Maya Dardel stara się opowiedzieć historię kobiety z silnym charakterem, która podejmuje bardzo ważną decyzję. Światowej sławy poetka postanawia odejść ze świata, gdzie era słowa pisanego powoli dobiega końca, gdzie wszyscy chętnie piszą książki, ale nikt ich nie czyta. Mieszkająca w górach Santa Cruz w Kalifornii powieściopisarka oznajmia publicznie w radio, że ma zamiar odebrać sobie życie i rzuca wyzwanie młodym pisarzom. Maya ogłasza casting, w którym młody twórca będzie mógł wygrać nie tylko jej posiadłość, ale także literackie dziedzictwo. Młodzi mężczyźni, starający się o względy pisarki, traktowani są przez nią ozięble, przedmiotowo, a często nawet jest w stosunku do nich agresywna. Jednak Maya to wcale nie taka prosta bohaterka do jednoznacznego zdefiniowaniania. To o wiele bardziej złożona postać, która nie podchodzi do młodszych od siebie twórców z uczuciem i matczyną troską. Przede wszystkim – w dobie upolityczniania wszystkiego, co się da – sprawia wrażenie bardzo stonowanej. To twarda i dominująca kobieta, a młodych pisarzy poddaje rozmaitym próbom, także erotycznym. Twórcy nie wyjaśniają nam zbyt wiele, przynajmniej na początku. Dlaczego właściwie Maya decyduje się na to, by jej śmierć obrosła w mit? Krok po kroku odkrywamy jej pobudki, które wychodzą nie tylko w dialogach pomiędzy potencjalnymi spadkobiercami, ale także widzimy je w czynach bohaterki. Całość opiera się na dialogach. Pisarka uwielbia wchodzić w słowne potyczki z młodymi twórcami. Kiedy jednak dochodzi do większej ekspresji, kobieta całkowicie sobie z tym nie radzi. Widać, że od zawsze walczyła słowem i myślą, mimo to zdecydowała się wykonać niezwykle odważny czyn. Wszystko to sprawia, że Maya Dardel nie jest filmem prostym w odbiorze. Nie zawsze dostajemy podpowiedzi, twórcy nie chcą prowadzić nas za rękę. Często jako widzowie musimy interpretować wypowiedzi głównej bohaterki, której motywacje i w ogóle sposób bycia jest najważniejszym punktem w tej produkcji. Pojawiają się trudne pytania o moralność, o życie i śmierć, ostatnie dni egzystencji, a co przede wszystkim słuszność decyzji o popełnieniu samobójstwa. Od razu uprzedzam, że nie znajdziemy tutaj odpowiedzi na każde z nich. Pozostawiono pole do własnych przemyśleń i interpretacji, jednakże trudno oprzeć się wrażeniu, że kilka kwestii wymagających rozwiązania porzucono bezpodstawnie. Co powinniśmy myśleć o kobiecie, która ogłasza w radiu casting na spadkobiercę jej majątku? Co z młodymi mężczyznami, którzy pragnąc bogactwa i posiadłości, stoją przed obliczem osoby chcącej się zabić? Nie wydaje się, by pozostawianie niektórych zagadnień bez wyraźnego stanowiska było korzystne dla tej produkcji. Maya stanowi ideę śmierci siedzącej na kanapie i pouczającej początkujących pisarzy. To może być jedno z kilku wyjaśnień całej tej zabawy w casting. Właściwie cały pierwszy akt skupia się na przesłuchaniach kolejnych autorów przez poetkę. Te początkowe sekwencje wydają się najmocniejsze, kiedy to właśnie oglądamy popis bohaterki – kapitalnie zagranej przez Lena Olin. Wtedy też odkrywamy kolejne niuanse, które mają nas doprowadzić do prawdy. Jednak wówczas wychodzi najwięcej problemów tej produkcji. Ostatecznie motywacja bohaterki zmierza w niepożądane rejony. Tak jak wspominałem, jest to najważniejszy element filmu, który narzuca ton całości. Mam jednak wrażenie, że w główny wątek wpleciono fałszywą nutę, która zdradza zamysł realizatorów. Chcą oni piętnować współczesną literaturę i drogę, jaką często obierają młodzi pisarze. Samobójstwo kobiety zostaje sprowadzone do igraszki, dającej jej prawo do zabawy mężczyznami. Tutaj nie ma walki o życie, ta została już dawno przegrana. Widać starania, by racjonalnie wytłumaczyć postępowanie poetki, która wyraźnie jest wspierana przez twórców, jednak wypada to mało satysfakcjonująco. Film został przepełniony filozoficznymi dysputami i w wielu momentach potrafią one zmusić do głębszych przemyśleń. Mimo to czuć, że nie udało się dostatecznie dobrze przedstawić myśli bohaterki o śmierci. Zbyt dużo czasu poświęcono na przychodzących do niej mężczyzn (celowo nie wspominam o nich wiele, by nie zahaczyć o spoilery), niż na ludzkie odczucia kobiety, która postanowiła popełnić samobójstwo. Pod koniec seansu pozostaje jedynie uczucie pustki. Nie dzieje się nic nieoczekiwanego, a w ostatecznym rozrachunku całość wygląda jak długa rozmowa z pisarką, która stara się z całych sił przekonać nas do racjonalności swoich czynów, ale nie do końca jej się to udaje. Magdalena Zyzak i Zachary Colter wywodzą się z literackiego środowiska i czuć to w samym filmie (niestety w pejoratywnym sensie). Maya Dardel jest psychologiczną zagadką, ale także rozważeniami nad przemijaniem, rolą sztuki w życiu oraz sztuką życia. Produkcja nie radzi sobie we wszystkich aspektach, ale jeśli podejdziemy do niej odpowiednio skupieni, to na pewno jest w stanie skłonić nas do refleksji. Jednak o poruszenie będzie ciężko.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj