Skarb Attyli to pierwszy tom sagi "Zaprzysiężeni", opowiadający o życiu Orma Rurykssona zwanego Zabójcą Niedźwiedzia. Sęk w tym, że Orm wcale żadnego niedźwiedzia nie zabił – przeciwnie, sam prawie postradał życie. Początek książki to właśnie "powrót z zaświatów" w wykonaniu głównego bohatera i odkrycie, że otacza go kompania Zaprzysiężonych – nieustraszonych wikingów, do których zalicza się jego własny ojciec. Jak to zwykle bywa, Orm wkracza w szeregi bractwa i wyrusza na spotkanie wielkiej przygody, która związana jest z tytułowym "skarbem Attyli". Zanim jednak do tego dojdzie, Zaprzysiężeni staną przed wieloma różnymi wyzwaniami – zarówno na morzu, jak i na lądzie. Życie Orma wypełni niebezpieczeństwo...
Powrót ze świata umarłych zawsze zwiastuje chaos. Taka jest też cała książka – chaotyczna. Już na początku zostajemy wrzuceni w sam środek zbiorowiska wikingów, z których każdy ma po kilka trudnych do zapamiętania nazw i przydomków. Praktycznie przez całą lekturę łapałem się na tym, że nie byłem do końca pewny, kto jest kim. Sprawy nie ułatwia również nagłe przeskakiwanie perspektywy pomiędzy bohaterami. W dodatku, przynajmniej w pierwszej części powieści, teraźniejsze przygody Orma poprzecinane są jego wspomnieniami z "niedźwiedziej" przygody... Na szczęście ustępuje to po jakimś czasie. Mimo tego taki natłok członków Zaprzysiężonych sprawia, iż z niewieloma z nich udaje się nam zaznajomić – zwłaszcza że, jak to z wikingami bywa, śmierć często zagląda im w oczy.
Z informacji na okładce Skarbu... wyczytać możemy, że jest to "powieść historyczna nasycona akcją i czarnym humorem". Trzeba przyznać, że każdy z tych elementów faktycznie jest w książce obecny. Zaprzysiężeni to prawdziwi wikingowie z krwi i kości, wyznający fanatycznie potrzebę walki i nie przebierający w środkach. Wgląd w ten zapomniany już nieco świat z pewnością jest fascynującym przeżyciem. W przygody bohaterów umiejętnie wpleciono nawiązania do mniej lub bardziej znanych czytelnikowi elementów życia wikingów: walk morskich, legendy o berserkerach czy fragmentów mitologii nordyckiej. Nie jestem co prawda pewien, czy można powieść nazwać historyczną – znajduje się w niej, zwłaszcza pod koniec, wiele akcentów fantastyczno-sensacyjnych. Mimo tego ma ona w sobie wartość zarówno rozrywkową, jak i edukacyjną. W książce nie brakuje także humoru, bo obecni w niej bohaterowie sypią nim jak z rękawa. Co prawda powoduje to, że czasem bardziej przypominają zdesperowanych kabareciarzy niż żądnych krwi wikingów, ale każdy sposób radzenia sobie z traumą powojenną jest dobry.
Skarb Attyli jest powieścią ciekawą, ale budzącą niedosyt. Być może w kolejnych częściach sagi, kiedy życie Orma i reszty załogi Zaprzysiężonych nieco się ustatkuje, będziemy mogli w pełni rozkoszować się przygodami tych wspaniałych, choć śmiertelnie niebezpiecznych ludzi.