Master of Orion to planszowa gra oparta na kultowej strategii turowej z lat 90, wydana przez wydawnictwo Rebel już w momencie zapowiedzi wywołała spore zainteresowanie i emocje, zwłaszcza wśród fanów komputerowej sagi. Sprawdźmy, czy bezprądowa wersja Master of Orion dorówna swemu pierwowzorowi.
Zacznijmy standardowo, od pudełka – każdy fan gier planszowych wie, że źle zaprojektowane i wykonane pudełko to tragedia! Wystarczy ułożyć pudełko nieodpowiednio a po jego otwarciu mamy wrażenie, jakby w środku jeszcze przez chwilą szalał huragan. Na szczęście, Master of Orion tego problemu nie ma – wszystko ma swoje miejsce, a wnętrze pudełka ułożone jest tak, by ani karty ani instrukcja nie doznały uszczerbku. Przyznać trzeba przy tym, że prócz kart niewiele jest innych ruchomych elementów, bo „Master of Orion – gra planszowa” to w rzeczywistości raczej gra karciana. Oczywiście, są znaczniki i niewielkie plansze graczy, ale większość działań rozgrywa się na kartach, co nie ukrywam na początku było nieco rozczarowujące. Tym niemniej, szybko zapomina się tej kwestii, zwłaszcza, że strona wizualna oraz wykonanie całej gry – poszczególnych kart, planszy i innych elementów – wygląda doskonale. Fani serii komputerowej mogą ponadto znaleźć w grze planszowej znaczące podobieństwa - nie tylko w kwestii opracowania ale również budynków, i oczywiście ras zamieszkujących galaktykę, w której przyjdzie nam prowadzić konflikt.
No właśnie, konflikt. Cała saga Master of Orion należy do rodzaju gier 4X (explore, expand, exploit, exterminate), a jednak w wersji planszówkowej tej opcji eksterminacji nie ma. Jest oczywiście kilka możliwości by uprzykrzyć życie innemu graczowi, nie można jednak doprowadzić do jego anihilacji – dla niektórych będzie to wada, dla większości jednak zaleta, bowiem tytuł zdecydowanie na tym zyskuje. Nie wystarczy już zbudować militarnej potęgi i roznieść w pył graczy, którzy postawili na ekonomię (choć oczywiście walka zbroja przynosi nam punkty zwycięstwa i obniża możliwości przeciwnika). Rozgrywkę można ukończyć na trzy osoby – pierwszy to po prostu koniec czasu, bo rozgrywka przewidziana jest na 8 tur, druga to osiągnięcie zerowego poziomu morale przez jednego z graczy (co nie oznacza automatycznej porażki!), w trzecim wypadku zaś jeden z graczy musi posiadać pięć struktur w każdym z czterech układów planetarnych. By zwyciężyć trzeba przede wszystkim budować i zbierać surowce, które później wydamy na rozwój naszej cywilizacji.
Rozgrywka wypada bardzo dynamicznie, bowiem w każda runda podzielona jest na poszczególne akcje (np. Budowa, Atak czy Handel) i gracze po kolei wykonują owe akcje. Gdyby nie ten zabieg, mógłby być problem z nudą, w momencie gdy jeden gracz wykonywałby swoją turę. Co ważne, zasady gry nie są skomplikowane i w zasadzie już drugą partię można rozegrać nie zaglądając przy tym do instrukcji, dlatego też gra nadaje się nawet dla planszówkowych laików. W zabawie wziąć może udział od 2 do 4 graczy przy czym trzeba zaznaczyć, że granie jedynie we dwójkę nie ustępuje w żadnym stopniu rozgrywce na więcej osób! Rozgrywka będzie trwała około 40-50 minut, zależnie od umiejętności graczy i szybkości podejmowania przez nich decyzji. Gra jest regrywalna, nie nudzi się szybko i z pewnością jeśli komuś przypadnie do gusty sięgnie po nią jeszcze nie raz.
Podsumowując, Master of Orion – gra planszowa, mimo, że bliżej jest jej do karcianki, to doskonała, nieskomplikowana propozycja, nie tylko dla fanów komputerowej sagi. Jedyną wadą, którą może zniechęcić graczy to niewielki stopień interakcji – to strategia rozwijania swej rasy zadecyduje o naszym zwycięstwie lub porażce, i ciężko by inni gracze znacząco na nią wpłynęli. Tym niemniej, Master of Orion, choć różniący się od swego komputerowego pierwowzoru, to dobrze wykonana, grywalna i przyjemna planszówka.
PLUSY
+ strona wizualna,
+dynamiczna rozgrywka,
+ proste, jasne zasady
MINUSY
- dość nikła interakcja z innymi graczami,
- zmarginalizowana rola konfliktów pomiędzy graczami