż nie wiemy, kto stoi za całą konspiracją i kim jest tajemniczy zabójca eliminujący kolejnych świadków. Niewiele nowego dowiedzieliśmy się też o organizacji Leviatan, ale krok w kierunku Rosji i organizacji funkcjonującej w Związku Radzieckim (i tym samym znanej z komiksów) wydaje się być jedynym słusznym. „Marvel's Agent Carter” spełnia moje oczekiwania. To bardzo dobra produkcja, która oczywiście może być z tygodnia na tydzień coraz lepsza. Warto przy okazji zauważyć, że zdecydowana większość scen rozgrywa się w nocy, a szczególnie jeśli chodzi o momenty, gdy akcja przyśpiesza. Tak było w 2 odcinkach premierowych i podobnie jest w 3. epizodzie. Produkcja ABC nie ma zbyt dużego budżetu, a wykreowanie Nowego Jorku z lat 40. nie jest łatwym zadaniem. Twórcy stosują delikatne uproszenia, ale nie przeszkadzają one w ostatecznym odbiorze. Czytaj również: Czy powstanie 2. sezon „Marvel’s Agent Carter”? Czekam, aż widzom przedstawiony zostanie główny antagonista tego sezonu. To musi być ktoś, kogo powinniśmy kojarzyć z komiksów. To w końcu Marvel i tym samym jedno wielkie uniwersum.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj