Rzadko książka opisująca prawdziwe wydarzenia tak bardzo wydaje nam się czystą fikcją. Przywykliśmy do poukładanego świata i trudno nam myśleć o nim inaczej. Tymczasem...
Los Angeles to bardzo dziwne miasto. Byłem tam kilka razy, głównie z okazji wywiadów z gwiazdami, ale zawsze, gdy mam kilka wolnych godzin, lubię sobie pochodzić po okolicy. Tymczasem to potężna, rozległa metropolia, w której na pieszych patrzy się jak na kosmitów. Tam wszyscy przemieszczają się samochodami, a chodniki są bardziej symboliczne niż rzeczywiste. Do tego niska zabudowa i gorąco. Na swoje potrzeby nazwałem to „Łomiankami z palmami” w przeciwieństwie do Nowego Jorku, który faktycznie jest tętniącym życiem wielkim miastem.
Po co to piszę? Bo mimo wszystko uważam Los Angeles za poukładany amerykański świat, sensowną rzeczywistość, w której wszystko jest na swoim miejscu. I chociaż znałem fakty, o których Ryan Gattis pisze w Mieście gniewu, nie traktowałem tego jako czegoś autentycznego, czegoś, co należy do tego samego świata, w którym żyjemy.
Tymczasem to przecież nasz świat, nasza historia. Niespełna 25 lat temu, wiosną 1992 r. to właśnie miasto stało się terenem zamieszek. Podczas kilku dni tysiące ludzi odniosło rany, tysiące domów i sklepów podpalono, milionowe miasto nagle stało się strefą wojny. Zwykle wypieramy tego rodzaju informacje, ale przecież równie dobrze mogło to mieć miejsce podczas którejś z moich tam wizyt.
Takie książki to świetny kubeł zimnej wody dla ludzi myślących, że żyjemy już w spokojnych, cywilizowanych czasach. Prosta narracja pokazująca nam losy kilkunastu mieszkańców miasta w niezwykłych dniach to najlepszy sposób na pokazanie, że od krawędzi cywilizacji dzieli nas zaledwie mały krok, ze wszystkie te wielkie hollywoodzkie filmy katastroficzne czy postapokaliptyczne to fajna rozrywka, ale też coś, co w jakiś sposób czyha na nas tuż za rogiem. Wystarczy – jak wtedy – uniewinnienie policjantów, którzy pobili czarnoskórego kierowcę. Wielkie podskórne rasowe napięcie, które wyczuć można w LA, wybuchło niczym wulkan (był też film katastroficzny o wulkanie w Los Angeles - pamiętacie?) i przez sześć długich dni w tym mieście prawo i porządek stały się pustymi słowami.
All Involved to świetnie udokumentowana opowieść o tym, jak to wyglądało z perspektywy zwykłych ludzi. Czasem warto dla odmiany przeczytać o czymś, co naprawdę miało miejsce, a jest równie przejmujące i ostre co najwymyślniejsze literackie i filmowe fikcje.