Testowanie ludzkich możliwości, filmowe doświadczenie graniczne i chęć wywołania wśród widzów uczucia klaustrofobii. Meander, za którego odpowiedzialny jest Mathieu Turi, stawia sobie ambitne cele, by nie być kojarzony z Cube z 1997 roku. Jednak przechodzenie przez ciasne pomieszczenia tajemniczego labiryntu z mnóstwem pułapek sprawia, że te skojarzenia nasuwają się same. Próba stworzenia czegoś własnego w obszarze filmowych labiryntów jest nieudana i zdecydowanie lepiej sięgnąć po klasyk. Meander pozornie przedstawia więcej treści, bo mocno skupia się na jednostce, chcąc zbliżyć nas do bohaterki. W tym przypadku jest to postać Lisy (Gaia Weiss). Kobieta chciała popełnić samobójstwo po utracie ośmioletniej córki, jednak dziwnym zbiegiem okoliczności trafia do pułapki, w której jak na ironię, będzie starała się ze wszystkich sił przetrwać. Turi wrzuca też do swojego filmu znacznie więcej niebezpieczeństw i masochistycznych pułapek. Szkoda, że w pewnym momencie dochodzi do odarcia tajemnicy z tego, co powinno zostać zagadką, zaś zostawia się nieodkryte to, co powinno zostać wyjaśnione. Nie dziwią mnie wcale głosy, że jest to filmowe ekstremum chcące jedynie pokazywać cierpienie dla samego cierpienia. W żadnym wypadku nie jest ono uzasadnione, a fabularne nieścisłości uderzają z każdą minutą coraz bardziej (kto potrafił zrobić na głowie bohaterki takie piękne warkocze?!). Ostatecznie obserwujemy prostotę narracji w intensywnej formie, która miała przypudrować logiczne braki. Do końca nie jest jasne, dlaczego zapadnie lub inne pułapki aktywują się w danym momencie. Meander przywodzi na myśl inny francuski film stworzony dla Netflixa zatytułowany Tlen, w którym także mamy bohaterkę zamkniętą w niewielkiej przestrzeni. Nieodzownym elementem tego filmu jest poczucie duszności, które Alexandre Aja potrafi doskonale przekazać. Tutaj, mimo seansu w kinie, nie udaje się wywołać połowy tego, co prawdopodobnie twórca zamierzał. Kolejne niebezpieczeństwa czyhające na Lisę stawały się dla mnie obojętne. Trzeba jednak przyznać, że teatr jednej aktorki wypada całkiem dobrze i Weiss mogła zaprezentować swoje aktorskie umiejętności.  Nie mogę do końca kupić tego, że Meander ma być jedynie przyczynkiem do obserwowania przypadkowych zdarzeń w tajemniczym labiryncie. Tak skonstruowany thriller powinien oferować znacznie więcej,  a twórcy mogliby sumienniej podejść do zbudowanej przez siebie łamigłówki.     
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj